W Warszawie obyła się największa od lat demonstracja służb mundurowych. Protestowali policjanci, strażacy, strażnicy graniczni i pracownicy służby więziennej. Według organizatorów w manifestacji wzięło udział nawet 30 tys. osób. Uczestnicy oprócz transparentów nieśli trumny mające symbolizować krytyczny stan służb mundurowych.

Nie dojdziemy do porozumienia

Manifestacja zaczęła się na Pl. Zamkowym, gdzie od rana zbierali się przedstawiciele służb mundurowych. Przynieśli transparenty z hasłami “Pragniemy przestać się wstydzić”, “Grabarzom polskich służb mundurowych mówimy nie” oraz “Czyny, nie obietnice”. Protestujący mieli ze sobą gwizdki i wuwuzele.

– Nie dojdziemy do porozumienia. To nie jest to ostatni element akcji, tylko wychodzimy na zewnątrz z naszymi postulatami. Liczymy na społeczne wsparcie, bo jesteśmy służbami porządkowymi – mówił jeszcze przed rozpoczęciem manifestacji Rafał Jankowski, szef NSZZ Policjantów.

Reklama

Po 12.00 manifestacja ruszyła Krakowskim Przedmieściem, Nowym Światem przed Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.

Po drodze zatrzymali się przed Pałacem Prezydenckim, gdzie przypomnieli prezydentowi jego słowa z 2015 roku. – Przyszliśmy zapytać, gdzie pański wniosek, panie prezydencie. W 2015 roku prezydent napisał do federacji list, w którym z pełną troską odniósł się do naszych postulatów – przypominał Rafał Jankowski, szef NSZZ Policjantów, i dodał: – Przychodzimy tu, bo uważamy, że prezydent Rzeczypospolitej Polskiej nie troszczy się o funkcjonariuszy w taki sposób, w jaki nakazuje konstytucja.

Przed Pałacem Prezydenckim policjanci rozłożyli także długi transparent z klepsydrami funkcjonariuszy, którzy polegli na służbie.

W KPRM nikt o proteście nie wiedział

Z przed Pałacu Prezydenckiego protestujący przeszli przed Kancelarię Prezesa Rady Ministrów, gdzie chcieli wręczyć petycję premierowi Mateuszowi Morawieckiemu.

Po drodze, na wysokości placu na Rozdrożu, rozsypali konfetti nawiązując do wydarzenia z 2016 roku, gdy policjanci na służbie cięli kolorowe kartki na konfetti, które zostały rozsypane z helikoptera na uroczystościach z udziałem wiceministra Zielińskiego.

W KPRM związkowców przyjął podsekretarz stanu, ponieważ premier Morawiecki brał w tym czasie udział w pogrzebie admirała Józefa Unruga i jego żony. Związkowcy mieli usłyszeć w Kancelarii Premiera, że nikt nic nie wiedział o manifestacji.

To upokorzenie! – komentowali policyjni związkowcy przy okrzykach z tłumu “złodzieje”.

“Nie róbcie z nas żebraków”

Już w marcu mundurowi złożyli na ręce ministra spraw wewnętrznych postulaty. Domagają się w nich 650 zł podwyżki, przywrócenia praw emerytalnych sprzed 2013 roku, odmrożenia waloryzacji uposażeń, 100 proc. płatnego pobytu na zwolnieniu lekarskim, a także 100 proc. płatnego za pracę w święta i za nadgodziny. Mundurowi chcą też, aby ich status zrównać z funkcjonariuszami przyjętymi do służby po 1999 roku.

– To nie są żądania wygórowane, to żądania, które były obiecane przez tych, którzy przed objęciem władzy nam to obiecali. Na każdym spotkaniu prezes Kaczyński, premier Morawiecki czy prezydent, oni mówią, że realizują obiecane postulaty. – Przed zakończeniem władzy PO-PSL obiecali na naszych trybunach, że za ich czasów do manifestacji nie będzie dochodziło – przypomniał przewodniczący niezależnego związku pracowników i funkcjonariuszy służby więziennej Czesław Tuła.

W lipcu NSZZ Policji ogłosił protest, policjanci zamiast mandatów dawali pouczenia. Do tej największej grupy mundurowej przyłączyły się pozostałe: straż pożarna, służba więzienna, straż graniczna, a nawet inspektorzy transportu drogowego.

Minister podczas ostatniej tury rozmów zaproponował podwyżkę w wysokości 55o zł, ale w tej kwocie są już obiecane wcześniej 250 zł podwyżki.


Zdjęcie główne: Joachim Brudziński i Mateusz Morawiecki, Fot. Flickr/Adam Guz/KPRM

Reklama