To, co zaczyna się dziać w TVP Kultura, jest bardzo znamienne. Świadczy o coraz bardziej totalnych zapędach PiS. O ile jeszcze rok temu można było wierzyć, że po opanowaniu instrumentów propagandowych w TVP1, TVP2 i TVP Info reżim PiS odpuści stację, której oglądalność sięga kilkudziesięciu tysięcy widzów, czyli de facto niszową, to okazało się jednak, że ktoś przestawił wajchę na pozycję: „żadnych luzów”.
Niedawno z pracy w TVP Kultura została wyrzucona dziennikarka, która dokonała zbrodniczego czynu przygotowania do emisji informacji o premierze przedstawienia „Klątwa” w Teatrze Powszechnym. Jakkolwiek można się domyślać, że za tym zwolnieniem stał prezes TVP Jacek Kurski, to formalnie odpowiedzialny jest za nie dyrektor TVP Kultura Mateusz Matyszkowicz.
Młody ten człowiek, ciekawy eseista („Śmierć rycerza na uniwersytecie”), przyszedł na Woronicza z katolicko-konserwatywnego pisma „Fronda Lux”, ale zaraz na wstępie zadeklarował, że nie zamierza zdominować kulturalnej anteny TVP monokulturą katolicko-chrześcijańską, a jedynie chce przywrócić tam ideową równowagę, zachwianą, jego zdaniem, na niekorzyść widzów o wrażliwości konserwatywnej i religijnej. Dość długo można było odnieść wrażenie, że będzie realizował ten plan.
Z jednej strony na antenę TVP Kultura powrócił „Trzeci punkt widzenia”, czyli dyskusje tria konserwatywnych intelektualistów (Gawin, Cichocki, Karłowicz), doszły też rozmaite treści o takim generalnie charakterze. Z drugiej jednak strony Matyszkowicz znalazł też miejsce dla sympatyzującego z lewicą młodego pisarza Łukasza Orbitowskiego i dla emisji cyklu filmów kontrowersyjnego z katolickiego punktu widzenia Pasoliniego.
Jednak wkrótce pojawiły się też sygnały zakusów cenzuralnych.
Nielubiany przez prawicę film „Ida” Pawła Pawlikowskiego pokazano z dodaniem przyzwoitek w postaci poprzedzającej emisję rozmowy prawicowych komentatorów, w tym redaktora Krzysztofa Kłopotowskiego. Zasygnalizowaną po wielu miesiącach kolejną emisję „Idy” wstrzymano w ostatniej chwili. A zapewniał Matyszkowicz solennie, że pod jego dyrekcją TVP Kultura nie będzie podlegać mechanizmom cenzury.
Gdy tuż po objęciu w styczniu 2016 roku kierownictwa stacji przez Matyszkowicza ironizowano, że TVP Kultura zastąpi TVP Fronda, chciałem mimo to wierzyć w jego dobre intencje. I nadal chciałbym w nie wierzyć, ale wygląda na to, że w pewnym momencie odpowiednie czynniki ideologiczne i polityczne PiS powiedziały: „Hola, hola, dość tego nieszczęsnego daru wolności w TVP Kultura” i postanowiły złamać kręgosłup charakteru tego młodego człowieka. I wygląda na to, że wygrzany na dobrze płatnej posadzie nie chce się z nią rozstać i postanowił schylić kark.
Szpica główna, czyli „Wiadomości”
Skoro takie rzeczy dzieją się w niszy kulturalnej, to cóż dopiero mówić o szerokim froncie propagandowym skierowanym do „ludu pisowskiego”. Nadal liderem pisowskiego przemysłu pogardy, kłamstwa i nienawiści jest główne wydanie „Wiadomości” Jedynki nadawane o godzinie 19.30. Poziom manipulacji, za którą stoi szefowa tej audycji, Marzena Paczuska-Tętnik, przekracza wszelkie miary, i to nawet miary z czasów stanu wojennego. Tam takiego sączenia nienawiści nie było. Naprawdę! Wiem, co mówię, bo oglądałem dzień w dzień.
Współczynnik informacji, czyli tytułowych wiadomości, jest w paczuskich „Wiadomościach” tak niski, że na dobrą sprawę powinny się one zmienić nazwę na jakąś inną, stosowną dla magazynu publicystycznego. To już nie jest nawet mieszanie informacji z komentarzami.
To nachalna propaganda polegająca na budowaniu wstępnej tezy, do której kolanem dopychane są uzasadnienia.
Od początku do końca każdego kolejnego wydania „Wiadomości” panuje w nich charakterystyczny styl nieustannego szyderstwa przypominający ton komentarzy Polskiej Kroniki Filmowej w okresie stalinowskim. Czempionką tego stylu jest Ewa Bugała. Nadal, mimo upływu czasu, nie mogę oswoić się z faktem, że tak sensowna kiedyś i wyważona dziennikarka telewizyjna, jak Danuta Holecka, zdecydowała się uczestniczyć w tych haniebnych praktykach. Po Krzysztofie Ziemcu niczego innego się nie spodziewałem.
Info-PiS
W monolitycznie społeczno-politycznym TVP Info przyjęto styl pozornej obiektywizacji, nieco łagodniejszy, ale kiedy do akcji przystępują redaktorzy Michał Rachoń i Adrian Klarenbach, cała koncepcja rozsypuje się w gruzy. Nie próbują oni nawet udawać obiektywnych moderatorów dyskusji, do których, owszem, dopraszają polityków opozycji i dziennikarzy niepisowskiej opcji. Z konsekwencją godną lepszej sprawy dmą w trąbkę PiS, aż się kurzy. Komentatorzy propisowscy, jak Marek Król czy Adrian Stankowski, mogą liczyć na pomocne, sugerujące pytania. Polemiści jedynie na przerywanie i szczypanki.
Co dają od tyłu?
Inną pisowską „szczujnią” – że użyję określenia Stefana Niesiołowskiego – jest codzienna audycja „W tyle wizji”. Produkuje się tam m.in. dyrektor TVP2 Marcin Wolski. Dlaczego dyrektor osobiście zajmuje się „mokrą robotą”? Kwestia smaku i charakteru. To karykaturalne naśladownictwo „Szkła kontaktowego”, które można lubić lub nie, ale tam na ogół króluje jednak poczucie humoru niezłej próby i ironia czy drwina zamiast nienawiści.
Tu dominuje agresywna poetyka radzieckiego „Krokodyla” w epoce stalinowsko-breżniewowskiej.
Sami swoi u Pospieszalskiego
Innym czołowym frontmanem Jedynki jest „Warto rozmawiać” Jana Pospieszalskiego. Ten wyraźnie zmienił formułę w porównaniu do poprzedniej mutacji jego programu. O ile kiedyś zapraszał polemistów, o tyle obecnie zastosował propisowską monokulturę i wszyscy w programie spijają sobie miód z dziubków, co oklaskuje zaproszona widownia. U Pospieszalskiego jest jak w piosence Wojciecha Młynarskiego: „Po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy”…
I radyjka też posłuchać
O Polskim Radiu mogę tylko powiedzieć, że opanowane przez Porzezińskich jest obecnie nie do słuchania. Zamiana Barbary Stanisławczyk-Żyły na cynicznego pieczeniarza Jacka Sobalę nic nie zmieni. Może jedynie kulturalna Dwójka daje się czasem posłuchać. Trójka z komentarzami Pawła Lisickiego już nie.
Bazyliszek nie pęka
Media dawniej publiczne, dziś tzw. narodowe, są najlepszym zwierciadłem rewolucji kulturalnej PiS. Gdyby pisowcy spojrzeli w nie jak Bazyliszek, powinni jak on umrzeć z przerażenia własnym wizerunkiem. Ale oni losu Bazyliszka nie podzielą. Mają grubszą skórę od tego skrzydlatego smoka, a poza tym tak naprawdę lubią ten swój własny teatr makabry.
Zdjęcie główne: Jacek Kurski, Fot. Parlament Europejski, licencja Creative Commons