– Jeśli chodzi o duże reformy, to z całą pewnością stoi przed nami kwestia dekoncentracji mediów. Tu też będzie zapewne bardzo silny opór – powiedział w czwartek wieczorem Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Telewizji Trwam. Zapytaliśmy prof. Stanisława Jędrzejewskiego, socjologa i medioznawcę, o słowa Kaczyńskiego i planowaną reformę. – Tutaj na pewno pierwszą ofiarą byłby “Newsweek”, ale nie dlatego, że jest “niemiecki”, tylko ze względu na osobę naczelnego. Tego najbardziej się boję, że te zmiany będą nakierowane na kilka osób, które krytykują władzę, a tak nie może być – mówi nasz rozmówca. Pytamy też o to, czym jest dekoncentracja i jak to jest rozwiązane w innych krajach.
Justyna Koć: Panie profesorze, co ma na myśli Jarosław Kaczyński, mówiąc, że trzeba dekoncentrować media w Polsce?
Stanisław Jędrzejewski: Myślę, że chodzi mu, niestety, o dosłowną dekoncentrację. Wiadomo, że mamy różne koncentracje: poziomą, pionową, krzyżową. Tutaj pewnie szczegóły będą znane dopiero, jak zobaczymy ustawę. Uważam, że tak naprawdę chodzi nie o ustawę dekoncentracyjną, ile nacjonalizacyjną czy repolonizacyjną, dotyczącą głównie prasy, bo prasa jest w tym przypadku dla partii rządzącej najważniejsza. Głównie prasa regionalna odgrywa duże znaczenie, zresztą dla każdej partii ten typ prasy jest istotny, szczególnie w kampanii wyborczej przed wyborami samorządowymi, która odbywa się na poziomie regionalnym, lokalnym.
Jak wygląda w tej chwili sytuacja prawna w tej kwestii?
Przepisy antykoncentracyjne obowiązujące w Polsce są bardzo słabe, zwłaszcza te, które dotyczą koncentracji i własności krzyżowej, tzn. gdy jeden właściciel posiada różne media i dominuje być może na różnych rynkach. W zasadzie nie ma dobrej definicji “pozycji dominującej” na rynku , więc pewnie ten projekt czy ustawa ma znaczenie bardziej polityczne niż merytoryczne, związane z pluralizmem. Tak naprawdę przepisy antykoncentracyjne istniejące w wielu krajach, zwłaszcza w tych, w których istnieją szczegółowe przepisy, np. w Chorwacji, Czechach, we Francji czy w Niemczech, miały na celu rozwój pluralizmu i różnorodności w mediach.
To pewien paradoks, że tutaj będzie to zapewne miało charakter przede wszystkim polityczny, również dotyczący gospodarczego patriotyzmu.
Nie oszukujmy się, ale media są dziś, siłą rzeczy, również czynnikiem gospodarczym.
Na dekoncentrację zwraca też uwagę Unia Europejska, ale ma na myśli co innego niż Jarosław Kaczyński?
Przepisy antykoncentracyjne, jakkolwiek bardzo nieostre, zbliżają do tego, żeby po prostu zachować czy dbać o uczciwą konkurencję między mediami jako firmami. Unia Europejska bardzo o to dba. Oczywiście, Rada Europy wyraża pewne symboliczne opinie, natomiast już Komisja Europejska bardzo konkretnie mówi o zachowaniu uczciwej konkurencji, dlatego mówi o przepisach antykoncentracyjnych, ale w gruncie rzeczy te przepisy należą do państw narodowych. A te przepisy w różnych państwach są na różnych stopniach.
Ja to wygląda w innych państwach, w których ta dekoncentracja jest szczegółowo opisana?
Przykładem takiego kraju jest Francja, gdzie dekoncentracja czy koncentracja krzyżowa ma ogromne znaczenie, bardziej niż pozioma i pionowa w obrębie rynku. Zresztą koncentracja pionowa, czyli gdy jeden nadawca, producent i dystrybutor są pod jednym właścicielem, jest niezwykle groźna, szczególnie dla pluralizmu i różnorodności treści.
Możemy się spodziewać, że Jarosław Kaczyński będzie się wzorował raczej na Węgrzech.
Bardzo możliwe. To jest być może początek budowy koncernu medialnego, który jest w jakimś sensie czynnikiem duopolu. Ten duopol będzie publiczno-prywatny, ale kontrola będzie dotyczyła na pewno mediów publicznych, co już jest faktem, i mediów prywatnych.
Niewykluczone, że prasę regionalną przejmie jakiś podmiot, który będzie finansowany przez spółki Skarbu Państwa, nie medialne, tylko gospodarcze.
Można sobie wyobrazić taką sytuację, chociaż myślę, że to dość odległa perspektywa. Natomiast przejęcie w pewien sposób prasy regionalnej jest bardzo prawdopodobne, trudno tylko powiedzieć, w jaki sposób.
Czy takie przejęcie prasy jest możliwe w XXI wieku w kraju członkowskim UE?
W wielu krajach takie przepisy istnieją. Fakt, że kiedy powstawały, była, i nadal jest, inna sytuacja niż u nas. W sytuacji takiego wysokiego napięcia politycznego, jakie przeżywamy, będzie to oczywiście źle odebrane. Wiem też nieoficjalnie, że niektóre koncerny chcą się pozbyć regionalnych dzienników. Nie wiem, czy to plotka, czy prawda, ale wieść taka po mieście “chodzi”. Na pewno będzie to źle odebrane, bo upaństwowienie, nacjonalizacja czy repolonizacja, czyli naczelne hasło PiS-u, to tylko taki eufemizm, jestem o tym przekonany.
Czyli jakieś uporządkowanie rynku byłoby pożądane, ale nie przez tę władzę i nie w taki sposób?
Ze względów merytorycznych na pewno tak, zawsze monopol jest złem, duopol też jest złem. Zawsze ograniczenie pluralizmu i ograniczenie różnorodności jest złem, i należy z tym walczyć poprzez odpowiednie przepisy prawne. Myślę, że to jest do zrobienia, kiedy nie ma takiego napięcia politycznego.
To, co dzieje się teraz, nie jest korzystne ani dla ustawodawcy, ani dla tych, którzy mogą być ofiarami takich przepisów.
Słyszał pan opinie, że Kaczyński musi zrobić porządek z mediami, bo media są amerykańskie albo niemieckie i oni nami sterują?
To jest kompletna bzdura. Zresztą Amerykanie to tylko TVN. Co do Niemców, to jest to prasa regionalna i tytuły ogólnokrajowe, i to jest kapitał niemiecko-szwajcarski, a nie niemiecki. Tutaj na pewno pierwszą ofiarą byłby “Newsweek”, ale nie dlatego, że jest “niemiecki”, tylko ze względu na osobę naczelnego. Tego najbardziej się boję, że te zmiany będą nakierowane na kilka osób, które krytykują władzę, a tak nie może być. To jest moment, który rozzłości zarówno branżę, jak i odbiorców. Zarówno prasa regionalna, jak i inne tytuły nie są wcale ukierunkowane przeciwko jednej partii, tylko wycelowane są w różne grupy, także nie można w ten sposób uogólniać, ale boję się, że to może być tak, jak kiedyś z cenzurą przedmiotową. Że była wycelowana w konkretne osoby.
Zdjęcie główne: Fot. Pixabay