Jeżeli projekt ustawy o służbie zagranicznej wejdzie w życie, pracę może stracić nawet 3 tys. osób. Rząd chce rozwiązać umowy ze wszystkimi pracownikami MSZ. Tłumaczy, że chodzi o “dekomunizację służby zagranicznej” i “przegląd kadr”. – Chodzi tylko o to, aby mieć bata na wszystkich dyplomatów i pozbyć się tych niezależnych – mówi w rozmowie z wiadomo.co Marcin Bosacki, były ambasador RP w Kanadzie. Podczas prac w sejmowej podkomisji posłowie PiS-u zgłosili poprawkę, którą zdziwiony był sam minister. Dlaczego?

“Zły, niepotrzebny i szkodliwy” projekt

Projekt ustawy obliguje pracowników służby zagranicznej do złożenia oświadczeń dotyczących pracy lub służby w organach bezpieczeństwa państwa lub współpracy z tymi organami.

Co najważniejsze, przewiduje on także wygaśnięcie – po 6 miesiącach od dnia wejścia w życie ustawy – umów o pracę. Chyba że przed upływem tego terminu zostaną im zaproponowane nowe warunki pracy lub płacy. Stosunek pracy ma wygasać także, jeżeli członek służby zagranicznej nie przyjmie nowych warunków pracy lub płacy.

– Ta ustawa jest bardzo zła, niepotrzebna i szkodliwa. Kwestia esbeków jest tylko wabikiem, parawanem i dekoracją. 10 lat temu IPN weryfikował już, kto jest współpracownikiem PRL-owskich służb. W tej chwili jest to ok. 100 osób. Poza tym 85 proc. pracowników zostało przyjętych po 1989 roku – mówi w rozmowie z wiadomo.co Marcin Bosacki. I tłumaczy, że jeżeli naprawdę chodziłoby o pozbycie się tych osób, to można to zrobić “normalną” drogą.

Reklama

Były ambasador RP w Kanadzie i były rzecznik MSZ nie ma wątpliwości, jaka jest prawdziwa intencja PiS-u: – Pod takim pretekstem daje się możliwość zwolnienia ad hoc, bez jakiejkolwiek merytorycznej oceny, 3600 osób, czyli wszystkich pracowników ministerstwa i dyplomatów. To jest tylko po to, aby pozbyć się ludzi niezależnych, zdolnych realizować polską, a nie partyjną rację stanu. Jeżeli ta ustawa przejdzie, to będzie bat wiszący nad wszystkimi w MSZ, po to, aby zmusić ich do posłuszeństwa, a niezależnych usunąć.

Politycy opozycji od początku prac nad projektem mówią o “demolowaniu polskiej dyplomacji”.

Rada Służby Zagranicznej

W Sejmie podczas ostatniego posiedzenia podkomisji pojawił się nagle pomysł powołania ciała doradczego przy ministrze spraw zagranicznych. Taką poprawkę złożyli politycy PiS-u. Co ciekawe, bez porozumienia z ministerstwem. Dlatego ocena jest negatywna. Zaskoczenia podczas posiedzenia podkomisji nie ukrywał wiceminister Jan Dziedziczak. Później także Witold Waszczykowski, który w radiowej Trójce przyznał, że rozmawiał telefonicznie z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim na temat propozycji podkomisji. – Rozmawiałem wczoraj przez telefon, żeby dowiedzieć się, co to za cudo. Musimy studiować w tej chwili, co to posłowie wymyślili – mówił szef MSZ.

– Ta poprawka to jest kolejny zwrot akcji, pogarszający jeszcze antypaństwową ustawę. Prezes Jarosław Kaczyński zaczął mieć wątpliwości co do całkowitej lojalności ministra Witolda Waszczykowskiego. A poprawka daje mu radę robotniczo-chłopską z czasów PRL, która będzie decydować, kogo ma zwolnić, a kogo zostawić. To ciało nazywa się doradczym, ale to ono będzie decydować o wszystkich personaliach – komentuje Marcin Bosacki.

Poza tym nie ma wątpliwości, że to rozwiązanie jest niekonstytucyjne. – Ono jak w pigułce pokazuje, jak ma funkcjonować państwo PiS. Wszystko ma być z politycznego nadania. Nie będzie już służby cywilnej, służby zagranicznej, nie będzie niepartyjnych urzędników – dodaje Bosacki.

Podwójna moralność

PiS mówi o “dekomunizacji służby zagranicznej”, ale w swoich szeregach ma kilku “towarzyszy”. Wystarczy wspomnieć chociażby prokuratora stanu wojennego Stanisława Piotrowicza (obecnie szefa sejmowej komisji sprawiedliwości) czy dzisiejszego prezesa Orlenu Wojciecha Jasińskiego.

Niejasna jest też przeszłość dyrektora departamentu konsularnego Jarosława Łasińskiego. W MSZ został zatrudniony w 1980 roku i od razu wstąpił do PZPR. Nieoficjalnie mówi się o tym, że to m.in. on pracował nad projektem ustawy o służbie konsularnej. Miał zostać ambasadorem RP w Norwegii, ale ostatecznie do jego nominacji nie doszło. Podobno nie zgodził się na to prezydent. Poważne wątpliwości mieli także posłowie opozycji podczas przesłuchania Łasińskiego przez sejmową komisję spraw zagranicznych, ale w tym wypadku zwyciężyła arytmetyka.

Poprzedni rząd PiS odwołał go ze stanowiska konsula generalnego w Chicago, zaledwie po 8 miesiącach, na wniosek chicagowskiej Polonii. Teraz jest plan, aby objął stanowisko konsula generalnego w Los Angeles, i to bez przesłuchania przez sejmową komisję ds. Polonii. Jak odbierze to amerykańska Polonia, która już raz dała mu czerwoną kartkę? Dlaczego musi albo chce wyjechać?

Autorzy projektu ustawy się ewakuują?

Wiele wskazuje na to, że autorzy pierwotnego projektu ustawy o służbie zagranicznej są z ministerstwa usuwani lub się ewakuują. Przedstawiająca założenia projektu podczas ostatniego posiedzenia sejmowej podkomisji wiceminister Renata Szczęch została dwa tygodnie temu zdymisjonowana.

Jeden z autorów ustawy, dyrektor generalny MSZ Andrzej Jasionowski, stara się o posadę ambasadora w Chorwacji. Posłowie opozycji podczas posiedzenia komisji spraw zagranicznych zarzucali mu, że uzasadniając projekt, złożył “największy w historii donos na własną grupę zawodową”.

Co z ministrem Waszczykowskim?

Nieoficjalnie mówi się także o tym, że dni ministra są policzone. W listopadzie podczas rekonstrukcji rządu minister spraw zagranicznych ma się pożegnać ze stanowiskiem.

Na jego następcę typowany jest były europoseł PO Jacek Saryusz-Wolski.


Zdjęcie główne: Witold Waszczykowski, Fot. Flickr/MSZ, licencja Creative Commons

Reklama

Comments are closed.