To jest ostatni moment, kiedy można powiedzieć, że PiS gotowy jest zaryzykować grę na wcześniejsze wybory, która będzie skuteczniejsza niż w 2007 roku. Za chwilę może się okazać, że Ziobro dogaduje się z Konfederacją i powstaje zupełnie inna układanka polityczna, szalenie niebezpieczna dla PiS-u. W dodatku może dojść do powstania komisji śledczej ds. Pegasusa, a będzie to bardzo niekorzystne dla PiS. To taki moment, kiedy można jeszcze próbować przekupywać tych, co nie do końca rozumieją, co się dzieje – mówi nam prof. Ireneusz Krzemiński, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. I dodaje: – Mam wrażenie, że jesteśmy dziś pod okupacją PiS-u. A najgorsze, że wciąż tak duża część polskich obywateli tego nie widzi – ba, nie chce tego zobaczyć

Premier zapowiedział niespodziewanie waloryzację rent i emerytur plus 13 i 14 emeryturę. Czy to nie jest znak, że zbiera swój elektorat i szykuje się do wyborów?

IRENEUSZ KRZEMIŃSKI: Sam się nad tym zastanawiam, tym bardziej, że wcześniej mieliśmy niespodziewane odwoływanie pandemii. Raptem kilka dni wcześniej minister Niedzielski przecież to zapowiedział, a to kompletnie niezgodne z tym, co mówił wcześniej. To wszystko bardzo dziwnie wygląda, tym bardziej, że mamy wciąż ogromną liczbę zachorowań i może nie 500, ale wciąż 300 zgonów.

To, co ogłosił w piątek premier, to nic innego jak przekupywanie znaczącej części wyborców, czyli emerytów, których jest w Polsce bardzo dużo.

Mam obawy, czy w związku z tym wszystkim nie wiąże się jakiś patologiczny plan, który ma w głowie prezes Kaczyński, tym bardziej, że zarazem mamy do czynienia z takim szczuciem na UE, jakiego wcześniej nie było. Premier ostatnio wygłasza niewiarygodne kłamstwa i przeinterpretowuje rzeczywistość wedle najlepszych wzorów sowieckiej propagandy. Niestety, aby to dostrzec, trzeba mieć pewną wiedzę. Bardzo to przypomina sytuację brexitową, bo od takiego kłamliwego szczucia na Unię się zaczęło. Takie szowinistyczne, imperialne tony w Wielkiej Brytanii, że musimy wrócić do czasów imperium, słychać było cały czas, a skutki tego dziś widzimy: Anglia poza UE.

Reklama

Podobnie zaczyna się zohydzać Unię w Polsce, tylko my nie jesteśmy i nie byliśmy imperium. Z drugiej strony obrońców UE też niespecjalnie słychać. Donald Tusk powinien wystąpić na konferencji prasowej i dokładnie, ale w ciągu 5 minut, w 10 zdaniach wytłumaczyć, że ceny energii nie wzrosły „przez Unię”, tylko przez nieudolność tego rządu! Trzeba jednak dodać, że zarazem

deklaracje prounijne wzmagają się tak samo, jak i antyunijne! Wszystko z powodu możliwej napaści Rosji Putina na Ukrainę.

Wszystko razem przypomina kompletne zamieszanie i chaos.

Może KE powinna zareagować? Na razie tylko w mediach społecznościowych opublikowała komunikat w sprawie cen energii.
Na pewno powinno się coś zrobić, tym bardziej, że powtarza to wciąż rządowa propaganda w TVP. A jeszcze mamy – za ogromne pieniądze z naszych podatków! – kłamliwe banery w całym kraju! Oczywiście prawdziwe informacje można znaleźć, ale one są bardziej skomplikowane, trzeba ich poszukać, a taka konferencja Tuska byłaby na wszystkich portalach i mediach. To niezwykle ważna sprawa i bardzo ważny postulat, który tu zgłaszam.

Skoro jest podejrzenie, że PiS rozważa wcześniejsze wybory, to zastanówmy się nad kondycją obozu rządzącego. Gdy przejrzy się sondaże z ostatniego roku, półtora, to widać wyraźnie tendencję spadkową do ok. 30-35 proc. w zależności od ośrodka badania opinii.
I dlatego to jest ostatni moment, kiedy można powiedzieć, że PiS gotowy jest zaryzykować taką grę, która będzie skuteczniejsza niż w 2007 roku. Za chwilę może się okazać, że Ziobro dogaduje się z Konfederacją i powstaje zupełnie inna układanka polityczna, szalenie niebezpieczna dla PiS-u. W dodatku może dojść do powstania komisji śledczej ds. Pegasusa, a będzie to bardzo niekorzystne dla PiS. To taki moment, kiedy można jeszcze próbować przekupywać tych, co nie do końca rozumieją, co się dzieje.

Jeżeli przekona się ich o tym, że przez Tuska i UE my tu tak cierpimy, to PiS będzie mógł wygrać wybory.

Im dłużej z tym procesem, kiedy świadomość społeczna zintegruje wszystkie fakty, tym lepiej dla PiS. Zawsze jest tu pewne opóźnienie czasowe, więc gdy będą czekać, szanse na wygraną będą malały.

Rozmawiałem wczoraj z jednym z radnych z Mińska Mazowieckiego, czyli długo PiS-owskiego bastionu, i powiedział mi, że ludzie zaczynają się burzyć, choć ciągle są tacy, którzy PiS popierają. I znów, trzeba do tego dodać napięcie z Ukrainą i możliwość rosyjskiego ataku. Może to być wykorzystane przez PiS na swoją korzyść. Jeszcze jedna rzecz jest ważna – konkurująca ze sobą opozycja jest ciągle skłócona i o żadnej wspólnej liście nie ma mowy. Mamy konkurencję Hołowni z Donaldem Tuskiem, a to jest zabójcze dla idei zjednoczonej opozycji i stworzenia takiej koalicji. Jak na Węgrzech. I znowu, im dłuższy czas, tym większa szansa, że przeciwnicy z opozycji się dogadają. Zatem czas działa na niekorzyść PiS-u, tak można sądzić…

Wielu komentatorów uważa, że gdy już dojdzie co do czego i będą wybory, to opozycja się dogada. Pan podziela ten optymistyczny pogląd czy wygrają osobiste ambicje liderów?
Oczywiście gra ambicji jest najwyraźniej istotna, ale też są niejasności programowe. Chciałbym się powołać na rozumowanie, które niedawno przedstawił profesor Cześnik (Boże, jak ten czas leci! Ciągle go pamiętam jako studenta!). Zwrócił on uwagę, że umowa wyborcza oznacza dwie rzeczy: po pierwsze,

zwolennicy określonych partii będą przecież głosować na swoich kandydatów, a razem się to złoży na wygraną.

Po drugie, przecież z góry trzeba założyć, że powstanie rząd koalicyjny i stworzyć go będą musiały współpracujące ze sobą partie! Wydaje mi się to bardzo ważną i mądrą uwagą – zatem warto uzgodnić najważniejsze punkty wspólne: zwyciężyć PiS, odbudować instytucje demokratyczne, przywrócić praworządność i niezależność sądów. Ale nawet te konkretne dyskusje będą się już toczyć w koalicyjnym rządzie i nowym parlamencie. I to będzie powrót do rządzenia przez dyskusje, kłótnie i spory, ale po to, by dojść do wspólnego i najlepszego rozwiązania.

Jak ocenia pan szanse komisji ds. Pegasusa w tak planowanym składzie, czyli 5+5 plus Kukiz, na wyjaśnienie sprawy? Czy nie będziemy mieli wciąż kuszenia i przeciągania na swoją stronę Pawła Kukiza?
To kuszenie będzie cały czas, ale nie sądzę, aby można było w tej chwili wiele zrobić. Kukiz złożył stosowny dokument pani marszałek Witek i sprawa nabrała formalnego biegu. Opozycja opracowuje strategię działania, gdyby marszałek Witek stawiała opór. Jest to bardzo korzystne dla opozycji, że stara się znaleźć środki nacisku na pisowską marszałek, by sprawa stanęła na forum Sejmu.

Cała afera z Pegasusem pokazuje, że my już nie mamy żadnego demokratycznego państwa. Wyobraźmy sobie, że coś podobnego dzieje się nawet w Rumunii czy Bułgarii, nie wspominając już o zachodnich demokracjach. Przecież taki rząd upadłby z hukiem od razu!

W Polsce nie ma już instytucji, które mogłyby zareagować i powiedzieć opinii publicznej, co i jak się stało z inwigilacją Pegasusem. Instytucje demokratyczne są właściwie zawieszone. Dobrze, że chociaż powstała senacka komisja, która pokazała pewne rzeczy czarno na białym. Senat w ogóle ratuje twarz Polski w świecie. Także dlatego, że nie tylko zabiera głos w ważnych sprawach, ale że senatorowie jeżdżą na granicę z Białorusią, gdzie mamy kryzys humanitarny. Niestety, niewiele z tego wynika, ale zaprezentowana jest inna twarz Polski, i to Polski „oficjalnej”.

W tej sytuacji nie możemy założyć, że przyszłe wybory – bez względu na to, kiedy się odbędą – będą demokratyczne, „normalne”. Skoro PiS traktuje swych polskich przeciwników politycznych jak obcych wrogów, trzeba założyć, że będzie kombinował i oszukiwał, jak tylko mu się da. Mam wrażenie, że jesteśmy dziś pod okupacją PiS-u. A najgorsze, że wciąż tak duża część polskich obywateli tego nie widzi – ba, nie chce tego zobaczyć.

Mówił pan, że mamy zdegenerowane instytucje demokratyczne, a może mamy zdegenerowane społeczeństwo?
Ma pani rację. Z jednej strony zdegenerowane instytucje, niedziałające już zgodnie ze swymi demokratycznymi celami i zasadami. Ale z drugiej strony – jak wygląda nasze społeczeństwo? Z dużą pewnością można powiedzieć, że w rosnącej części ludzie są przeciw PiS-owi i skutkom jego rządów. Ale zarazem czuć zniechęcenie i skupienie się na tym, aby działać egoistycznie i cynicznie dla ratowania stanu posiadania – swojego, swojej rodziny, najbliższych. Młodzi mają poczucie, że z ich protestów niewiele wynikło, zresztą podobnie starsi. Prowadzi do zamykania się we własnym świecie i własnych interesach. A jeszcze trzeba dodać, że społeczeństwo jest zdegenerowane przez rządy PiS-u – przede wszystkim przez zanik szacunku do prawa. Poza tym

PiS gra na najgorszych ludzkich cechach, które wydobywa z ludzi: na zawiści, na chęci wzbogacenia się „na lewo”, na tym, żeby na działaniach niby to społecznych skorzystać pod skrzydłami partyjnymi… Zupełnie tak samo robili komuniści.

Do tego dochodzi element, którego my w Warszawie nie dostrzegamy tak bardzo, a mianowicie lęk. Ludzie boją się mówić głośno, co myślą, i to widać w badaniach CBOS. Gdy zapytano ludzi, czy mają poczucie, że mogą swobodnie wygłosić publiczne poglądy na różne tematy, na początku lat 2000, ponad 70 proc. nie miało obaw, a teraz te wyniki spadły bodaj w 2019 do 38 proc. Podejrzewam, że stare doświadczenia komunizmu też dochodzą tu do głosu, choć raczej u starszych.

Z drugiej strony jest świadomość nagród za „właściwe” i publicznie wygłaszane poglądy, nie mówiąc już o zwykłym lizusostwie wobec pisowskich władz różnego typu. Tą premią jest albo awans, albo nowa posada, albo inne bonusy, które rozdaje na lewo i prawo obecna partyjna władza. Na tym polega demoralizacja i przekupywanie do zła – to PiS-owskie DNA.

(INK)


Zdjęcie główne: Ireneusz Krzemiński, Fot. Facebook/Prof.Ireneusz.Krzeminski

Reklama