Najnowszy sondaż Research Partner zwiastuje małą rewolucję. Gdyby wybory parlamentarne odbywały się teraz, do Sejmu weszłyby tylko cztery partie.
Do wyborów zostało jeszcze trochę ponad rok, ale wzmożona aktywność polityków w ostatnich tygodniach sugeruje, że partie powoli przełączają się na tryb kampanii wyborczej. O kolejną kadencję walczy PiS, ale łatwo partii rządzącej nie będzie. W zasadzie fakt, że mimo szalejącej inflacji i licznych afer Zjednoczona Prawica może wciąż liczyć na ponad 30 proc. poparcia, to fenomen społeczny.
Jednak nawet takie procenty nie muszą dać PiS-owi zwycięstwa. Ostatnie sondaże pokazują jasno – partia z Nowogrodzkiej wygrywa wybory, ale nie zdobywa wystarczającej liczby mandatów, by mieć w Sejmie większość. Pewnym rozwiązaniem byłaby koalicja z Konfederacją, albo przynajmniej przechwycenie stamtąd kilku posłów. Gorzej, jeżeli Konfederacja do Sejmu nie wejdzie – wtedy zacznie się gorączkowe liczenie mandatów.
Najnowszy sondaż Research Partner przewiduje właśnie taką sytuację. Według badania, wybory wygrałoby PiS z 33,9-proc. poparciem. Druga jest tradycyjnie KO z głosami 26,6 proc. Polaków. Na trzecie miejsce wskakuje Lewica, na którą zagłosowałoby 8,1 proc. obywateli. Z podium spada Polska 2050, która może liczyć na 7,7 proc. głosów.
I tyle. W Sejmie znalazłyby się tylko te cztery partie. Sondaż przynosi fatalne wieści dla Konfederacji i PSL – te partie nie przeskoczyły progu wyborczego, choć są tego blisko. Zdobyły odpowiednio 4,9 i 4,8 proc. Takie wyniki oznaczają, że zacznie się gorączkowe liczenie mandatów, a różnica między Zjednoczoną Prawicą a opozycją będzie minimalna. Pozostaje pytanie, jak poparcie dla partii będzie się zmieniać w następnych tygodniach. PiS-owi nie pomaga inflacja, co może być szansą dla opozycji. Z kolei przed Konfederacją trudne zadanie, jej poparcie stopniało przez kontrowersyjne zachowania jej polityków po wybuchu wojny w Ukrainie.
Źródło: Radio Zet