Chwaleniu się przez rząd, PiS i Jarosława Kaczyńskiego zaproszeniem Polski na szczyt G20 nie ma końca. Rządząca partia przekonuje, że po raz pierwszy w historii Polska weźmie w nim udział. W 2011 roku w Paryżu na spotkaniu najbogatszych państw był ówczesny minister finansów Jacek Rostowski. Cieniem na zaproszenie rzuca się też towarzystwo – oprócz Polski zaproszenie dostały m.in. Wybrzeże Kości Słoniowej, Rwanda i Senegal. Ale to nie jedyne fakty, o których PiS woli zapomnieć w tej sprawie.
Klub najbogatszych
G20 to grupa 19 państw (oraz Unia Europejska), której celem jest dyskusja nad wspólną polityką finansową. Członkowie spotykają się raz do roku, a ich reprezentantami są ministrowie finansów. Do grupy należą głównie najbogatsze państwa na świecie, z kilkoma wyjątkami. Wśród stałych członków są m.in. Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Stany Zjednoczone, Arabia Saudyjska, Turcja, Korea Południowa, Brazylia i Argentyna.
Polska po raz pierwszy będzie obecna na marcowym szczycie najbogatszych państw świata, czyli grupy G20 w Baden-Baden. Wicepremiera Mateusza Morawieckiego zaprosił na to wydarzenie minister finansów Niemiec Wolfgang Schäuble podczas spotkania ministrów finansów Trójkąta Weimarskiego w Paryżu.
G20 oczami polskiego rządu
– To znaczący sukces, to znaczy, że Polska jest dostrzegana – tak minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski mówił o zaproszeniu ministra Morawieckiego na szczyt.
Jeszcze dalej w kreacji sukcesu polskiej dyplomacji poszedł Jarosław Kaczyński, nie mógł odmówić sobie przy okazji krytyki poprzedników. – Obecność Polski na szczycie G20 to bardzo znaczny sukces rządu, a w szczególności wicepremiera Mateusza Morawieckiego. To jest naprawdę pewne przebicie się Polski do tej grupy, w której powinna być, ale w której dzięki polityce naszych poprzedników nie jest. Teraz uczyniła pierwszy krok w tym kierunku – mówił Kaczyński.
Rzecznik rządu w zaproszeniu dostrzega rolę premier Szydło. – To dzięki wielkiemu zaangażowaniu pani premier Beaty Szydło mamy szansę uczestniczyć w tym szczycie. Wielokrotnie ten temat był poruszany przez panią premier w rozmowach z panią kanclerz – mówił Rafał Bochenek.
Dużo uwagi zaproszeniu poświęciły też propagandowe “Wiadomości” TVP. “Zaproszenie polskiego ministra finansów to precedens, który świadczy o rosnącej pozycji Polski w globalnej gospodarce” – można przeczytać na stronach TVP. Oczywiście zaproszenie to efekt polityki “wstawania z kolan”.
Doborowe towarzystwo
Ani politycy PiS, ani propagandowa TVP nie dodają, że spektakularny sukces dotknął także inne kraje. O zaproszeniach decyduje kraj sprawujący aktualne przewodnictwo w G20, który ma pewną pulę miejsc do rozdania. Oprócz Polski zaproszeni zostali politycy m.in. z Wybrzeża Kości Słoniowej, Tunezji, Maroka, Norwegii, Rwandy, Senegalu, Singapuru, Hiszpanii, Szwajcarii i Holandii.
@Wimmer@lis_tomasz@PSzubartowicz@Bart_Wielinski Niech już skonczą z tą propagandą o zaproszeniu Polski do G20 – nie nas jednych…. pic.twitter.com/6lIL7oBjno
— infodrogi (@infodrogi) 14 marca 2017
Rostowski przed Morawieckim
To nie pierwszy raz, gdy polski minister bierze nieformalny udział w szczycie G20. W 2011 roku w Paryżu na spotkaniu najbogatszych państw był ówczesny minister finansów Jacek Rostowski.
Członkiem G20 jest też Unia Europejska, a reprezentuje ją przewodniczący Rady Europejskiej, czyli Polak Donald Tusk.
– Oczywiście cieszymy się, że premiera Morawieckiego zaproszono jako gościa na takie spotkanie, ale nie jest to nic spektakularnego – mówi nam Rafał Trzaskowski z PO. – Spektakularne jest to, że na G20 i G8 mamy za każdym razem Polaka w osobie Donalda Tuska. Ten rząd, który właśnie próbował wysadzić Donalda Tuska w powietrze, a teraz się chwali, że na jednym z ministerialnych spotkań okołoszczytowych będzie premier Morawiecki – nie widzę tu szczerości i rozsądnej polityki, a raczej zabieg PR – dodaje.
Zdjęcie główne: Mateusz Morawiecki, Fot. PAP/Leszek Szymański