Jeżeli do soboty pan Gowin zorientuje się, że pan Kaczyński wyjął mu określoną grupę posłów i wyjście z koalicji niczego nie zmieni, to nie wyjdzie. Jeżeli będzie mógł realnie zagrozić jedności, to też nie wyjdzie, bo coś ugra, dostanie dwa ministerstwa więcej albo tych trzech buntowników Porozumienia, których chciał usunięcia z rządu, wyleci. Wszystkie karty, którymi gra Gowin, są znaczone, tu nie ma żadnej filozofii, zatem ta pełna bólu mina i grymasy jakby go bolały plecy są tylko dalszym ciągiem telenoweli – mówi nam dr Mirosław Oczkoś, ekspert od marketingu politycznego. I dodaje: – Cała Zjednoczona Prawica zachowuje się jakby napadła na obce państwo i je grabiła i w pewnym momencie zaczyna brakować dukatów, talarów, pieczeni i chleba do jedzenia i dziewek do chędożenia. Wtedy zaczynają się konflikty wewnętrzne, kto bierze z tej świni udziec, a kto tylko obgryza kości, kto pije wodę, a kto wino
JUSTYNA KOĆ: Wiceminister Kornecka z Porozumienia krytykuje Polski Ład, następnego dnia zostaje zdymisjonowana. Wicepremier Gowin dowiaduje się o tym z mediów, w sobotę Porozumienie ma zdecydować, czy opuści Zjednoczoną Prawicę. To koniec koalicji?
MIROSŁAW OCZKOŚ: Nie zakładałbym się, że to koniec koalicji. Pan Gowin, gdybyśmy mieli znaleźć określenie z jego świata politycznego, jest miękiszonem, a te wszystkie opowieści, jak to walczy dla Polski, można włożyć między bajki. Nawet gdy posługuje się argumentem dotyczącym wyborów kopertowych, to przypominam, że
gdyby nie heroiczna postawa Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i jej złożenie się na ołtarzu, pan Gowin niczego by nie zrobił.
Naprawdę trzeba mieć ogromną wyporność albo potworne parcie, aby mimo wszystko być ciągle u władzy. Oczywiście, że polityka nie polega na tym, aby się na siebie obrażać, ale Gowin już był tyle razy upokarzany przez mocniejszego koalicjanta, ale i przez tego słabszego też, że gdyby rzeczywiście chciał odejść, to by odszedł. Być może teraz ta wyporność się skończy i odejdzie, ale przy tych konsultacjach, które są, to zawsze można znaleźć powód, aby zostać. Jest i drugi powód, bo dlaczego sobota, a nie dzisiaj; bo być może po policzeniu głosów okaże się, że przy Gowinie już nikogo nie ma.
Trzecim powodem, dla którego koalicja może się skończyć, jest totalna irytacja Jarosława Kaczyńskiego w stosunku do Jarosława Gowina. Rozumiem, że wiele rzeczy do niego nie dociera, jest izolowany od informacji. Oczywiście nikt wszystkiego nie ogarnia, ale ponieważ premier Morawiecki sprzedał panu wicepremierowi od spraw bezpieczeństwa, że Nowy Ład to będzie taki walec, który wszystko zmiecie, a jak widzimy, tak nie jest, to na co może mieć jeszcze wpływ pan Kaczyński, chyba tylko na sprawy personalne, bo nawet nie był w stanie dopilnować dobrej uchwały o nepotyzmie we własnym ugrupowaniu.
Minister Kornecka została zdymisjonowana 24 godziny po krytyce Nowego Ładu, ale oficjalnym powodem są niedociągnięcia organizacyjne. Nagle premier się zorientował, że źle pracuje?
Ciekawe jest w ogóle to, że wyleciała z rządu wiceminister, która powiedziała prawdę. W takim razie powinien też wylecieć pan Kaczyński, który powiedział prawdę o ministrze Ziobrze, że kompletnie skopał deformy wymiary sprawiedliwości. Jest tu gra polityczna i trzeba przypomnieć, że dobrze lub źle wypada się na czyimś tle i rzeczywiście w zalewie tych tuzów intelektualnych jak pan Suski, pan Kowalczyk, pani Siarkowska, to pani Kornecka jawi się jako wyjątkowo rozsądna.
To trochę zaczyna przypominać serial brazylijski: w poprzednim odcinku Gowin zmarszczył brew, a w następnym podniesie rękę, ale jak się okaże nie na Kaczyńskiego, tylko aby się podrapać.
Owszem, w polityce nie ma rzeczy niemożliwych, ale widać coraz wyraźniej, że ta ekipa dobrała ludzi, którzy sobie nie radzą. Oto przykład: pan Waszczykowski był uważany za jednego z mądrzejszych polityków PiS-u, był ministrem spraw zagranicznych. I oto on jest w stanie mówić, że obecny dyplomata, który kieruje ambasadą USA w Polsce, to „oszołom”, i to tuż po mianowaniu na to stanowisko Marka Brzezińskiego. Skoro zatem najlepszy jest niemądry, to co można powiedzieć o tym, który nie jest najmądrzejszy?
No dobrze, ale gdzie jest granica upokorzenia, ile jeszcze Gowin jest w stanie przełknąć? Z drugiej strony pytanie, czy Gowin może istnieć poza ZP, bo furtka do przejścia na stronę opozycji chyba się już zamknęła.
Myślę, że w ogóle nie było mowy, aby był ruch w tę stronę. Pan Gowin kreuje się na obrońcę demokracji, Polski itd., natomiast ta granica została już dawno przekroczona, teraz już wszystko zależy od tego, który koliber jak zamacha skrzydłami na którym końcu wyspy. Jeżeli przez te dwa dni pan Gowin zorientuje się, że pan Kaczyński wyjął mu określona grupę posłów i wyjście z koalicji niczego nie zmieni, to nie wyjdzie. Jeżeli będzie mógł realnie zagrozić jedności, to też nie wyjdzie, bo coś ugra, dostanie dwa ministerstwa więcej albo tych trzech buntowników Porozumienia, których chciał usunięcia z rządu, wyleci. Wszystkie karty, którymi gra Gowin, są znaczone, tu nie ma żadnej filozofii, zatem ta pełna bólu mina i grymasy, jakby go bolały plecy, są tylko dalszym ciągiem telenoweli.
Rzeczywiście Gowin nie ma dziś dokąd pójść.
Jest takie stare powiedzenie, że w polityce nieważne jest quo vadis, a status quo. Może ewentualnie mógłby pójść do PSL, Hołownia może wykonałby jakiś ruch w jego stronę, ale sądzę, że Szymon jeszcze nie jest przygotowany na gry partyjne, bo ostatnie wywiady pokazują, że nie wie, co się dzieje i na czym polega brutalność w polityce.
Gowin nie bez przyczyny wybrał też moment, aby coś posprawdzać, bo wiele spraw jest na mocno zapalnych. Jest lex TVN, które jest wizerunkowo priorytetowe, jest oczywiście cały Ład, nowe podatki i cała sfera pobocznych ognisk, jak np. zagranie Tuska ustawą wsteczną. Wybrał moment, w którym mówi sprawdzam, bo wie, że Kaczyński go teraz będzie potrzebował. Ponieważ reakcja Morawieckiego była dosyć brutalna, to znaczy, że jest otwarty sezon na polowanie na Gowina. Pytanie tylko, ile razy musi dostać ze śrutówki, aby wywiesił białą flagę i ogłosił, że zmienia nadleśnictwo.
A pamiętajmy, że w tle unosi się jeszcze uśmieszek Bielana i trzymając się terminologi brazylijskiego serialu, to właśnie Leoncjo wraca z tyłu i może przejąć Isaurę.
Jak dużym błędem jest próba wprowadzania podwyżek? Jak ocenia pan ripostę Donalda Tuska, aby je zablokować? Rok temu PiS także chciał wprowadzić podwyżki, opozycja pomysł poparła i zapłaciła za to spadkiem w sondażach.
Bo w polityce nic dwa razy się nie zdarzy i nie da się wejść ponownie do tej samej politycznej rzeki. Można spróbować wejść w tym samym miejscu. Teraz sytuacja jest prosta, bo już wszystko w tym temacie wiemy. Jarosław Kaczyński zagrał va banque, bo nie miał wyjścia, ponieważ przycisnęli go jest posłowie i samorządowcy, którzy domagali się większych pieniędzy. Znaleziono więc sprytną furtkę, bo wcale nie jest powiedziane, że to jeszcze nie zadziała i że będzie to rozporządzenie prezydenta. Różnica jest taka, że opozycja ma doświadczenie z poprzedniego roku, ale też zmienił się szeryf w miasteczku. Prawdą jest też, że Kaczyńskiemu brakowało przeciwnika, który rozgrywałby z nim grę na poziomie politycznym, nie bazarowym. Trzeba przyznać, że zagrywka Donalda Tuska jest jedną z jego najlepszych zagrywek w politycznej działalności, choć nie jest specjalnie trudna, aż dziw, że nikt na to nie wpadł.
Dodatkowo rok temu można było dąć w tuby, jak jest wspaniale, dziś wiemy, że już nie jest, bo dziura, po podwyżki, bo inflacja. Koszyk podstawowych rzeczy jeszcze nie ruszył, ale eksperci przekonują, że zaraz ruszy, ludzie narzekają, że 500 plus to już nie to samo. Ta gra jest nieskończona, ale
Kaczyński dostał już bolesną kontrę.
Oczywiście, że w rozporządzeniu prezydenta nie chodziło o podwyżki dla opozycji, tylko aby dokarmić swoje wojsko, bo już Napoleon powiedział, że wojsko musi być najedzone.
Czyli koalicji najbardziej zagrażają teraz wewnętrzne konflikty i to nawet nie z koalicjantami, tylko szeregowymi członkami?
Ponieważ cała Zjednoczona Prawica zachowuje się jakby napadła na obce państwo i je grabiła i w pewnym momencie zaczyna brakować dukatów, talarów, pieczeni i chleba do jedzenia i dziewek do chędożenia. Wtedy zaczynają się konflikty wewnętrzne, kto bierze z tej świni udziec, a kto tylko obgryza kości, kto pije wodę, a kto wino. Kiedy są trzy partie w kolacji, czyli trzy armie, które grabią, palą i zaczyna brakować do palenia i grabienia, to zaczyna się wewnętrzny konflikt i ten starszy stopniem wyrywa dobra mniejszym. To opis historii świata od napadu na Troję po II wojnę światowa i Armię Czerwoną. Kaczyński ma nadzieję, że te pieniądze załagodzą wewnętrzny konflikt, który jest dużo groźniejszy, niż zewnętrzny, ponieważ opozycja jeszcze się ze sobą nie dogadała, a koalicja może się po prostu rozpaść. Gra toczy się zatem o podstawowe potrzeby, czyli piramidę Maslowa.
Szykują się też duże protesty, bo to pielęgniarki, nauczyciele, rolnicy, a także obywatele w obronie wolnych mediów. Czy Kaczyński jeszcze nad tym panuje? A może ogląda tylko TVP, a jego otoczenie mu przyklaskuje, że myśli, że jest wspaniale?
Najprawdopodobniej Kaczyński pewne rzeczy ma w nosie i tak jak go nie interesuje polityka zagraniczna, tylko władza absolutna w Polsce. Stąd deforma sądów i branie sędziów pod but, stąd atak na wolne media. Ale teraz skończyła się też kasa. Morawiecki obiecał Kaczyńskiemu pieniądze z Unii, ale te na razie są zablokowane.
Kaczyński otworzył za dużo frontów, a podstawowa zasada w ZSRR była taka, że nie możesz walczyć z 3 siłami naraz. Albo walczysz z wojskiem, ale nie z KGB, a partia jest za tobą, albo walczysz z partią i wtedy wojsko i KGB są za tobą itd.
Kaczyński otworzył za dużo frontów i jednego moim zdaniem nie może wygrać, to jest TVN. Wydaje mi się, że Amerykanie są zbyt zaangażowani w projekt biznesowy, ale i w projekt popularyzacji demokracji, a Polska długo była dobrym przykładem wręcz prymusa. Jest NATO, jest Biden, w związku z tym prężenie muskułów w tej sytuacji jest groteskowe. Widać, że ludzie na stanowiskach trafili tam zupełnie przypadkowo i nie mają pojęcia, co rozbić. Sam Jarosław Kaczyński uprawia politykę z XIX wieku i wygląda na to, że jest coraz bardziej odklejony od rzeczywistości. Im bardziej będzie mu zależeć, żeby tą zabawkę dostać, tym więcej błędów będzie robił, nie patrząc, czy rozdepcze inne dzieci, czy popsuje ich zamki z piasku, czy rozwali całą piaskownicę.
To nie znaczy, że on jest szaleńcem, tylko ma taką naturę, że skoro jest tak blisko osiągnięcia celu, to zrobi już wszystko, aby go zdobyć, i nie widzi tego Lasu Ardeńskiego z dramatu Szekspira, który jest już pod drzwiami Nowogrodzkiej.
Zdjęcie główne: Ryszard Terlecki, Jarosław Kaczyński, Jarosław Gowin, Fot. Flickr/Sejm RP/Łukasz Błasikiewicz, licencja Creative Commons; zdjęcie w tekście: Mirosław Oczkoś, Fot. Flickr/Fryta 73, licencja Creative Commons