I Prezes Sądu Najwyższego przerywa urlop i wraca do pracy, bo “sytuacja jest dynamiczna”. – Nie wyobrażam sobie innej decyzji – komentuje w rozmowie z wiadomo.co poseł PO Borys Budka. Były minister sprawiedliwości mówi też o kolejnej nowelizacji ustawy o SN, która ma zmienić zasady wyboru I Prezesa. Może zostać przyjęta w Sejmie jeszcze w tym tygodniu. Według byłego ministra sprawiedliwości to PiS przechodzi do planu B – po to, aby jak najszybciej “przejąć kontrolę nad tym organem”. A Nowogrodzka wskazała już nowego prezesa. Zgodnie z konstytucją kadencja prof. Małgorzaty Gersdorf mija w 2020 roku.
Prof. Gersdorf wraca do pracy
– 17 lipca 2018 roku Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego prof. dr hab. Małgorzata Gersdorf przerwała urlop wypoczynkowy i powróciła do pracy – taki komunikat prasowy pojawił się na stronie internetowej Sądu Najwyższego.
Z tego, co udało nam się dowiedzieć, prof. Gersdrof chce być na miejscu, bo “sytuacja jest dynamiczna”. Wcześniej informowano, że do pracy ma wrócić w poniedziałek 23 lipca. Podkreślając cały czas, że pozostaje I Prezesem SN, zgodnie z konstytucją, ale wbrew temu, co mówią politycy partii rządzącej i prezydent. Eksperci nie mają wątpliwości, że nie można zwykłą ustawą skrócić 6-letniej kadencji I Prezesa.
Walka PiS o Sąd Najwyższy
Przypomnijmy, według nowelizacji ustawy o SN 3 lipca w stan spoczynku przeszli sędziowie SN, którzy ukończyli 65. rok życia. Mogą oni jednak dalej pełnić funkcję, jeśli do 2 maja złożyli stosowne oświadczenie i przedstawili odpowiednie zaświadczenia lekarskie, a prezydent RP wyraził zgodę na dalsze zajmowanie stanowiska sędziego SN.
Prof. Małgorzata Gersdorf skończyła właśnie 65 lat i nie złożyła takiego oświadczenia. Według rządzących jest zatem sędzią w stanie spoczynku. Andrzej Duda zdecydował, że pełniącym obowiązki do czasu wyboru nowego prezesa będzie sędzia Józef Iwulski. Jako swojego zastępcę wskazała go także prof. Gersdorf. Na wspólnej konferencji prasowej oświadczyli, że Iwulski nie jest “zastępcą, a tym bardziej następcą I Prezes Sądu Najwyższego”, a jedynie zastępuje ją “w razie, gdy będzie nieobecna”.
Prof. Małgorzata Gersdorf nie ma żadnych planów orzeczniczych, ma zajmować się kierowaniem instytucją. Ale jej powrót oznacza, że Józef Iwulski przestaje zastępować I Prezesa SN.
Nowe zasady wyboru I Prezesa
Jednym z powodów powrotu prof. Małgorzaty Gersdrof z urlopu jest zapewne kolejna nowelizacja ustawy o SN, która ma być jeszcze w tym tygodniu przyjęta przez Sejm. Zakłada ona zmianę w procedurze wyboru I Prezesa SN. Według nowej propozycji Zgromadzenie Ogólne Sędziów wybiera i przedstawia prezydentowi kandydatów na prezesa niezwłocznie po obsadzeniu 2/3 liczby stanowisk sędziów SN. Obecnie Zgromadzenie może tego dokonać dopiero, gdy obsadzone są niemal wszystkie stanowiska.
Sąd Najwyższy wydał negatywną opinię dotyczącą tego projektu. “Z przykrością należy stwierdzić, że są one przykładem skrajnie instrumentalnego wykorzystywania prawa do osiągania doraźnych celów politycznych. Taki sposób stanowienia prawa pozostaje w ewidentnej sprzeczności z ideą rządów prawa, wpisując się natomiast w koncepcję rządów prawem. Jak wskazuje się w literaturze zagranicznej, różnica polega na tym, że w systemie rządów prawa, prawo pełni rolę czynnika zapobiegającego nadużyciu władzy, zaś w systemie określanym jako rządy prawem staje narzędziem opresji wykorzystywanym z powołaniem się na zasadę legalizmu” – czytamy w oświadczeniu SN.
Budka: PiS próbuje iść na totalny “rympał”
KAMILA TERPIAŁ: Prof. Małgorzata Gersdorf wraca z urlopu. Jak tłumaczy rzecznik SN, chce być na miejscu, bo dużo się dzieje. Dobra decyzja?
BORYS BUDKA: Nie wyobrażam sobie innej decyzji. Pierwsza Prezes wielokrotnie powtarzała, że nie odda walkowerem niezależności Sądu Najwyższego. Teraz, gdy PiS przyspiesza z polityczną czystką w SN, obecność profesor Gersdorf jest absolutnie konieczna. Cieszę się, że zdecydowała się na ten ruch.
Ma to związek z najnowszą nowelizacją ustawy o SN?
Wszystko wskazuje na to, że kolejna nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym może mieć miejsce jeszcze w tym tygodniu. Pomimo tego, że nie ma jej w porządku obrad, większość sejmowa kolejny raz może zrobić “wrzutkę” na ostatnią chwilę. Dla mnie jest rzeczą oczywistą, że podczas prac nad tą ustawą musi być słyszalny głos Sądu Najwyższego. A jego reprezentantem jest właśnie Pierwsza Prezes.
Sąd Najwyższy wydał opinię o tym projekcie: “Propozycje w nim zawarte są przykładem skrajnie instrumentalnego wykorzystywania prawa do osiągania doraźnych celów politycznych”. O co rządzącym chodzi?
PiS udowadnia, że od samego początku nie chodziło o żadną reformę Sądu Najwyższego, a wyłącznie o przejęcie kontroli nad tym organem. W najnowszej nowelizacji już nie kryją, że poprzez polityczną Krajową Radę Sądownictwa i absolutnie uległego prezydenta, Kaczyński i Ziobro chcą zainstalować w SN swoich ludzi – biernych, miernych, ale wiernych. Ponieważ zdecydowana większość sędziów nie dała się skusić szybkiemu awansowi, który mogli zawdzięczać rządzącym politykom, PiS przechodzi do planu B. Obniża wymagania merytoryczne dla kandydatów na sędziów Sądu Najwyższego. Chce powtórzyć scenariusz z Trybunału Konstytucyjnego i KRS. Wszyscy widzimy, jak niski poziom merytoryczny, że o etyczno-moralnym nie wspomnę, reprezentują nominaci tej władzy. Wystarczy posłuchać wypowiedzi sędzi Julii Przyłębskiej czy niektórych członków KRS.
Ale to nie wszystko. PiS próbuje iść na totalny “rympał”. W propozycjach dotyczących procesu nominacji nowych sędziów do Sądu Najwyższego znalazło się wiele rozwiązań sprzecznych z konstytucją, które czynią proces wyboru absolutnie nietransparentnym. Po pierwsze, KRS będzie mogła odrzucać wnioski kandydatów z przyczyn formalnych bez żadnego uzasadnienia. Czyli na przykład na podstawie “czarnej listy”, którą prezentowała poseł Pawłowicz. Co więcej, wyłącza się kontrolę sądową takich decyzji. To sąd kapturowy w czystej postaci.
Po drugie, w razie zaskarżenia do sądu administracyjnego uchwały rady o wskazaniu konkretnego kandydata, prezydent nie będzie musiał czekać na rozstrzygnięcie sądu. Będzie mógł powołać sędziego. I nawet, jeśli sąd uzna, że uchwała była wadliwa, miejsce w Sądzie Najwyższym będzie obsadzone. Przypomina się słynne zdanie z filmu Barei: “Nie mamy pana płaszcza i co nam pan zrobi?!”.
Po trzecie, PiS stwarza szybką ścieżkę dla swoich ludzi do SN. Daje możliwość, by Rada mogła wskazać prezydentowi kandydata nawet, jeśli nie dołączył on żadnych wymaganych procedurą dokumentów. W istocie może się okazać, że w ciągu kilku dni Sąd Najwyższy zostanie przejęty przez prawników, którzy dziś świadczą usługi dla rządzących, albo którzy już im służyli. Nie zdziwię się, jeśli kolejny raz Zbigniew Ziobro sięgnie po sędziego Andrzeja Kryże, swojego byłego zastępcę w resorcie sprawiedliwości, który skazywał w stanie wojennym polskich opozycjonistów. To staje się już normą, że za tzw. dekomunizację zabierają się byli funkcjonariusze PRL-owskiego aparatu represji.
PiS zdecyduje się na “siłową” zmianę na stanowisku prezesa?
Ostatnim etapem będzie z pewnością próba wskazania prezydentowi nowego Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, rzecz jasna wbrew konstytucji, tak jak stało się w przypadku Trybunału Konstytucyjnego. Idę o zakład, że odpowiedni kandydata już został wskazany na Nowogrodzkiej. Pozostaje tylko otwarte pytanie, czy PiS zdecyduje się na wariant siłowy, jeśli sędziowie Sądu Najwyższego nie będą uznawali niekonstytucyjnych działań większości parlamentarnej. Najbliższe dni pokażą.
Zdjęcie główne: Prof. Małgorzata Gersdorf, Fot. Katarzyna Czerwińska/Kancelaria Senatu, licencja Creative Commons