Komisja Europejska wymusza na rządzie podjęcie pewnych działań legislacyjnych, które mają przywrócić stosowanie praworządności, a rząd, czy Sejm, tworzą zasłonę dymną i udają, że cokolwiek zmieniają – mówi prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista i prawnik, komentując dla nas decyzję Komisji Europejskiej w sprawie Polski. Na razie KE nie wstrzymuje procedury art. 7 wobec Polski.
JUSTYNA KOĆ: Na tym etapie nie ma mowy o wycofaniu procedury art. 7 wobec Polski – mówi Komisja Europejska. Zaskoczyła pana decyzja Komisji? Ostatnio słychać było głosy, że dojdzie do porozumienia, tymczasem KE dała Polsce czas do 26 maja.
MAREK CHMAJ: Komisja posiada dobre informacje na temat polskiego systemu prawa i tych naruszeń praworządności, które miały miejsce. Te pozorowane działania podjęte przed polski rząd w marcu i kwietniu tego roku nie przekonały nie tylko nas w Polsce, ale i Komisji Europejskiej.
Poseł Karol Karski stwierdził, że porozumienie zostało już zawarte przez premiera Mateusza Morawieckiego i przewodniczącego Komisji Europejskiej Jeana-Claude’a Junckera. Tu może chodzić o jakieś kuluarowe rozmowy, o których nie wie opinia publiczna?
Trudno powiedzieć. Pamiętajmy o tym, że informacje na temat zmian w polskim systemie prawnym i o poszczególnych ustawach wpływają do Komisji nie tylko z polskiego rządu, ale też od wielu innych instytucji czy też organizacji pozarządowych.
Komisja chce mieć jak najbardziej szczegółowe informacje nt. podjętych działań legislacyjnych i zapewne uznała, że te działania są absolutnie niewystarczające i nie zmieniają tych naruszeń praworządności, do których doszło.
W ramach “dialogu” z Unią rząd Polski ograniczył skargę nadzwyczajną i zmienił sposób wyboru asesorów, to odpowiedź na część zarzutów KE.
To ciągle za mało. Instytucja skargi nadzwyczajnej dalej pozostaje. To absolutne kuriozum, ponieważ umożliwia podważanie prawomocnych rozstrzygnięć, które zapadły w ciągu ostatniego 20-lecia. To oznacza chaos dla systemu prawnego, brak przewidywalności, brak stabilności i przede wszystkim utrudnienia obrotu gospodarczego.
Poza tym podjęto w końcu decyzję o publikacji wyroków Trybunału Konstytucyjnego, z zastrzeżeniem, że wyroki te zostały wydane, jak podkreślali projektodawcy, z naruszenia prawa. Tylko że to nie Sejm ma oceniać wyroki Trybunału.
Zgodnie z konstytucją wyroki TK są ostateczne i wymagają natychmiastowej publikacji. Żeby opublikować zaległe wyroki Trybunału, nie trzeba było uchwalać żadnej ustawy.
Czy pana zdaniem to, co robi rząd, to realna próba porozumienia z Komisją Europejską?
Czy to jest realna próba porozumienia, trudno mi powiedzieć, dla mnie są to działania, których skala jest najmniejsza z możliwych. Komisja Europejska wymusza na rządzie podjęcie pewnych działań legislacyjnych, które mają przywrócić stosowanie praworządności, a rząd, czy Sejm, tworzą zasłonę dymną i udają, że cokolwiek zmieniają.
W dalszym ciągu jest jednak szereg przepisów konstytucji, które zostały złamane i nie zostało to w żaden sposób naprawione.
W dalszym ciągu mamy nielegalnie odwołaną Krajową Radę Sądownictwa, która zgodnie z art. 187 ust. 3 konstytucji wybrana została na 4-letnią kadencję. Został wprowadzony niezgodny z konstytucją przepis, na podstawie którego członków KRS nie wybiera zgromadzenie sędziowskie, tylko Sejm. Mamy skrócenie 6-letniej kadencji Pierwszego Prezesa SN, co jest złamaniem art. 183 ust. 3 konstytucji. Mamy szereg uprawnień przyznanych prezydentowi, np. uprawnienie do określania regulaminu SN czy podanie decyzji o tym, którzy sędziowie po ukończeniu 65. roku życia mogą orzekać dłużej, a którzy nie.
Wiadomo, że KRS jest i była dla Komisji bardzo istotna, bo to ciało obsadza sędziów w SN, wymienia kadry. Już w grudniu KE informowała, że wygaszenie kadencji i powołanie nowych członków jest poważnym naruszeniem. W międzyczasie PiS wymienił już członków KRS. Czy można tu jeszcze myśleć o jakimś powrocie do sytuacji wcześniejszej?
Myśleć można, tylko ja się obawiam, że
obecna większość parlamentarna i rząd chcą działać metodą faktów dokonanych.
KRS zaczyna działać, na 25 członków zostało w niej może 3-4 niezależnych, reszta pochodzi z nadania politycznego. KRS przedstawi prezydentowi kandydatury sędziów, a ten te kandydatury przyjmie, bo ma taki obowiązek, i będzie powoływał sędziów. Zatem tą metodą zostanie powołanych kilkuset nowych sędziów, w tym sędziowie Sądu Najwyższego. Później KE usłyszy, że już za późno na wycofanie się z tej zmiany, sędziowie zostali powołani i w związku z tym temu powołaniu przysługuje domniemanie zgodności z prawem.
Czy decyzje wydawane przez tych sędziów nie będą podważane np. w Luksemburgu?
Trudno powiedzieć, bo cała ta sytuacja będzie niezwykle trudna. Pamiętajmy, że te osoby nie są niczemu winne, tym bardziej sytuacji, jaka panuje w KRS. Te osoby będą aplikować na opróżnione stanowiska sędziowskie. Konkurs będzie rozstrzygać KRS w niekonstytucyjnych składzie, następnie prezydent te osoby będzie powoływać.
Teraz może się okazać, że ktoś podważa uprawnienia sędziego do orzekania. Sam chaos w systemie prawnym może pogmatwać stosowanie wymiaru sprawiedliwości przez długie lata.
Timmermans zapowiedział, że da Polsce jeszcze trochę czasu, ale zaznaczył też, że dialog sam w sobie nie jest rozwiązaniem. Widzi pan jeszcze szanse na porozumienie?
Szansa jest zawsze, ale proszę zobaczyć, że polski rząd miał już wiele szans na przywrócenie praworządności, przynajmniej od 10 miesięcy. Rażący spór o ustawę o ustroju sądów powszechnych, o SN, o KRS to jest czerwiec, lipiec ubiegłego roku. Od tego czasu tak naprawdę nic nie zmieniono. Nawet
prezydent, który jest strażnikiem konstytucji, brnął w rozwiązania niekonstytucyjne.
KE odrobiła węgierską lekcję?
Z całą pewnością doświadczenia węgierskie wpłynęły na stanowisko UE, ale z natury rzeczy procedura stosowania art. 7 jest dosyć długotrwała i nakazuje zwracanie się do rządów danego państwa o ustosunkowanie się do naruszeń, a później o ich usunięcie. Tu na pewno nie należy działać szybko, a rozważnie, ale zgodnie z postanowieniami traktatowymi.
Wyobraża pan sobie, że art 7 zostanie zastosowany wobec Polski?
Jestem osobą, która ma bujną wyobraźnię.
Dużo się mówi ostatnio o strategiach, jakie powinni przyjmować sędziowie SN. Jedni są zwolennikami odchodzenia, inni mówią, że należy prosić prezydenta o możliwość dalszego orzekania, aby nie zwalniać miejsca dla sędziów “rządowych”. Jakie jest pana zdanie?
To są za każdym razem indywidualne przypadki sędziów.
To oni sami muszą rozwiązać ten hamletowski dylemat.
Parunastu sędziów już wybrało możliwość dalszego orzekania, zwrócili się do prezydenta o taką możliwość. Zobaczymy, jak zareaguje na to prezydent. Na pewno przykre jest to, że ustawa o SN mająca liczne przepisy niezgodne z konstytucją wyszła właśnie od prezydenta. Takich uprawnień prezydent nie powinien posiadać.
Zdjęcie główne: Marek Chmaj, Fot. Michał Józefaciuk/Senat RP, licencja Creative Commons
Comments are closed.