Trudno zgadnąć, co jest w duszy Antoniego Macierewicza. Same fakty wystarczają, żeby zdyskwalifikować tego człowieka – mówi w rozmowie z wiadomo.co Tomasz Piątek, dziennikarz “Gazety Wyborczej”, autor głośniej książki “Macierewicz i jego tajemnice”. I dodaje: – Antoni Macierewicz w sprawie moich publikacji milczy. Zawsze jak zadawałem mu pytania, to napotykałem mur milczenia – albo kłamstwa. Rozmawiamy też m.in. o śledztwie dziennikarskim, dziwnych naciskach, by książki nie publikować, konsekwencjach publikacji.
Jak rozległe są, według pana, powiązania Antoniego Macierewicza?
One są bardzo gęste i poplątane, ale w kilku prostych etapach prowadzą do tych samych ludzi i instytucji – do Władimira Putina, rosyjskiego wywiadu i Siemiona Mogilewicza, wielkiego gangstera i finansisty, który ściśle współpracuje z GRU.
Czyli wszystkie drogi prowadzą do Rosji?
Do Siemiona Mogilewicza, który według mnie jest tutaj postacią kluczową. To szef najpotężniejszej i najgroźniejszej globalnej organizacji przestępczej wywodzącej się z Rosji, ale działającej na całym świecie. Nazywają ją RedMob albo RedMafiya, ze względu na
sowieckie pochodzenie jej bossów i ludzi.
Czym zajmuje się ta organizacja?
Handlem bronią, materiałami rozszczepialnymi i niewolnicami seksualnymi. Mogilewicz ma sieć klubów, w których kobiety uprawiają prostytucję. Jego organizacja morduje też ludzi i dokonuje gigantycznych malwersacji finansowych.
Czy są jakiekolwiek dowody na to, że Antoni Macierewicz bezpośrednio spotykał się z tym człowiekiem?
Moja książka to nie powieść szpiegowska. Najważniejsze w niej są fakty. Stawiam kilka hipotez, ale te hipotezy są wyraźnie oddzielone od faktów i nie narzucają interpretacji czytelnikowi. Chciałbym, żeby zachęciły go do jego własnych interpretacji, do samodzielnego myślenia. Większość źródeł, które podaję, jest dostępna w Internecie. Ambitny czytelnik może potraktować moją książkę jak internetowy
przewodnik po rosyjskich powiązaniach Macierewicza.
Może posprawdzać moje źródła razem ze mną, siadając do komputera z książką w ręku. Oczywiście, nie jest to konieczne – w książce skrótowo, ale dokładnie przedstawiam i wyjaśniam istotne informacje podawane przez źródła. Nie trzeba więc mieć Internetu pod ręką, by przeczytać książkę i zrozumieć, co się dzieje…
Co do związków Macierewicza z Mogilewiczem, to nie wiem, jaka jest ich natura. Bardzo trudno jednak przypuścić, żeby to wszystko było przypadkowe. Kiedy od jednej osoby do drugiej osoby prowadzi wiele krótkich, pozornie niezależnych od siebie ścieżek, to sprawa jest co najmniej podejrzana. Kiedy wchodzi się w Krajowy Rejestr Sądowy i widzi plątaninę spółek, można odnieść wrażenie, że wszystkie te dziwne etapy pośrednie są tworzone po to, aby nas zmylić – aby trudno było ten układ rozpracować. Na pewno komuś znajdującemu się tak bardzo na widoku, jak Antoni Macierewicz, trudno byłoby spotykać się bezpośrednio z Siemionem Mogilewiczem. Ale komuś mającemu tylu ważnych znajomych, jak pan Mogilewicz, i takie możliwości jak on, łatwo jest stworzyć sieć pośredników, przez których dociera do różnych ludzi.
Skoro jest w stanie wpływać na Donalda Trumpa, to tym bardziej na Antoniego Macierewicza.
Podkreślam: nie wiem, do jakiego stopnia pan Macierewicz świadomie i dobrowolnie uczestniczy w tym układzie. Ale trudno mi przypuszczać, aby po tych wszystkich latach nie miał świadomości, co go oplątało. Jeżeli nie ma świadomości, to znaczy, że nie powinien być ministrem obrony narodowej.
A jeżeli ma świadomość, to chyba jeszcze gorzej…
Tak, ale ja bym nie psychologizował. Trudno zgadnąć, co jest w duszy Antoniego Macierewicza. Same fakty wystarczają, żeby zdyskwalifikować tego człowieka.
Dlaczego nie reagują polskie służby i prokuratura? Na razie ta ostatnia ma się zająć panem.
Na razie nie wiemy, czy prokuratura będzie się mną zajmować. Antoni Macierewicz w sprawie moich publikacji milczy. Zawsze jak zadawałem mu pytania, to napotykałem mur milczenia – albo kłamstwa.
Co ciekawe, o sprawie nigdy nie wypowiadał się sam Macierewicz. On zawsze krył i kryje się za czyimiś plecami.
Przez pośredników zapowiada różne kroki, które rzekomo zamierza podjąć przeciwko mnie albo moim wydawcom. Ale na razie, o ile wiem, nic nie podjął! W sprawie książki też jest tylko zapowiedź wiceministra obrony narodowej Michała Dworczyka (człowieka znanego z tego, że przechowywał w piwnicy arsenał nielegalnej broni). I tyle. Do tej pory nie dotarło do mnie żadne wezwanie czy powiadomienie z prokuratury. Wiceminister Dworczyk był uprzejmy powiedzieć, że moja książka składa się z samych kłamstw i pomówień. W związku z tym teraz ja mogę go pozwać i poważnie to rozważam.
Czyli Antoni Macierewicz boi się iść do sądu w sprawie swoich niejasnych powiązań?
Tak to wygląda, ale co jest w jego głowie, nie wiem.
Wiem, że ja bym chciał procesu. Mało kto jest w stanie prześledzić wszystkie moje źródła, a sąd będzie musiał to zrobić.
Wtedy już nikt nie będzie mógł mieć wątpliwości, że to, co napisałem, jest prawdą: Antoni Macierewicz ma liczne i niebezpieczne powiązania z Rosją.
Wrócę do pytania o służby i prokuraturę. Powinny przecież jak najszybciej prześwietlić ministra obrony narodowej. Dlaczego tego nie zrobiły i nie robią?
Odpowiedź jest bardzo prosta – prokuratura i służby są podporządkowane partii PiS, której wiceprzewodniczącym jest Antoni Macierewicz.
Teraz, ale dlaczego nie robiły tego wcześniej?
O ile wiem, za poprzednich rządów służby się nim zajmowały, ale z jakichś przyczyn go oszczędziły. Nie wyciągnęły konsekwencji, bo – być może – widziały powiązania, ale nie umiały go złapać za rękę?
Z jakichś powodów nie ujawniono też rosyjskich korzeni afery taśmowej z 2014 roku. Wiele wskazuje na to, że za nią też stał Mogilewicz i rosyjska mafia (tzw. Sołncewo).
Jak długo zajmował się pan śledzeniem powiązań Antoniego Macierewicza?
Dokładnie 18 miesięcy. Tysiąc godzin w Internecie, kilkadziesiąt godzin w Krajowym Rejestrze Sądowym, kilkadziesiąt godzin rozmów ze źródłami…
Czy przez ten czas ktoś “prosił” pana, żeby lepiej to zostawić?
Były u mnie trzy osoby. Jedna namawiała mnie, żebym nie zajmował się panem Jackiem Kotasem z Grupy Radius, czyli tzw. rosyjskim łącznikiem Macierewicza. Ta osoba sugerowała mi, żebym się nad nim zlitował i nie niszczył człowieka… I wysłała do mnie drugą osobę, która
proponowała mi, żebym w zamian za to zniszczył Macierewicza, publikując kompromitujące materiały obyczajowe na jego temat.
Obiecywała, że mi da te materiały. Ale ja wcześniej prześwietliłem Macierewicza bardzo dokładnie i nie znalazłem żadnych skandali obyczajowych. Uznałem więc, że ktoś zastawia na mnie pułapkę. Miałem też wizytę trzeciej osoby z krótkim przekazem: zostaw ten Radius, najważniejsze to żyć w dobrym zdrowiu.
To już była groźba. Nie zrobiła na panu wrażenia?
Od moich informatorów wiem, że to oni się boją. Boją się, że ludzie się dowiedzą. Z tego, co wiem, to najbardziej zainteresowane osoby z tego układu już po pierwszych publikacjach Radosława Grucy z “Faktu” (to on pierwszy zaczął badać powiązania Antoniego Macierewicza) spakowały walizki i uciekły z kraju. Teraz z daleka straszą prawnikami.
Co pana przez ten czas najbardziej zdziwiło albo nawet przeraziło?
Najbardziej zdumiało mnie to, że
pomiędzy rosyjskimi służbami i Antonim Macierewiczem jako ogniwo pośrednie pojawia się rosyjska mafia.
To z jednej strony bardzo kompromitujące, ale z drugiej strony – to dobra zasłona dymna. Wiele osób w Polsce od dawna mówi, że to, co robi Antoni Macierewicz, służy Rosji. Ale ci, co tak mówili, zapewne myśleli o służbach… A tu nagle – mafia.
Zachowania i decyzje Antoniego Macierewicza są korzystne z punktu widzenia Rosji?
Na pewno lansowanie teorii spiskowej na temat zamachu w Smoleńsku jest dla Rosji korzystne. Na poważnie traktuje to spory procent Polaków i tym samym tworzy się ogromny rów, który teraz jest nie do zasypania. Mit o zamachu smoleńskim podzielił Polskę na dwa nienawidzące się narody.
My dla “smoleńskich” jesteśmy tymi, którzy wspierają morderców; oni dla nas tymi, którzy wspierają oszczerców. A taki podział służy Putinowi, bo osłabia Polskę.
Jeden z moich znajomych, zresztą prawicowiec, powiedział: Putin robi w Polsce politycznie to, co na Ukrainie robi militarnie. Dodatkowo lansując taką tezę Antoni Macierewicz staje się bardzo ważny dla Jarosława Kaczyńskiego. Macierewicz jest głównym propagatorem wizji, według której Lech Kaczyński poległ w wyniku wrogiego ataku, a nie zginął w katastrofie. To robi z Lecha Kaczyńskiego bohatera i męczennika, stawiając go na wysokim piedestale. A na ten piedestał jedną nogą wchodzi także jego brat bliźniak…
Ciekawym efektem działania Antoniego Macierewicza jest też to, że od dawna kompromitował wszystkich, którzy próbowali ostrzegać Zachód przed Putinem.
Dorabiał Polakom twarz oszalałych rusofobów, którzy widzą spisek nawet w pękającej parówce…
Dzięki Bogu, teraz Zachód przekonał się, że Putin jest naprawdę groźny. Zobaczyli, co zrobił w Stanach Zjednoczonych, gdzie posadził swojego człowieka na najwyższym “stołku”. I widzieli, czego dokonał w Wielkiej Brytanii, wyrywając ją z Unii Europejskiej.
To wszystko dzieło Putina?
Nie przesadzajmy, to nie jest tak, że on może wszystko. Ale gdy tylko pojawia się jakaś szkodliwa dla Zachodu tendencja, gdy w naszych krajach narasta bunt i frustracja – wtedy Putin używa swej gigantycznej armii internetowych trolli i agencji produkujących fałszywe newsy, żeby to podsycać. W Wielkiej Brytanii przed referendum ws. Brexitu nakręcano wściekłość na wszystkich imigrantów. To samo robiono w Polsce, tworząc ksenofobię i nienawiść. U nas ona wybuchła tak nagle i tak bardzo pozbawiona jest jakichkolwiek racjonalnych podstaw, że tu można podejrzewać Kreml o jej wykreowanie, nie tylko rozkręcenie. “Gazeta Wyborcza” pisała o tym, że
armia rosyjskich trolli przed wyborami popierała PiS.
Czemu Rosjanie to robili? Najpewniej po to, aby podsycać takie nienawistne i niszczące nastroje.
Zatem Władimir Putin nie może wszystkiego – ale może bardzo dużo. Najlepszym tego dowodem jest Donald Trump. On od dawna był finansowany przez Rosję – i to właśnie przez ludzi Mogilewicza. Pisały o tym Europejska Rada Spraw Zagranicznych, “Washington Post”, “New York Times”, “Foreign Policy”… Eksperci mówią i piszą, że rosyjskie służby posługują się rosyjską mafią nie tylko do zarabiania pieniędzy, ale także do werbowania agentów. Piszą o związkach Trumpa z rosyjską mafią.
Kiedy Donald Trump był w tarapatach finansowych, ratowały go firmy powiązane właśnie z Mogilewiczem.
Rosyjski gangster pomógł mu, bo widząc ekscentrycznego i bardzo dobrze rozpoznawalnego biznesmena, zorientował się, że można na nim zarobić. A później okazało się, że ten biznesmen ma potencjał medialny i ambicje polityczne. Wszystko dobrze się ułożyło – dobrze dla Kremla.
Ale w Stanach Zjednoczonych prokuratura jednak prowadzi śledztwo w sprawie powiązań Donalda Trumpa z rosyjskimi służbami.
W USA nawet niektórzy Republikanie, jak np. John McCain, są zaniepokojeni sprawą i chcą ją wyjaśnić. Wiem, że w Polsce
wśród polityków PiS też jest wielka nieufność w stosunku do Antoniego Macierewicza, ale nikt nie odważy się powiedzieć o tym publicznie.
A to być może ostatni moment. PiS powinien postawić dobro Polski nad dobrem partii – nie tylko w sprawie Antoniego Macierewicza, ale przede wszystkim w tej sprawie.
Minister obrony narodowej zagraża bezpieczeństwu Polski?
Trudno zaprzeczyć. Jeden z moich informatorów rozmawiał z politykiem PiS, który powiedział mu tak: wiemy, że w MON są Rosjanie, ale w obecnej konfiguracji politycznej nie możemy z tym nic zrobić…
Rozmawiał pan kiedyś w cztery oczy z Antonim Macierewiczem?
Nie. Tylko za pośrednictwem e-maili i rzeczników.
A czy na odległość widzi pan w jego zachowaniach coś niepokojącego?
Widzę, że pan Macierewicz bardzo się kontroluje, jakby był pod tym względem przeszkolony. Nie wiem, czy zrobił to ktoś, czy też on przeszkolił się sam… Nie wierzę w opowieści o jego szaleństwie.
Widziałem jego dokumenty, z których wynika, że bardzo sprawnie pozyskuje sponsorów i to nie dla siebie.
On przecież nie żyje w zbytku, raczej bardzo skromnie. Robi to dla swoich organizacji i partii.
Dla PiS-u też?
Pan Antoni bardziej gra na siebie niż na PiS. Jest wiceprzewodniczącym PiS-u, ale gdzieś na boku cały czas wegetuje jego partyjka Ruch Katolicko-Narodowy. W jej władzach do 2010 roku zasiadał płatny konfident SB, prowadzony przez oficera powiązanego z GRU – pan Robert Jerzy Luśnia, obecnie milioner. Ministerstwo twierdzi, że Antoni Macierewicz zerwał z nim kontakty w 2003 roku, ale to nie jest prawda – obaj zasiadają do dzisiaj we władzach Fundacji Głos i żaden z nich się z niej nie wypisał.
Jest jeszcze sprawa “wykończonych” caracali i powiązań Antoniego Macierewicza z lobbystą, byłym amerykańskim senatorem Alfonse D’Amato. To też układa się w logiczną całość?
Tak, to znowu układa się w bardzo niepokojącą całość.
Z panem D’Amato Antoniego Macierewicza łączy bardzo wiele.
Po pierwsze, spotkał się z nim na 8 dni przez tym, jak ogłosił, że zrywa kontrakt na caracale i zamierza kupić black hawki. Tak się składa, że pan D’Amato obsługuje firmę, która produkuje właśnie te ostatnie śmigłowce… Po drugie, pan Macierewicz wynajął D’Amato, aby ten lobbował na rzecz Polski podczas szczytu NATO w Warszawie. Po trzecie, Polska Grupa Zbrojeniowa, podległa ministrowi obrony narodowej, także wynajęła pana D’Amato, żeby lobbował na jej korzyść. Po czwarte, Macierewicz i D’Amato byli prezesami tajemniczej organizacji Friends of Poland, działającej w USA. Po piąte, to pan D’Amato wziął pod swoje skrzydła niejakiego Edmunda Jannigera, czyli słynnego młodego doradcę Macierewicza. Po szóste, środowisko Antoniego Macierewicza ma od dawna kontakty z D’Amato, bo ten już w latach 80. blisko współpracował z polonijną organizacją Pomost, której lider został wspólnikiem Macierewicza w firmie Dziedzictwo Polskie i był nim przez kilkanaście lat!
To są liczne i bardzo bliskie powiązania polityczno-biznesowe. A tak się składa, że pan D’Amato (podkreślmy: na sześć sposobów powiązany z Antonim Macierewiczem) przez co najmniej kilka lat był sponsorowany przez Sama Kislina – człowieka Mogilewicza i mafii rosyjskiej w Nowym Jorku! D’Amato ma też liczne powiązania z Bank of New York, w którym wspomniany przed chwilą Mogilewicz wyprał 22 miliardy dolarów. Żeby dopełnić obrazu,
wśród sponsorów i dobrych znajomych pana D’Amato są bossowie sycylijskich mafii, którzy pomagali rosyjskim gangsterom Mogilewicza urządzić się w Nowym Jorku.
D’Amato obsługuje też wielkie koncerny, które robią kosmiczne interesy z Kremlem na szkodę Pentagonu. O tych interesach pisał m.in. Reuters.
Z tego, co pan mówi, służby i mafia rosyjska rządzą światem…
Znowu nie przesadzajmy. Chciałbym bardzo odróżnić analizę powiązań od teorii spiskowych, bo to się tak ma do siebie, jak astronomia do astrologii. To nie jest tak, że oni rządzą światem – ale mają ogromy wpływ na świat i on się, niestety, zwiększa.
Myśli pan, że w Polsce sprawa powiązań Antoniego Macierewicza zostanie kiedykolwiek wyjaśniona?
Jezus w Ewangelii mówi “nie myślcie, co będzie jutro, dość ma dzień dzisiejszy na utrapieniu swoim”. Mamy to, co mamy, i trzeba się tym zajmować teraz. Już dziś róbmy wszystko, aby ten człowiek odszedł ze stanowiska!
Kończy pan swoją “przygodę” z Antonim Macierewiczem?
Nie kończę. W tej książce opisałem tylko jeden układ, według mnie najbardziej niepokojący, wiążący pośrednio – ale blisko i na wiele sposobów – Antoniego Macierewicza z Siemionem Mogilewiczem, Władimirem Putinem i GRU.
Są jednak inne rzeczy, które trzeba wyjaśnić.
Kim jest tajemniczy pan Kazimierz, czyli kierowca, który nie jest tylko kierowcą? Wiele osób pyta mnie też o związki Macierewicza z Tadeuszem Rydzykiem, który sam jest godny wielkiej książki. Trzeba będzie jeszcze wiele rzeczy sprawdzić – i na pewno sporo wątków odrzucić. Bo w tej pracy najważniejsze są fakty. Selekcja, która oddziela pozory i przypadki od spraw istotnych.
Zdjęcie główne: Antoni Macierewicz, Fot. Flickr/UE2016 SK; Wikimedia Commons, licencja Creative Commons
Comments are closed.