– Mamy do czynienia z kolejnym złamaniem prawa w parlamencie, kolejną odsłoną poczucia bezkarności i arogancji władzy – mówią posłowie PO i składają zawiadomienie do prokuratury. Chodzi o sprawę posła PiS-u, który nielegalnie brał udział w głosowaniach po wygaśnięciu mandatu. Konrad Głębocki 5 czerwca został mianowany na ambasadora Polski we Włoszech. Politycy opozycji liczą na to, że prokuratura “podejdzie do sprawy bardzo poważnie”. To nie pierwszy przypadek złamania prawa w parlamencie.

Nielegalne głosowania “w dobrej wierze”

5 czerwca prezydent Andrzej Duda mianował Konrada Głębockiego na stanowisko ambasadora Polski we Włoszech. Od tego momentu poseł nie powinien uczestniczyć w głosowaniach Sejmu. Zgodnie z art. 103 ust. 1 Konstytucji RP mandatu posła nie można łączyć m.in. z funkcją ambasadora. Zasady głosowania określają również przepisy Kodeksu Wyborczego. “Wygaśnięcie mandatu posła niezwłocznie stwierdza w drodze postanowienia” – brzmi artykuł 249 ust. 1 Kodeksu wyborczego.

Czyli 5 czerwca mandat posła wygasł. To jednak nie przeszkodziło Konradowi Głębockiemu wziąć udziału w głosowaniach jeszcze 6, 7 i 15 czerwca. Oznacza to, że łącznie polityk brał udział w sumie w 175 głosowaniach.

Do sprawy odniósł się dyrektora Centrum Informacyjnego Sejmu. Według Andrzeja Grzegrzółki polityk PiS-u brał udział w głosowaniach jako “w dobrej wierze urzędujący parlamentarzysta”.

Reklama

– Udział posła w głosowaniach, mimo że kolizyjny w stosunku do obowiązujących przepisów, należy traktować jako aktywność, która nie miała zasadniczego wpływu na decyzje podejmowane w sali plenarnej. Głos nie był w żadnej mierze przeważający, ani decydujący dla prowadzonych rozstrzygnięć – tłumaczy Grzegrzółka.

PO: To przestępstwo, przekraczane są kolejne granice

Innego zdania są politycy PO. – Mamy do czynienia z kolejną bulwersującą sprawą, z kolejnym złamaniem prawa w parlamencie, kolejną odsłoną poczucia bezkarności i arogancji władzy marszałka Kuchcińskiego i obozu PiS-u – mówi poseł Marcin Kierwiński.

Dlatego politycy opozycji postanowili złożyć zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. – Naruszane są kolejne standardy pracy w Sejmie i przekraczane kolejne granice. Nie ma na to naszej zgody. Jeżeli prokuratura nie zajmie się sprawą teraz, to przyjdzie czas, że i tak zajmie się nielegalnymi zachowaniami polityków PiS-u w Sejmie – dodaje Kierwiński.

To nie pierwsza odsłona łamania prawa w Sejmie. – 14 kwietnia 2016 roku posłanka Małgorzata Zwiercan podczas głosowania nad wyborem sędziego do TK zagłosowała także za swojego klubowego kolegę. Sprawa do dzisiaj nie jest wyjaśniona, choć są na to jasne dowody. 16 grudnia 2016 doszło do obrad Sejmu, który został zamknięty przed posłami opozycji i mediami. Sprawa do dzisiaj trwa – wylicza Monika Wielichowska. – To przestępstwa, które nie mogą ujść na sucho. Ale do tego potrzebna jest niezależna prokuratura, której dzisiaj nie ma – mówi posłanka PO.

Czy doszło do celowego złamania prawa, czy to efekt bałaganu? – Podejrzewamy, że budowana była sztuczna większość na głosowaniach w Sejmie i PiS celowo złamał prawo – przyznaje poseł Zbigniew Konwiński. 6 czerwca miały miejsce dwa ważne głosowania: nad wotum nieufności dla minister Elżbiety Rafalskiej i wicepremier Beaty Szydło. – Niezależnie od tego, czy to skrajny bałagan, czy przestępstwo popełnione celowo, to nie zmienia faktu, że zostało popełnione – dodaje poseł PO.

Tymczasem szef klub parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki odpowiedział na briefingu w Sejmie: – Rzeczywiście, poseł głosował, trzykrotnie, w trzech głosowaniach, a ich było wtedy sporo. Jednak nie miała miejsca taka sytuacja, że ten jego głos był decydujący, jego udział nie podważa wyniku głosowań. Jak dodał, całe zamieszanie to “jakby niedopatrzenie” ze strony Kancelarii Prezydenta, która na czas nie przekazała informacji Sejmowi.


Zdjęcie główne: Sala sejmowa, Fot. Flickr/Kancelaria Sejmu/Krzysztof Białoskórski, licencja Creative Commons

Reklama