Polskę bez cienia przesady można nazywać ważną siłą światowej siatkówki. Od momentu, gdy biało-czerwoni wrócili do grona faworytów wielkich imprez, zabrakło tylko jednego – medalu olimpijskiego. Aby zmienić to za rok w Tokio, trzeba wygrać trudny turniej eliminacyjny. W Gdańsku nie ma miejsca na pomyłkę.
Jedną z największych zagadek siatkówki jest sposób rozdawania miejsc w turnieju olimpijskim. Decyzją FIVB o najważniejsze sportowe trofeum może nie zagrać mistrz świata. Pewny występu w Igrzyskach jest tylko gospodarz, Japonia, reszta ekip walczy o 11 miejsc w specjalnych turniejach. A kwalifikacje te wepchnięte są w i tak napięty do granic możliwości terminarz. Reprezentacja Polski może zagrać w tym sezonie nawet 50 meczów – to więcej, niż rok temu, gdy sięgała po złoto mundialu.
Od początku wiadomo było jednak, że trzy z nich będą absolutnym priorytetem. Właśnie te, które kadra rozegra 9, 10 i 11 sierpnia w Gdańsku. Każdy z nich będzie jak finał.
Wygrać finał finałów
Przypuszczać można, że finał finałów obejrzymy 10 sierpnia o godzinie 15:00. Właśnie wtedy, w drugiej kolejce turnieju, zmierzą się jego niezaprzeczalni faworyci: Polska i Francja. Gdy po przeciwnych stronach siatki staną m.in. wybitni przyjmujący Wilfredo León i Earvin N’Gapeth, można spodziewać się świetnego meczu.
To właśnie Francuzi są najtrudniejszym rywalem Polski w drodze na Igrzyska. Niewykluczone, że sobotni mecz zadecyduje o triumfie w gdańskich kwalifikacjach. Na pewno ekipa Laurenta Tillie nie jest dla Polski rywalem wygodnym. Nawet na mistrzowskim mundialu musieliśmy uznać wyższość Francuzów. W ostatnim bezpośrednim starciu, w Lidze Narodów, Les Blues zwyciężyli 3:1. Trudno jednak wyciągać nadmierne wnioski z tamtego spotkania – nie tylko minęły aż dwa miesiące, lecz także grano w zupełnie innych składach. W Polsce z tamtej wyjściowej szóstki zagrać może tylko atakujący Dawid Konarski.
Bardziej wymierna jest analiza ostatnich meczów towarzyskich. I tu Francuzi zaimponowali – dwukrotnie pokonali Amerykanów, 3:0 i 3:1,
czym udowodnili, że trener Laurent Tillie dobrze przygotował ich do najważniejszego turnieju sezonu. Przyznawał to Trévor Clévenote. W rozmowie z dziennikiem L’Équipe francuski przyjmujący wyrażał zadowolenie z gry obronnej całego zespołu i podkreślał, że do Gdańska jadą z dużą pewnością siebie.
Wykorzystać wzmocnienie
Tymczasem polski selekcjoner, Vital Heynen, ma nad czym się zastanawiać. Tegoroczny Memoriał Huberta Jerzego Wagnera niekoniecznie uspokoił kibiców przed eliminacjami. Co prawda nasza reprezentacja pokonała 3:1 Serbów i 3:0 Finów, lecz porażka 1:3 z Brazylią dała do myślenia.
Tej przegranej nie można wyolbrzymiać, nie można jej też jednak lekceważyć. Niepokoiła szczególnie słabsza dyspozycja kapitana, Michała Kubiaka.
Kibice liczą, że stworzy on z debiutującym w biało-czerwonych barwach Wilfredo Leónem, gwiazdorską parę przyjmujących.
Gra dla Polski Leóna, jednego z najlepszych siatkarzy świata, to oczywiście ogromne wzmocnienie, ale można żałować, że Kubańczyk nie mógł zadebiutować wcześniej. Jego pierwszym poważnym wyzwaniem będzie najważniejszy turniej sezonu. Tymczasem ewidentnie zawodnik musi się jeszcze dotrzeć z kolegami.
Słabsze drużyny najczęściej dopasowują grę pod swojego lidera – tak gra np. klub Leóna, Sir Safety Perugia. W polskiej kadrze rozgrywający mają jednak większy wybór w ataku i rozdzielają piłki między kilku zawodników, przez co gracz może dłużej czekać na swoją szansę i potrzebować więcej czasu na rozgrzanie. León jest raczej przyzwyczajony do gry, w której dostaje dużo piłek od razu. Ponadto i Fabian Drzyzga, i Grzegorz Łomacz muszą pamiętać o jego olbrzymim zasięgu i umiejętnie pogodzić szybkość rozegrania z wykorzystaniem atutów przyjmującego.
Pod nieobecność kontuzjowanego Bartosza Kurka można się bowiem spodziewać, że w przełomowych momentach to właśnie nowy reprezentant będzie kluczową postacią polskiego ataku.
Przegonić demony przeszłości
Oczywiście nie można skupiać się tylko na Francuzach. Na początek trzeba pewnie wygrać mecz z Tunezją. Teoretycznie jest to najsłabszy w stawce rywal i chyba nawet najwięksi tunezyjscy optymiści nie nastawiają się, że zobaczą swoją ekipę w Tokio. Na zeszłorocznym mundialu mistrzowie Afryki ugrali zaledwie dwa sety. Ale lekceważące podejście może faworytów wiele kosztować.
Wiemy to na przykładzie meczów ze Słowenią. Zespół ten przywodzi niezbyt miłe wspomnienia: dwukrotnie stanął nam na drodze do medali mistrzostw Europy. W 2015 roku sensacyjnie przegraliśmy w ćwierćfinale 2:3, dwa lata później było jeszcze gorzej – Słoweńcy rozbili grającą u siebie Polskę 3:0 w barażu o 1/4 finału.
Ten mecz muszą mieć w pamięci nasi zawodnicy, by demony nie powróciły w decydującym o awansie na Igrzyska momencie.
Wszystkie rozważania, statystyki, przeszłość i zdobyte trofea staną się nieważne w piątek o 17:00, gdy pierwszy zawodnik podrzuci piłkę do serwu. Liczyć będzie się dyspozycja dnia, chłodne głowy i skuteczne ataki. Każda zepsuta zagrywka, każdy aut, blok czy nierozważnie użyty challenge mogą mieć konsekwencje. Obyśmy za rok wspominali ten turniej jako początek drogi mistrzów świata do olimpijskiej chwały.
Mecze Polski w turnieju eliminacyjnym:
9.08 • 17:00 – Polska – Tunezja
10.08 • 15:00 – Polska – Francja
11.08 • 15:00 – Polska – Słowenia
Zdjęcie główne: Polscy kibice na meczu siatkówki, Fot: Piotr Drabik, licencja Creative Commons