Ten układ władzy przestał być dla nas groźny. Oczywiście on będzie gnił i to będzie nieprzyjemne i szkodliwe, ale widać jak na dłoni, że obóz władzy znalazł się na mieliźnie. Impet, który ta władza miała w pierwszej kadencji, osłabł. Oczywiście ten schyłek może jeszcze potrwać dwa lata, ale władza już nie ma zębów, co nie oznacza, że na arenie międzynarodowej przestaną nas ośmieszać – mówi nam prof. Marek Migalski, politolog z Uniwersytetu Śląskiego. I dodaje: – Gdybym miał dziś podpowiedzieć opozycji główne hasło wyborcze, zwłaszcza gdyby szła pod jednym szyldem w ramach wspólnej koalicji, to postawiłbym właśnie na rozliczenie ekipy rządzącej. Kwestie społeczne, gospodarcze, geopolityczne są drugoplanowe wobec rozliczenia tej grupy, którą coraz częściej można określać jako „komuniści i złodzieje”
JUSTYNA KOĆ: Nieuznawana przez Sąd Najwyższy i Trybunał Sprawiedliwości UE Izba Dyscyplinarna nie wyraziła zgody na zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie do prokuratury sędziego Igora Tulei. To wieje już wiatr zmian czy PiS przestraszył się reakcji demokratycznego świata na doprowadzenie siłą sędziego?
MAREK MIGALSKI: Mimo że te interpretacje są alternatywne, to obydwie są możliwe. PiS-owscy nominaci, którzy w większości są koniunkturalistami, zaczynają się powoli bać, bo trochę zmieniają się społeczne nastroje. Zaczynają się obawiać o własne bezpieczeństwo po ewentualnej zmianie władzy.
Druga interpretacja, że w dalszym ciągu są na krótkiej smyczy partii rządzącej i telefon z Nowogrodzkiej nakazał im podjęcie takiej a nie innej decyzji, również jest możliwa. Oczywiście nie wiem, która interpretacja jest prawdziwa, ale jedna i druga wskazuje na to, że obóz władzy jest w kłopotach: albo zaczynają mu się buntować jego hunwejbini, albo musi w swojej chęci zawładnięcia polityczną rzeczywistością ograniczać się opinią Zachodu, Ameryki i opinii międzynarodowej czy nawet opinii publicznej w Polsce. Obie interpretacje pokazują, że
obóz władzy jest zupełnie inny niż chciał być postrzegany i oczywiście nadal chce: jako walec, który nie zatrzymuje się przed niczym i jest władny do zrobienia wszystkiego, co mu się żywnie podoba.
To by potwierdzało, co napisałem kilka dni temu dla „Rzeczpospolitej”, że rządy PiS-u się skończyły. Ten wyrok cieszy mnie także właśnie dlatego, że 24 godziny po tym jak napisałem ten tekst, rzeczywistość go uwiarygodniła.
Co ma pan na myśli mówiąc o końcu rządu PiS?
Oczywiście nie mam na myśli tego, że za miesiąc będą przedterminowe wybory, tylko że obóz władzy stracił zdolność do rządzenia, jeżeli rozumieć ją jako zmienianie rzeczywistości politycznej, społecznej, gospodarczej. W tym znaczeniu ten rząd już nie rządzi, tylko administruje sprawami publicznymi. Stracił przez wewnętrzne napięcia, choć nie tylko, zdolność do przeprowadzenia zmian i obie interpretacje, od których zaczęła pani naszą rozmowę, to potwierdzają.
To musi być także solidny prztyczek w nos dla Julii Przyłębskiej, bo prokurator Roch długo uzasadniał, dlaczego sędzia nie może być doprowadzony do prokuratury, nie zostawił także suchej nitki na decyzji o odebraniu mu immunitetu, którą wydała ta sama Izba Dyscyplinarna. Dlaczego?
O panu Rochu słyszałem ze dwa razy i przyznam, że nie interesują mnie jego motywy, tak samo jak pani Przyłębskiej. Te osoby nie są podmiotami w tej układane. W tej sprawie ważne jest, że w obozie rządzącym są duże napięcia między jednym funkcjonariuszem PiS-u a drugim. To także potwierdza moją opinię, że ten układ władzy przestał być dla nas groźny. Oczywiście on będzie gnił i to będzie nieprzyjemne i szkodliwe, ale poprzez te wewnętrzne napięcia, których ta wymiana zdań w Izbie Dyscyplinarnej jest tylko taką egzemplifikacją, widać jak na dłoni, że obóz władzy znalazł się na mieliźnie. Impet, który ta władza miała w pierwszej kadencji, osłabł. Oczywiście ten schyłek może jeszcze potrwać dwa lata, ale ta władza już nie ma zębów, co nie oznacza, że na arenie międzynarodowej przestaną nas ośmieszać.
Jako pracownik naukowy odczytuję to także z ulgą, bo oczywiście pan minister Czarnek będzie z siebie wypluwał te wszystkie głupoty, do których nas przyzwyczaił, ale nie jest już w stanie dobrać się do środowiska naukowego i edukacji tak silnie jak Ziobro dobrał się do wymiaru sprawiedliwości.
Oczywiście inną kwestią jest fakt, że pan Czarnek nie ma ani tego potencjału politycznego, ani tej zdolności, ani umiejętności i pozycji politycznej, którą ma Ziobro.
GIS zarekomendował przełożenie wyborów w Rzeszowie ze względu na pandemię. Rozumiem, że ta decyzja dobrze wpisuje się w pana poprzednią wypowiedź? Chyba że GIS naprawdę obawia się o nasze życie i zdrowie w pandemii…
To wykluczam z góry, bo ta władza od roku przyzwyczaja nas do tego, że kwestia bezpieczeństwa Polaków jest na ostatnim miejscu. Polska od początku pandemii jest na 12 miejscu, jeśli chodzi o liczbę zgonów na całym świecie, dodam, że jeżeli chodzi o potencjał demograficzny to zajmujemy 36 pozycję. Jak widać zatem, władza niewiele sobie robiła z naszego bezpieczeństwa, o czym mówiły wybory prezydenckie i wszystkie inne działania rządu, wśród których priorytetem na pewno nie była ochrona zdrowia Polaków przed pandemią.
Być może to oznacza, że jest tak wielka obawa o wygraną kandydatki PiS-u w Rzeszowie, że trzeba dać jej więcej czasu, natomiast
jestem prawie pewny, że za tą decyzją stały względy czysto polityczne i jakaś kalkulacja polityczna.
Powiedział pan, że weszliśmy w okres gnicia władzy. Czy PiS będzie zdolny do utrzymania poparcia? Jaką rolę odegrać tu mogą fundusze unijne?
Proszę zwrócić uwagę, że PiS nigdy z czoła sondaży nie zniknął. Ostatni sondaż, który widziałem, pokazywał, że PiS ma 36 proc., a największa formacja opozycyjna, jak określa się KO, ma 17 proc. To pokazuje skalę problemów Platformy, bo jeżeli po 6 latach fatalnych rządów PiS-u największa partia opozycyjna ma połowę poparcia partii rządzącej, to dobrze nie jest. Oczywiście to zostało uzupełnione przez prawie 20 proc. Hołowni, ale to nie zmienia faktu, że PiS nadal jest liderem słupków poparcia.
Co do funduszy unijnych, to będą odgrywać ogromną rolę. Już wiemy, że te pieniądze z Funduszu Odbudowy PiS chce przeznaczyć nie na odbudowę Polski, tylko na wzmocnienie PiS-u. Dlatego opozycja ma taki problem z przegłosowaniem zgody na to, bo wszyscy zdają sobie sprawę, że te pieniądze pójdą na propagandę i na umocnienie rządów PiS-u. Rozumiem zatem ten dylemat opozycji.
Co powinna robić opozycja?
Właściwie wystarczy tylko hasło „rozliczyć złodziei i bandytów”. Gdybym miał dziś podpowiedzieć opozycji główne hasło wyborcze, zwłaszcza gdyby szła pod jednym szyldem w ramach wspólnej koalicji, to postawiłbym właśnie na to.
Rządzący dają kupę powodów, aby wkurzać ludzi. Wystarczy pójść tylko pod hasłem, że wszystkich się rozliczy i powsadza do więzienia.
Kwestie społeczne, gospodarcze, geopolityczne są drugoplanowe wobec rozliczenia tej grupy, którą coraz częściej można określać jako „komuniści i złodzieje”. Dla coraz większej liczby wyborców rozliczenie obecnie rządzących jest najsilniejszą emocją społeczną. Jeżeli opozycja tej emocji nie obsłuży, to ci wyborcy mogą zostać po prostu w domu.
Spotkanie Kaczyński-Gowin-Ziobro odbyło się na neutralnym gruncie, umówione przez mediatora. To żart?
Rzeczywiście to brzmi, jakby rodzina Soprano spotykała się rodziną Corleone i do tego jeszcze z mafią rosyjską, na Kubie w Hawanie, gdzie wspólnie mieliby dokonać podziału łupów. Smutne, że to naprawdę tak wygląda, bo jeżeli muszą szukać neutralnego gruntu, aby się spotkać i porozmawiać w koalicji, to pokazuje to skalę napięć wewnątrz. Oczywiście, że są one prowokowane zarówno przez Ziobrę, jak i przez Gowina, przez Kaczyńskiego również.
Oni się wszyscy nawzajem straszą, ale przyśpieszonych wyborów na razie nie będzie, bo ten układ jest w dalszym ciągu funkcjonalnie korzystny dla wszystkich trzech stron. Chyba że Kaczyński będzie chciał pozbyć się władzy, aby przerzucić tego gorącego kartofla do opozycji. Jeżeli jednak odrzucić tę koncepcję, to w ich interesie jest dogadać się. Oceniam, że
największe szanse na wcześniejsze wybory, jeżeli już, będą pół roku przed konstytucyjnym terminem.
Na dziś nie sądzę, bo ani Gowin nie jest dogadany z opozycją, ani Ziobro z Konfederacją, zatem obstawiam, że rozmowy zakończą się sukcesem w postaci trwania koalicji. Interpretuję to spotkanie jako spotkanie trzech rodzin mafijnych, które dzielą dzielnice miasta między siebie, bo ostatnio zaczęli wchodzić sobie w teren i trzeba to na nowo zdefiniować. Nie sądzę, żeby konsekwencją było wezwanie suwerena do rozliczenia 6 ostatnich lat.
Prezydent Joe Biden odwiedzi w Europie trzy stolice: Brukselę, Londyn i Bratysławę. Do Warszawy nie zawita. Czy pana zdaniem Andrzej Duda doczekał się już chociaż telefonu z Waszyngtonu?
Gdyby do rozmowy doszło, to na pewno byśmy się o tym dawno dowiedzieli. Andrzej Duda zawiadomiłby o tym na TikToku, Instagramie i wszystkich możliwych mediach społecznościowych.
Mamy problem, bo ta ekipa z Andrzejem Dudą na czele doprowadziła do sytuacji, że najpotężniejszy człowiek na świecie jest wobec naszego kraju czy władz naszego kraju bardzo krytyczny.
Powody są banalne, ale trzeba je głośno powiedzieć. Po pierwsze ta ekipa postawiła wszystko na jedną kartę – Donalda Trumpa, łącznie z tym, że miała problem z pogratulowaniem Bidenowi zwycięstwa. Po drugie, ponieważ reprezentują środkowo-europejski trumpizm, czyli coś ohydnego i wstrętnego z punktu widzenia ideowego dla Bidena. Trudno się zatem dziwić, że Biden omija szerokim łukiem nasz kraj, tylko cenę za ten stosunek amerykańskiego prezydenta do Polski zapłacimy my wszyscy, a nie rządząca ekipa.
Zachowanie Joe Bidena jest odczytywanie w stolicach europejskich i nie tylko, mam tu na myśli np. Moskwę. To jest dla nas niepokojące, bo mamy dziś dużo mniej sympatii w Waszyngtonie niż przez całe lata po 1989 roku. Winę za to ponosi osobiście prezydent Duda i cały ten obóz.
Co robi w tej sytuacji Duda? Powołuje jakiś mini-MSZ dla Szczerskiego, to jakaś rada z dziwną nazwą, żeby Szczerski mógł się pobawić, bo nigdzie na świecie go nie chcieli.
Duda próbował załatwić mu robotę we wszystkich organizacjach międzynarodowych, ale bez sukcesu. Dał mu zatem zabawkę w postaci mini-MSZ, gdzie będzie mógł na mapie rozrysowywać współczesne wojny. A to wszystko odbywa się w obliczu potencjalnego ataki Rosji na Ukrainę, wzrastającego napięcia w relacjach międzynarodowych i szalejącej ciągle pandemii.
Zdjęcie główne: Marek Migalski, Fot. Uniwersytet Śląski