– Słyszeli państwo, co mi się stało, ale mimo to wciąż uważam, że należy haratać w gałę. (…) Schetyna, Gowin, nie myślcie, że mnie ta kontuzja wyeliminuje! Jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa – mówi z grymasem bólu na twarzy udający Tuska Górski, trzymając się za głowę. W serii „Posiedzenie rzadu” żartowano też z wyjazdu Tuska do Brukseli.

Kiedy 7 lat temu zostawałem premierem Rzeczpospolitej, zastałem Polskę co prawda murowaną, ale z odpadającym tynkiem, przeciekającymi rurami, wybijającym szambem, szarą i smutną. A teraz wyjeżdżam – żartował „kabaretowy” premier w ostatnim skeczu z serii. Ten ostatni odcinek był wyjątkowy, bo wystąpił w nim… prawdziwy Donald Tusk. Lider PO z klasą przyjmował docinki kabareciarzy.

Przez kilka ostatnich lat mieliście państwo okazję oglądać skecze „Posiedzenie rządu”. Nie było nic lepszego w telewizji – mówił Tusk. – Bardzo smutno, że pan wyjeżdża, bo ludzie nie będą się tak śmiali. Ja wyjeżdżam, w związku z tym też się będą mniej śmiali. Ze mnie się śmiali podwójnie, bo jak się z pana śmiali, to tak naprawdę się ze mnie śmiali – dodał polityk. Następnie wraz z Górskim zastanawiali się, który z nich bardziej skorzystał na skeczach. Ostatecznie panowie umówili się na remis i uścisnęli sobie dłonie. Tusk zaprosił artystę do Brukseli, mówiąc, że „Tam też może być śmiesznie”.

Reklama

Wyobrażacie sobie podobną sytuację teraz? Jarosława Kaczyńskiego albo Mateusza Morawieckiego u boku Neo-Nówki? Nie w tym świecie! Obóz władzy może co najwyżej wypuścić swoich kabareciarzy, by stworzyli swoje kontrskecze uderzające w opozycję. Problem środowisk PiS polega jednak na tym, że nie ma tam żadnego profesjonalisty. Bo co, czeka nas reaktywacja Ryszarda Makowskiego i Studia Yayo?

Reklama