Proponuję nie mówić parlament, tylko tak zwany parlament, domniemany prezydent. On został wybrany w wyborach powszechnych i nikt tego nie kwestionuje, ale definicyjnym elementem jego urzędu jest obrona obowiązującej konstytucji. Ten pan tego nie robi, więc nie jest prezydentem. Jest wybrany na urząd, ale z jakiegoś powodu jego wykształcenie, rozumienie świata i czytanie ze zrozumieniem ma wady. Nie powinniśmy też mówić, że jakaś ustawa została uchwalona, tylko zaklepana. Jeżeli wszystkie elementy regulaminu Sejmu czy Senatu są łamane, to ustawa nie jest uchwalona, tylko przepchnięta. Myślę, że to jest pierwsze nasze zadanie, aby nową rzeczywistość opisywać w nowy sposób – rewolucja semantyczna jest potrzebna – mówi prof. Radosław Markowski, dyrektor Centrum Studiów nad Demokracją Uniwersytetu SWPS oraz kierownik Zakładu Badań Porównawczych nad Polityką w ISP PAN

Kamila Terpiał: Podczas protestów słychać było apel do prezydenta “3 razy weto”. Andrzej Duda jest na Helu. Myśli pan, że w ogóle dotarły do niego te głosy?
Prof. Radosław Markowski: To jest całościowy zamysł. Musimy w ogóle wynaleźć nowy język, którym będziemy opisywać to, co się dzieje. Proponuję nie mówić parlament, tylko tak zwany parlament, domniemany prezydent. On został wybrany w wyborach powszechnych i nikt tego nie kwestionuje, ale definicyjnym elementem jego urzędu jest obrona obowiązującej konstytucji. Ten pan tego nie robi, więc nie jest prezydentem. Jest wybrany na urząd, ale z jakiegoś powodu jego wykształcenie, rozumienie świata i czytanie ze zrozumieniem ma wady. Nie powinniśmy też mówić, że jakaś ustawa została uchwalona, tylko zaklepana. Jeżeli wszystkie elementy regulaminu Sejmu czy Senatu są łamane, to ustawa nie jest uchwalona, tylko przepchnięta. Myślę, że to jest pierwsze nasze zadanie, aby nową rzeczywistość opisywać w nowy sposób – rewolucja semantyczna jest potrzebna.

Mam pretensję do świata publicznych intelektualistów, ale także przedstawicieli nauk społecznych, dlatego że wszystko wskazuje na to, że mają jakąś podstawową niezdolność do rozróżniania zła od dobra w polityce. Przez 27 lat mieliśmy różne opinie, różne opcje u władzy, ale to wszystko było w ramach konstytucyjnego porządku, to, co teraz nastąpiło, nie ma z tym nic wspólnego.

Ustawa o Sądzie Najwyższym została przepchnięta w 4 dni. Właściwie bez debaty, wszystkie poprawki opozycji zostały odrzucone. Na znak protestu senator Jan Rulewski przyszedł na obrady w więziennym drelichu.

Reklama

Przed Sejmem i Pałacem Prezydenckim, a także w innych miastach trwają protesty. One dużo znaczą? Co jeszcze możemy zrobić?
Po pierwsze, od dawna twierdzę, że PiS-owi poparcie wcale nie rośnie, a w liczbach bezwzględnych nawet spada. Problemem jest to, jak mobilizować obóz opozycyjny. Byłem na proteście w czwartek i to, co zobaczyłem, mnie zdziwiło – odwróciła się proporcja wieku. Dawniej na manifestacjach najwięcej było osób w średnim wieku i starszych, a teraz coraz więcej młodych. Co prawda ja nigdy nie ubolewałem, że młodych nie ma, bo uważam, że ta grupa (czyli 18-25) jest apatyczna i nieprzewidywalna.

Myślę, że to zło polityczne przepędzą jednak ludzie w średnim wieku i starsi, tacy, którzy pamiętają komunę. Chyba że młodym zabiorą telefony komórkowe, to wtedy się wściekną.

Dlaczego w takim razie młodzi protestują?
Najgorsza interpretacja jest taka, że nudzą się w wakacje, więc przyszli. Ale i tak tego nie należy lekceważyć. Poza tym mógł do nich jednak trafić przekaz, że to, co się dzieje, jest odbieraniem podstawowych wartości, które umożliwiają nam normalne funkcjonowanie. Duże znaczenie mogą mieć też reakcje świata. Młodzi na takie rzeczy zwracają uwagę.

A świat, nie tylko Europa, zaczyna tracić cierpliwość.
Prezydent Francji zakazał spotkania Trójkąta Weimarskiego z Polską. On uważa, że z tymi ludźmi w ogóle nie ma o czym rozmawiać. Angela Merkel przed wyborami jeszcze się waha, ale jej ministrem spraw zagranicznych będzie Martin Schulz, a on przecież nie odpuści. Oświadczenie wydał także Departament Stanu USA, które w języku dyplomatycznym jest policzkiem.

Jak Amerykanie mówią, że z troską śledzą to, co się dzieje, to oznacza, że dzieje się bardzo źle.

Polityka zagraniczna to pasmo niedorzecznych decyzji i porażek, to przypomina mi końcówkę lat 30. Najpierw chcieliśmy budować sojusz z Wielką Brytanią, ale problem w tym, że nawet jeżeli zostałaby w UE, to i tak nie mielibyśmy wspólnych interesów. Później rząd wypiął się na Unię, zwłaszcza na Niemców, i teraz podążamy tą drogą. Po “przygodach” z Francuzami właściwie nie mamy już sojuszników w UE. Podróżuję po świecie, na konferencjach naukowych kiedyś wszyscy byli zaskoczeni tym, jak Polska się rozwija i jak dobrze sobie radzi – to było bardzo pozytywne. Teraz odczuwam stosunek coraz bardziej lekceważący i on się oczywiście będzie jeszcze pogłębiał.

Powiedział pan, że ludzie w średnim wieku przepędzą rządzących. Jak?
Zobaczymy, sytuacja jest dynamiczna. Nowa dynamika pojawi się jeszcze po wyborach niemieckich. Rządzący mijają się z prawdą, mówiąc, że inwestycje wzrastają. A po przepchnięciu ustawy o SN będzie coraz gorzej, bo Zachód zrozumie, że inwestycja w Polsce może oznaczać, że nie będzie sądu, który będzie bronił ich prawa własności. Dlatego ta ustawa będzie miała katastrofalne skutki także pod tym względem. Oczywiście reżimy klientelistyczno-autorytarne potrafią sobie niektórych inwestorów kupować, daje się takiemu kapitałowi specjalne przywileje, ale mały kapitał, który nie może liczyć na “deale”, tu nie przyjdzie.

Prędzej czy później czeka nas załamanie gospodarcze, które może mieć istotny wpływ na wynik wyborów?
Nie zapominajmy, że są jeszcze rolnicy, którzy są “niezaspokajalną warstwą społeczną”. Nieważne, ile w rolnictwo wpompować, oni zawsze będą uważali, że można więcej. PiS, dochodząc do władzy, twierdziło, że PO i PSL bardzo mało dla nich robili, a oni zrobią znacznie więcej. Prawda jest taka, że rządzący nic rolnikom nie dadzą. Nie można wszystkim dawać. A ten system jest klientelistyczny, próbuje wszystkich kupić.

PiS zrozumiał indywidualny charakter Polaka, który nie rozumie dobra publicznego i dlatego nastawili się na selektywne kupowanie poszczególnych grup społecznych.

Wrócę do ustawy o SN. Czy to jest ostatni etap zamachu stanu, jak mówi opozycja? Koniec trójpodziału władzy, koniec demokracji?
Nie ma żadnego autorytetu prawnego, który sądziłby inaczej. Jest nawet wypowiedź głównego sędziego czeskiego Trybunał Konstytucyjnego – a to rzadko się zdarza – który mówi wprost, że to, co się dzieje, to jest farsa. Twierdzi też, że gdyby był władzą wykonawczą, to namawiałby do ograniczenia kontaktów z Polską! I mówi to nasz najbliższy sąsiad, z którym mieliśmy bardzo dobre relacje. Bardzo ważne jest to, żeby zwracać uwagę także na to, co mówią autorytety kiedyś związane z PiS-em. Na przykład prof. Adam Strzembosz, który był wystawiony przez Jarosława Kaczyńskiego jako kandydat na prezydenta, teraz stoi tam, gdzie powinien stać. Prof. Strzembosz mówi wprost, że to, co się dzieje, to “bandytyzm polityczny”.

A dokąd nas to wszystko doprowadzi?
Nic dobrego z tego nie wyniknie. Najważniejsze pytanie, jakie teraz powinniśmy sobie stawiać, brzmi: jakie będą szkody? Ważne, że to wszystko dzieje się przy niesłychanej arogancji. Na przykład to, co działo się w Sejmie i Senacie podczas podczas prac nad ustawą o SN – przecież wiadomo było, że i tak to, co chcą, przegłosują… Ale oni w taki prymitywny i chamski sposób pokazują, że mogą wszystko i inni mogą im “skoczyć”. Myślę, że to też jest zachowanie celowe, ale niebezpieczne.


Zdjęcie główne: Radosław Markowski, Fot. YouTube/Sebastian Sznauder

Reklama

Comments are closed.