Zbliża się druga tura wyborów, a wybór jest prosty – albo wolność, albo niewola. Albo demokracja, albo tyrania. Tymczasem co robią nasi kochani opozycyjni politycy, których kandydaci „nie weszli”? Zamiast męskiej postawy męża stanu, przywódcy z jajami, cwaniakowanie i kunktatorzenie z gatunku: „chciałabym, a boję się”. Ja bym tak, a moi wyborcy to ja nie wiem…
Nie wiem, czego trzeba, by panowie wreszcie zrozumieli powagę sytuacji. Nie ma co walczyć o partyjne interesiki, bo w razie przegranej może nie być ani tych interesików, ani partyjek. Kaczyński jest o krok od ustanowienia twardej dyktatury, takiej jak w Turcji (z czym się zresztą nie kryje). Chcecie czekać, aż będą takie procesy jak w Turcji Erdogana, gdy podczas trwającej ledwie godzinę rozprawy skazano na dożywocie 120 osób?
Zacznijcie wreszcie myśleć o Polsce, a nie o własnych karierach. Jak będziecie osobno, to posadzą was razem. Lokalizacja do wyboru: Mokotów, Sztum, Wronki, Fordon, Barczewo… Warto? Chyba nie.
I na koniec do wyborców:
„Nie będę głosował na mniejsze zło” – no to w praktyce głosujesz na większe.
„Nie idę na wybory, bo i tak nie mam wpływu” – nie idąc na wybory właśnie sam pozbawiłeś się wpływu.
I jeszcze do młodych. Wiem, że nie doświadczyliście tego, czym jest władza opresyjna. Nie doświadczajcie. To tak jak doświadczanie, czym jest wrzątek wsadzając do niego łapę.
PiS ma policję, propagandę i gigantyczną górę nakradzionych pieniędzy. My mamy kartkę wyborczą. No to zróbmy z niej użytek, byśmy nie mieli jej ostatni raz.
Krzysztof Łoziński
Zdjęcie główne: Rafał Trzaskowski na wiecu w Poznaniu, Fot. Flickr/PO