Wojna gospodarcza jest lepsza, niż wojna militarna, a Putin nie pozostawił nam wyboru. Jeżeli zawiodła dyplomacja, to pozostają tylko sankcje, które są niestety obosieczną bronią w wojnie gospodarczej. Dalej już jest tylko wojna taka, jaka toczy się na Ukrainie – mówi nam Janusz Lewandowski, eurodeputowany, wiceprzewodniczący komisji budżetowej PE. I dodaje: – Na razie najważniejsze są dostawy zbrojeniowe, a z uwagi na to, jaki charakter w obronie europejskich wartości pokazali Ukraińcy, trzeba pokazać im perspektywę drogi do UE. To nie podoba się w wielu krajach z prostego powodu: ponieważ widzą, że pewnym kłopotem dla Unii jest Polska Kaczyńskiego i Węgry Orbána
Świat zachodni jest na wojnie gospodarczej z Rosją?
JANUSZ LEWANDOWSKI: Wojna gospodarcza jest lepsza, niż wojna militarna, a Putin nie pozostawił nam wyboru. Jeżeli zawiodła dyplomacja, to pozostają tylko sankcje, które są niestety obosieczną bronią w wojnie gospodarczej. Dalej już jest tylko wojna taka, jaka toczy się na Ukrainie.
Niestety mamy do czynienia z krajem, który się na sankcje szykował od roku 2014, kiedy po raz pierwszy musiał oswoić się i wytrzymać sankcje po zagarnięciu Krymu i inwazji na Ługańsk i Donieck.
Dla nas powinno być jasne, że ta dyplomacja była poszukiwaniem partnerów ze światem zachodnim, a Putin szykował od wielu lat wojnę, m.in. planując, jak zmniejszyć pole rażenia sankcji. Zmniejszył bardzo dużą kiedyś zależność Rosji od importu żywności, w 2019 uruchomił alternatywny gazociąg eksportu gazu do Chin, próbował też wyposażyć własny sektor finansowy w system płatności, to na forum krajowym mu się udało, podobnie we współpracy z Chinami.
Wreszcie zadbał o to, aby kraj nie był wyeksponowany w postaci dużego zadłużenia, zredukował je do 20 proc. PKB oraz budował potężne rezerwy walutowe, około 650 mld dolarów. Ponieważ sądził, że Ameryka będzie krok dalej, niż UE, przechodził w rozliczenia na euro. W ten sposób rzeczywiście ta skala rażenia naszych sankcji została zmniejszona, choć i tak jest ogromna. Jak się okazało, już w pierwszych dniach po, z uwagi na kryzys walutowy.
Rubel najtańszy od lat?
To na pewno jest dotkliwe, ale jeszcze bardziej zaboli skutek inflacyjny. Rosja jest krajem wysokiej inflacji zwłaszcza w dziedzinie artykułów żywnościowych. Niemniej uważam, że
Putin nie spodziewał się tak spójnego stanowiska Zachodu i tak daleko idących reakcji.
Co w tych sankcjach jest najważniejsze?
Jeżeli ma to mieć jakąś skuteczność, kluczem jest spotkanie się trzech rodzajów uderzenia w sektor finansowy. Po pierwsze, to jest SWIFT, bo on niezwykle utrudnia rozliczenie eksportu ropy i gazu, a to jest prawie 40 proc. wpływów rosyjskich. To związane jest z odcięciem od rynków kapitałowych, także tych zasadniczych, jak rynek amerykański, unijny, łącznie z najważniejszym, czyli londyńskim City i rynkiem polskim. Aby to było jeszcze bardziej dotkliwe, potrzebny był trzeci element, którego Putin chyba się nie spodziewał, czyli zamrożenie aktywów centralnego banku Rosji, które miało być jego rezerwą na ciężkie dni. O ile zredukowane zadłużenie w małym stopniu jest zadłużeniem zagranicznym, to rezerwy walutowe w połowie są trzymane za granicą, czyli zostały zamrożone. Spotkanie się tych trzech sankcji sprawia prawdziwy szok gospodarczy dla Rosji, ale to nie wszystko, bo na dłuższą metę równie istotne jest embargo na nowe technologie, od których zależy modernizacja przemysłu zbrojeniowego, to są półprzewodniki, procesory, ale tez modernizacja energetyki, co
uczyni z Rosji kraj jeszcze bardziej zacofany.
Do tego zawieszenie NS2. To bardziej symboliczne czy realne działanie?
Tak, to niezwykłe przewartościowanie polityczne i geopolityczne kanclerza Scholza. Jego niedzielna mowa, którą obserwowałem, była bardzo twarda i mocno oklaskiwana przez rozmaite frakcje polityczne w Bundestagu. Ta mowa po raz pierwszy przełamała pewne tabu powojenne Niemiec, a mianowicie dostarczenie broni do kraju, który jest w konflikcie. Niemcy oczywiście eksportują broń, ale nigdy do kraju, który jest w konflikcie. Takie samo tabu na krawędzi możliwości traktatowych przełamała UE, obiecując finansowanie samolotów bojowych oraz paliwa dla Ukrainy. To są rzeczy bez precedensu w historii powojennych Niemiec i UE.
Gdzie upatruje pan zmiany polityki niemieckiej?
Niemcy w momencie, kiedy oponowały wraz z kilkoma krajami przed wyłączeniem Rosji z systemu SWIFT, już podlegały bardzo mocnej krytyce za NS2, która jest jedyną poważną rysą na rządach Angeli Merkel. W momencie, kiedy okazało się, że to jest konflikt cywilizacji i mamy do czynienia z nieobliczalnym Putinem, zdali sobie sprawę, że to będzie jeszcze większe uzależnienie od rosyjskiego gazu, co oznacza wystawianie się na szantaż gazowy nieodpowiedzialnej Rosji.
To musiało doprowadzić do przewartościowania geopolityki Niemiec.
Sankcje to broń obosieczna, jak pan podkreśla, zatem na co musimy się przygotować my, w Europie?
Niemcy muszą się przygotować na odwet rosyjski w sensie zaopatrzenia w gaz, było to jest 45 proc. importu niemieckiego. Nie ma na to łatwiej odpowiedzi w momencie, kiedy Niemcy wyrzekli się atomu i nie mają terminali. W Europie istnieje 25 terminali LNG, ale żadnego nie ma w Niemczech, słabe też są połączenia od Morza Północnego, gdzie może się rozwijać energia wiatrowa. Niemcy będą miały z tym ogromny problem, tak że tym bardziej należy szanować decyzję, którą podjęły w imię obrony wartości demokratycznej Europy.
Polska jest w lepszej sytuacji, zwłaszcza jeżeli ruszy Baltic Pipe, czyli rura norweska, która ma pompować 10 mld metrów sześciennych przy naszym zużyciu 20 mld. Jeżeli doda się do tego gazoport Świnoujście, to 7,5 mld, to nie wygląda to tak źle. Kiedy wygaśnie kontrakt z Gazpromem w tym roku, nie będziemy de facto podatni na szantaż gazowy ze strony Kremla.
Sankcje związane z systemem SWIFT spowodują przez jakiś czas zawirowania, ale przede wszystkim uderzą w obsługę długu rosyjskiego długu.
Czy podobnymi sankcjami powinna być również objęta Białoruś?
Jak najbardziej, bo Łukaszenka jest współwinny tej zbrodni wojennej. To dzięki niemu było możliwe uderzenie na Kijów, bo Rosja mogła uderzać od wschodu i od południa natomiast Łukaszenka utorował Rosjanom drogę na Kijów i wygląda na to, że jest gotowy wysłać też swoje wojsko. To bardzo paskudne oblicze tej wojny, że człowiek, który jest grabarzem niepodległej Białorusi, bo to trzeba jasno powiedzieć, że Białoruś nie jest już demokratyczna, wysyła swoje wojska, aby dławić wolność sąsiedniego słowiańskiego kraju.
Nie mniej obrzydliwy jest udział czeczeńskiego kacyka Kadyrowa i jego gwardii. Rosja zdławiła jego kraj, a on teraz wysyła młodych Czeczenów, żeby dławili wolność niepodległej Ukrainy. Na tym tle nieźle wygląda stanowisko Kazachstanu, który nie jest współsprawcą. Podsumowując, sankcje powinny w pełni objąć Łukaszenkę.
Dla otoczenia Putina są bardzo dotkliwe sankcje personalne, zwłaszcza amerykańskie, które sięgnęły w końcu samego Putina i Ławrowa.
Jeżeli bylibyśmy na tyle zręczni, żeby tę wiedzę dostarczyć Rosjanom, to zobaczyliby bezmiar bogactwa, nie do wytłumaczenia co do źródła u samego Putina.
Europarlament wsparł apel prezydenta Wołodymyra Zełenskiego o otwarcie Ukrainie drogi do członkostwa w UE, ale wśród krajów Unii nadal nie ma wymaganej jedności w tej sprawie. Wcześniej wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Borrell wił się jak piskorz, gdy był o to pytany wprost. Czy Ukraina ma szanse na wejście do EU?
Ukraina korzysta z układu stowarzyszeniowego, który daje szansę otwarcia naszych rynków, daje szansę tysiącom młodych uczestniczyć w bardzo atrakcyjnym programie, jakim jest Erasmus, daje też szansę pomocy ponad 17 mld euro, do tego dochodzi obiecane
ponad miliard pomocy ekonomicznej.
Na razie najważniejsze są dostawy zbrojeniowe, a z uwagi na to, jaki charakter w obronie europejskich wartości pokazali Ukraińcy, trzeba pokazać im perspektywę drogi do UE. To nie podoba się w wielu krajach z prostego powodu: ponieważ widzą, że pewnym kłopotem dla Unii jest Polska Kaczyńskiego i Węgry Orbána.
(INK)
Zdjęcie główne: Janusz Lewandowski, Fot. Flickr/European Parliament, licencja Creative Commons