Polityk nie może być pensjonarką, która pisze wypracowanie „o miłości do ojczyzny”, a takim zachowaniem byłoby głosowanie za Funduszem Odbudowy pod dyktando PiS. Polityk pokazuje miłość do ojczyzny działaniem i skutecznością tego działania – mówi nam Izabela Leszczyna, była wiceminister finansów za czasów rządu PO-PSL. I dodaje: – Co nam przyjdzie z tego, że będziemy powtarzać slogany, choćby prawdziwe, że te pieniądze to polska racja stanu i że przecież bardzo chcemy, aby Polska była w Unii, dlatego zagłosujemy „za”, jeśli w realnym świecie głosowanie „za” oznacza, że Jarosław Kaczyński i Zjednoczona Prawica będą niszczyć Polskę przez kilka kolejnych lat. Jak ktoś tego nie rozumie, to może nie powinien zajmować się polityką.

JUSTYNA KOĆ: Być może na tym posiedzeniu Sejmu odbędzie się zgodnie z zapowiedzą głosowanie nad zasobami własnymi UE. Jak zagłosuje Koalicja Obywatelska?

IZABELA LESZCZYNA: Jeżeli premier w Krajowym Planie Odbudowy uwzględni żądania opozycji, mam tu na myśli KO i PSL, a także samorządów, to oczywiście, że zagłosujemy za, bo wiemy, że te pieniądze są potrzebne Polsce i Europie.

Solidarna Polska przekonuje, że to wielkie zagrożenie i zapowiada, że Polska może być zmuszona do spłacenia długów innych, np. Danii.
To, co opowiada Solidarna Polska o wielkich zagrożeniach związanych z ratyfikacją Funduszu Odbudowy, to bzdury. Zagrożenie niewypłacalnością innych państw i koniecznością ponoszenia przez Polskę kosztów spłaty ich długu jest znacznie mniejsze, niż korzyści z bezzwrotnego wsparcia, jakie otrzymamy. Nawet jeżeli okazałoby się, że jakieś państwo nie reguluje swoich płatności na czas, a środki w budżecie UE byłyby niewystarczające, by pokryć zobowiązania, to zgodnie z decyzją Rady z dnia 14 grudnia 2020 r., jako rozwiązanie stosowane w ostateczności, KE może wezwać państwa do „udostępnienia zasobów pieniężnych ograniczonych do ich udziału w ramach tymczasowo zwiększonego pułapu zasobów własnych, tj. 0,6 proc. dochodu narodowego brutto”. To oznacza, że nawet gdyby Polska miała zapłacić kwotę w takiej wysokości, to i tak nasz zysk wielokrotnie przewyższałby ewentualną stratę.

Reklama

Minister Ziobro i jego formacja wprowadza celowe zamieszanie, żeby przykryć prawdziwy powód ich strachu, czyli odpowiedzialność za zniszczenie wymiaru sprawiedliwości w Polsce i upartyjnienie sądów oraz prokuratury.

O wiele bardziej prawdopodobne jest przecież to, że środki mogą zostać wstrzymane właśnie z powodu braków w praworządności, za które personalnie odpowiadają Ziobro i jego akolici.

Powtórzmy, jeżeli premier Morawiecki uwzględni postulaty opozycji,  to poprzemy fundusz.

Jakie to żądania i jakiej gwarancji oczekujecie od premiera?
Na pewno nie są dla nas wystarczające zapowiedzi na konferencjach, że do komitetu monitorującego rząd doprosi partnerów społecznych i samorządy. To musi być wpisane explicite w Krajowy Plan Odbudowy i dopiero, gdy zobaczymy taki zapis w KPO, to uznamy, że ten warunek został spełniony.

Kolejny warunek to 40 proc. z Funduszu Odbudowy na inwestycje samorządowe. To one mają współdecydować, na co pójdą pieniądze z UE. Tymczasem KPO to powrót do gospodarki centralnie planowanej, wykluczającej samorządy i sektor prywatny. To jest fundamentalny błąd. Ważną kwestią jest np. transport szynowy, szczególnie w dużych miastach, bez tego nie będzie zrównoważonej mobilności, czystego transportu publicznego i czystego powietrza.

Tu opozycja jest zgodna z Brukselą, która także postuluje zmiany w polskim planie, idące w tym kierunku.
Tak i wiemy z doniesień medialnych, że KE postawiła także fundamentalny zarzut, na który sama zwracam uwagę od chwili ogłoszenia KPO. Chodzi o reformy.

W Krajowym Planie Odbudowy miały być reformy, które spowodują, że nasza gospodarka stanie się silna i odporna, a także konkurencyjna. Ja w KPO takich reform nie znalazłam i okazuje się, że KE także nie znalazła ich w planie rządu.

Jeśli KPO umacnia i utrwala centralizację państwa, powołując do życia szereg nowych jednostek i agencji rządowych, to oznacza, że PiS w ogóle nie wie, jak tworzyć silną i konkurencyjną gospodarkę. Mam nadzieję, że zarówno KE, a potem kwalifikowana większość Rady UE nie zaakceptują takich pomysłów. Dlatego sam komitet monitorujący i pieniądze na transport szynowy w dużych miastach to za mało, aby KO zagłosowała za. Podstawowe reformy rekomendowane przez KE w zaleceniach dla Polski to działania na rzecz niezależności sądów i aktywizacji zawodowej obywateli. Bez spełnienia tych dwóch warunków Polska gospodarka nie ma szans na długoterminowy rozwój. Ważne jest także to, żeby plan odbudowy nie cementował pomysłów na inwestowanie środków unijnych w nierentowne i megalomańskie pomysły PiS-u, takie jak CPK czy przekop Mierzei Wiślanej itp.

Na razie w planie na środowe posiedzenie Sejmu nie ma głosowania nad zasobami własnymi UE. Dlaczego?
Jestem przekonana, że nie dojdzie do tego głosowania w środę, a powody są dwa. Po pierwsze Ziobro dostał wciąż za mało. Kaczyński musi go przecież czymś przekupić. Znamy te targi Zjednoczonej Prawicy z jesieni ub. roku, gdy rząd – zamiast walką z pandemią – zajmował się kupczeniem ministerstwami i SSP. Opinia publiczna dostanie więc opowieść o preambule gwarantującej suwerenność Polski i wyższość Konstytucji RP nad prawem unijnym itd., ale tak naprawdę Ziobro musi dostać coś, co umocni pozycję Solidarnej Polski w rządzie i w całej ZP. Sądzę, że te wewnętrzne targi jeszcze trwają. Po drugie

premier nie rozmawia z nami, nie słyszałam, aby zaprosił liderów opozycji i przedstawił kompromisowe propozycje rządu, tzn. konkretny nowy tekst KPO po miesięcznych, niestety fasadowych, konsultacjach społecznych.

Jeżeli SP naprawdę zagłosuje przeciw, to będzie to koniec koalicji rządzącej, czy Kaczyński to przełknie opowiadając, że nawet w najlepszej rodzinie są różnice zdań?
Sądzę, że zapowiedzi wcześniejszych wyborów to, niestety, tylko pohukiwanie i straszenie koalicjantów. Kaczyński ma za dużo do stracenia. Pamiętajmy też o całych rzeszach działaczy Zjednoczonej Prawicy i rodzinach polityków, którzy od 6 lat w sposób pasożytniczy traktują instytucje państwowe i spółki Skarbu Państwa. Wokół nich powstały też całe wianuszki powiązanych prywatnych biznesów, które bez przetargów, bez koniecznej w sektorze publicznym transparentności, dostają różne kontrakty i zlecenia.

Na szczęście jeszcze dziś możemy przeczytać o tym w mediach, jak chociażby o ostatnich doniesieniach nt. układu wrocławskiego, szemranych interesach prezesa Obajtka itd., bo za długo byłoby wymieniać. Zjednoczona Prawica stworzyła tak liczne i silne grupy interesu, że nie pozwolą Kaczyńskiemu na wybory.

Prezes PiS stracił już sterowność, choć wciąż myśli, że jeszcze rządzi, ale to już tylko pozory władzy i jej zewnętrzne, w gruncie rzeczy nieistotne atrybuty.

Można by zatem zapytać, kto jest dziś „miękiszonem”, bo wygląda na to, że Jarosław Kaczyński jest wystawiony na łaskę lub jej brak u opozycji.
Nie lubię tego „ziobrowego” słowa „miękiszon”. Dla mnie to po prostu słabość prezesa Kaczyńskiego.

Pierwszym symptomem słabości Kaczyńskiego był Marian Banaś i fakt, że Kaczyński z nim przegrał. Potem przegrał tzw. piątkę dla zwierząt, właściwie jedyną swoją ustawę, i to przegrał z własnym zapleczem politycznym, także w PiS. W moim odczuciu przegrał też Obajtka, choć oczywiście na razie wciąż udaje, że Obajtek jest wyróżniony przez Boga szczególnym talentem, ale na pewno widzi powagę sytuacji.

Jako premier ds. bezpieczeństwa przegrał też zarządzanie walką z pandemią, jest tu kompletnie niewidzialny i niemy, jeszcze bardziej niż prezydent Duda. Kilka dni temu minister Niedzielski przyznał, że rząd jesienią nie miał żadnej strategii walki z pandemią.

Aż trudno to sobie wyobrazić, że przez pół roku mieliśmy ministra zdrowia, który koncentrował się tylko na prywatnych interesach swoich i rodziny, a 38-mln naród zostawił na pastwę pandemii. To politycznie obciąża PiS i Kaczyńskiego.

Wróćmy do Funduszu Odbudowy. Skoro lewica już zapowiedziała, że poprze ratyfikację, to czy jest sens stawiania warunków i negocjowania czegokolwiek w tej kwestii z PiS?
To niech lewica bierze na siebie odpowiedzialność za fakt, że PiS będzie rządził Polską do 2023 roku. Jeśli będą umieli spokojnie z tym zasypiać, to gratuluję dobrego samopoczucia. To jest ten moment, kiedy cała opozycja powinna mówić wspólnym głosem. To szansa na odebranie władzy PiS-owi.

A żądania nie tylko warto, ale trzeba stawiać, bo to jest nasz obowiązek. Na nas głosowali konkretni ludzie z konkretnymi nadziejami i oczekiwaniami wobec klasy politycznej i Polski, a my mamy obowiązek te oczekiwania w Sejmie reprezentować i walczyć o ich realizację. Jeśli zatem mamy unijne środki do wzmocnienia gospodarki, to one nie mogą być kierowane do spółek Skarbu Państwa fatalnie zarządzanych przez partyjnych funkcjonariuszy. W inwestowaniu funduszy unijnych muszą brać udział prywatne polskie firmy, bo to one ucierpiały na pandemii. W dodatku wtedy inwestycje będą tańsze, lepiej zorganizowane i dadzą większą stopę zwrotu, bo tak działa konkurencja na rynku.

PRL zbankrutował wiele lat temu i nie wolno wracać do gospodarki centralnie planowanej, a KPO Morawieckiego to właśnie taka gospodarka.

Polityk nie może być pensjonarką, która pisze wypracowanie „o miłości do ojczyzny”, a takim zachowaniem byłoby głosowanie za Funduszem Odbudowy pod dyktando PiS. Polityk pokazuje miłość do ojczyzny działaniem i skutecznością tego działania. Co nam przyjdzie z tego, że będziemy powtarzać slogany, choćby prawdziwe, że te pieniądze to polska racja stanu i że przecież  bardzo chcemy, aby Polska była w Unii, dlatego zagłosujemy „za”, jeśli w realnym świecie głosowanie „za” oznacza, że Jarosław Kaczyński i Zjednoczona Prawica będą niszczyć Polskę przez kilka kolejnych lat. Jak ktoś tego nie rozumie, to może nie powinien zajmować się polityką.


Zdjęcie główne: Izabela Leszczyna, Fot. ARWC

Reklama