Sejm w najbliższy piątek zbierze się na nadzwyczajnym posiedzeniu, aby głosować nad rządowym projektem ustawy, która ma zapobiec podwyżkom cen energii w 2019 roku. Rząd chce obniżyć akcyzę i opłatę przejściową. – To są tylko doraźne ruchy, aby przesunąć wzrost cen na okres po wyborach – komentuje w rozmowie z wiadomo.co ekonomista prof. Witold Orłowski. – Rząd zakłada różowe okulary i będzie twierdził, że cena energii nie wzrosła, ale tak naprawdę wzrosła – dodaje poseł PO Zbigniew Gawlik.

Nadzwyczajne posiedzenie Sejmu

Marszałek Sejmu Marek Kuchciński musiał zwołać nadzwyczajne posiedzenie Sejmu po to, aby przegłosować rządowy projektem ustawy, która ma zapobiec podwyżkom cen energii w 2019 roku.

Dzięki przygotowanemu w ostatniej chwili projektowi ustawy nasze rachunki za prąd się nie zmienią, nawet jeżeli ceny energii wzrosną. Rząd chce zmniejszyć akcyzę z poziomu 20 zł/MWh do 5 zł/MWh. Opłata przejściowa ma spaść o 95 proc.

Premier podczas swojego wystąpienia w Sejmie przed głosowaniem wniosku o wotum zaufania zapewnił, że “nie będzie podwyżki cen energii w 2019 roku”. Powtórzył to kilka dni później na konferencji prasowej. I wtedy zaczęły się chaotyczne szukanie możliwego rozwiązania… Projekt ustawy o podatku akcyzowym wpłynął do Sejmu 21 grudnia.

Reklama

Tego samego dnia ma się zebrać Senat i ustawa trafi na biurko prezydenta. Musi zostać podpisana przed Nowym Rokiem. Co ciekawe, ustawa ma obowiązywać przez rok. Czyli problem powróci tuż po wyborach parlamentarnych. Przypadek? Nie.

Prof. Orłowski: To jest decyzja polityczna, a nie gospodarcza

– To są tylko doraźne ruchy, aby przesunąć wzrost cen na czas po wyborach. Minister energii nie potrafił znaleźć żadnego sensownego rozwiązania, dlatego teraz w panice trzeba składać pakiet i to nieważne jak kosztowny. Tylko po to, aby przed wyborami nie nastąpił wzrost rachunków gospodarstw domowych. Ale gdzie indziej i tak rachunki wzrosną, więc pośrednio gospodarstwa domowe i tak zapłacą więcej – komentuje w rozmowie z wiadomo.co prof. Witold Orłowski.

Ekonomista tłumaczy, że to jest bardzo niebezpieczne odsuwanie problemu w czasie i jego kumulacja. – W samym roku wyborczym rachunki pewnie nie wzrosną, ale za to potem wzrosną i to znacznie silniej. Poza przekonaniem, że “ciemny lud to kupi”, rząd nawet nie usiłuje udawać, że chodzi o coś więcej, niż odłożenie problemu o kilkanaście miesięcy. Z punktu widzenia finansów większość kosztów operacji pod hasłem “wybory” jest przerzucana na budżet, który i tak w przyszłym roku będzie trzeszczał. To jest decyzja polityczna, a nie gospodarcza – dodaje prof. Orłowski.

Nie ma wątpliwości, że to ” całkowicie polityczne działanie, sprzeczne z zasadami ekonomii”. – Ale rząd najwyraźniej jest zdeterminowany, aby przed wyborami ludzie nie zobaczyli wyższych rachunków – mówi. I ostrzega, że proponowane zmiany spowolnią także zmiany w energetyce: – Pieniądze na inwestycje zostaną przeznaczone na bieżące rekompensaty. Mniejsze zyski firm energetycznych i zmniejszone opłaty przejściowe oznaczają, że będzie mniej pieniędzy na inwestycje, które są niezbędne po to, by z roku na rok nie płacić coraz więcej za prąd.

Gawlik: To próba ręcznego sterownia

– To nie jest żadna obniżka cen energii, ale przyznanie się rządu, że energia jest droższa. W projektowanej ustawie to państwo ma zrezygnować z części opłat, które były zresztą wprowadzane od 2007 roku. Rząd udaje, że załatwi problem, ale tak naprawdę go nie załatwi. Zakłada tylko różowe okulary i twierdzi, że cena energii nie wzrosła, ale tak nie jest – mówi także w rozmowie z wiadomo.co poseł PO Zdzisław Gawlik.

Minister energii w gabinecie cieni przypomina, że cena energii już wzrosła dla jednostek samorządu terytorialnego, które zawarły umowę na dostawę energii i nic tego nie zmieni. – Przecież rząd nie może udawać, że tych umów nie ma – tłumaczy.

Poza tym zwraca uwagę na to, że rząd nie decyduje i nie może decydować w sprawach dotyczących ceny energii. – Żyjemy w otoczeniu prawnym, w którym ani premier, ani minister nie decydują o tym, ile będzie wynosiła cena energii dla gospodarstw domowych i innych odbiorców. Z mocy obowiązujących przepisów ta decyzja należy do właściwości prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. A z tego, co wiem, jest to organ niezależny – dodaje Gawlik.

Nie ma wątpliwości, że rząd przespał odpowiedni czas: – To próba ręcznego sterownia, przyznania się do błędu i zaniechań, które miały miejsce przez ostatnie 3 lata. Ten problem nie zrodził się nagle. Wszyscy wiedzieli, do czego to wszystko zmierza.

Poseł PO zapowiada, że jego partia będzie do projektu ustawy zgłaszała poprawki.


Zdjęcie główne: Witold Orłowski, Fot. Adrian Grycuk, licencja Creative Commons

Reklama