Wybory samorządowe prawdopodobnie odbędą się niezgodnie z ordynacją. Znowelizowane przez PiS przepisy wymagają kamer we wszystkich lokalach wyborczych. Problemem jest też niedostosowanie zapisanych w kodeksie wyborczym terminów do tych, jakie mają sądy administracyjne, które rozpatrują odwołania. – Trzeba szybko nowelizować kodeks wyborczy albo przełożyć jesienne wybory samorządowe na wiosnę – twierdzi Andrzej Maciejewski, szef sejmowej komisji samorządu terytorialnego.

Wybory wiosną?

O możliwości nieważności wyborów mówi na łamach “Gazety Wyborczej” Andrzej Maciejewski z Kukiz ’15, szef sejmowej komisji samorządu terytorialnego. – Trzeba szybko nowelizować kodeks wyborczy albo przełożyć jesienne wybory samorządowe na wiosnę – mówi.

Problemów jest kilka, wśród najważniejszych można wyliczyć obowiązek zainstalowania kamer w lokalach wyborczych, które miały na bieżąco transmitować sytuację na sali. Problem stanowią też niejasne przepisy, które mówią o podziale kompetencji między władzami samorządowymi a urzędnikami wyborczymi.

Kamery vs RODO

RODO to nowe przepisy ujednolicające sprawę danych osobowych na terenie Unii, które wchodzą w życie za dwa dni. Przepisy mają zapewnić lepszą ochronę danych osobowych i zaostrzają zasady ich przetrzymywania. Transmisja online z lokali wyborczych stoi w sprzeczności z nowymi przepisami.

Wcześniej zastrzeżenia do kamer w lokalach wyborczych miał główny inspektor ochrony danych osobowych (GIODO). Jego zdaniem taki monitoring ujawniałby nie tylko wizerunki, ale też zachowania osób biorących udział w głosowaniu, a także ich miejsce zamieszkania.

Reklama

– Ostrzegaliśmy, że tak będzie – mówi nam Jacek Protas, wiceprzewodniczący Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. – Wprowadzenie takiego monitoringu w lokalach jest też niezgodne z konstytucją, bo to zaglądanie przez ramię wyborcy w momencie, kiedy oddaje swój głos.

Mleko się rozlało

Problemem jest też niedostosowanie zapisanych w kodeksie wyborczym terminów do tych, jakie mają sądy administracyjne, które rozpatrują odwołania wyborcze.

– Sądy nie zdążą rozpatrzyć ewentualnych odwołań. Do tej pory ten czas był odpowiednio dłuższy, tak żeby zgodnie z zasadami sądy zdążyły rozpatrzyć sprawy, np. odwołania od przyjętego podziału na obwody wyborcze – mówi Jacek Protas i dodaje: – Teraz mleko już się rozlało.

Tego się nie da zrobić

Już od początku trwania prac nad nowelizacją Państwowa Komisja Wyborcza i członkowie Komisji ostrzegali o możliwych kłopotach z przeprowadzeniem wyborów.

– Od samego początku, kiedy trwał proces nowelizacji kodeksu wyborczego, zwracaliśmy w Komisji uwagę, że te zmiany spowodują chaos. Nie wprowadza się tak poważnych zmian na kilka miesięcy przed wyborami. Okazało się, że mieliśmy rację, ale nikt nas nie słuchał – mówi Jacek Protas i wymienia pozostałe elementy nowelizacji, które budziły wątpliwości ekspertów: – Brak urzędników wyborczych, chaos przy przygotowywaniu kart do przeprowadzenia wyborów, to wszystko doprowadza do tego, że rzeczywiście proces może być zagrożony, a wynik zmanipulowany – dodaje wiceprzewodniczący Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej.

Wybory ważne, czy nie

Szef PKW Wojciech Hermaliński uspokaja jednak, że o ważności wyborów decydują dokumenty, procedury czy zeznania członków komisji. Kamery czy ich brak w lokalach wyborczych nie będą mieć znaczenia.
Jednak nie da się pominąć faktu, że według nowelizacji każdy lokal powinien rejestrować przebieg wyborów i udostępniać transmisję online. Jeżeli tak się nie stanie, wybory będą przeprowadzone niezgodnie z przepisami.

Na razie rząd nie planuje jednak nowelizacji przepisów. – Nie wyobrażam sobie ani nowelizacji kodeksu, ani tym bardziej przekładania wyborów samorządowych. W tej sprawie ufam nowej szefowej Krajowego Biura Wyborczego, jesteśmy w ciągłym kontakcie – mówił rano w TVN24 minister Joachim Brudziński.

– Pan minister stosuje wykręty zamiast przyznać się do błędu i szybko znowelizować ustawę, aby wykreślić zapis o kamerach lub wydłużyć vacatio legis – komentuje Jacek Protas.

Wybory na zasadach PiS

O potrzebie zmian w zasadach przeprowadzania wyborów w PiS-ie mówiono od dawna. W lipcu ubiegłego roku na kongresie w Przysusze prezes PiS Jarosław Kaczyński wyjaśnił, co należy, jego zdaniem, zmienić. Prócz pomysłów dotyczących JOW-ów prezes mówił  o pomyśle przezroczystych urn, kamer internetowych w każdym lokalu wyborczym, zmianie sposobu liczenia głosów i przechowywania kart.

Pół roku później, w styczniu, PiS znowelizował przepisy, zmieniając zapisy czterech ustaw: kodeksu wyborczego oraz ustaw o samorządzie gminnym, powiatowym, wojewódzkim i o ustroju miasta stołecznego Warszawy.

Zmiany w kodeksie wyborczym wprowadziły m.in. dwukadencyjność wójtów, burmistrzów i prezydentów miast – ma być ona liczona od najbliższych wyborów samorządowych. Zgodnie z nowelą kadencja rad gmin i powiatów oraz sejmików wojewódzkich wynosić będzie pięć lat. Jednomandatowe okręgi wyborcze (JOW-y) będą obowiązywać tylko w gminach do 20 tys. mieszkańców.

Po nowelizacji przepisów praca wszystkich z około 30 tys. obwodowych komisji wyborczych ma być rejestrowana i udostępniana w trybie online.

Kadencja obecnej Państwowej Komisji Wyborczej wygaśnie po wyborach parlamentarnych w 2019 r. Zostanie ona obsadzona zgodnie z nowymi przepisami: siedmiu na dziewięciu jej członków ma być powoływanych przez Sejm. Dotychczas członków delegował Trybunał Konstytucyjny, Naczelny Sąd Administracyjny i Sąd Najwyższy.

Według nowych przepisów do przeprowadzenia wyborów potrzeba też będzie ponad 5 tys. urzędników wyborczych, powinni zostać powołani do 1 maja. PKW ciągle informuje o braku wystarczającej liczby kandydatów.

– Gdyby nie to, że wójtowie, burmistrzowie czy starostowie wyznaczali swoich urzędników, to mielibyśmy już problem przy ostatnich wyborach. W tej chwili wójt czy burmistrz nie ma takiej możliwości, bowiem musiałby wyznaczać swojego pracownika na urzędnika wyborczego w innej gminie, co jest absurdalne – komentuje Jacek Protas.


Zdjęcie główne: Fot. Lukas Plewnia, licencja Creative Commons

Reklama