– Każdy adwokacina, który ledwie przemknął przez egzamin adwokacki, będzie mógł być sędzią Sądu Najwyższego, byle umiał trzaskać butami przed ministrem sprawiedliwości. Wracamy do PRL, a zamiast PZPR mamy PiS – mówi w rozmowie z wiadomo.co prawnik prof. Adam Strzembosz. Były Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego i wiceminister sprawiedliwości mówi wprost, że Prawo i Sprawiedliwość zmierza do “wprowadzenia autorytarnego państwa typu Polski Ludowej”, a trójpodział władzy to już przeszłość. Bardzo ważne ostrzeżenie!


Kamila Terpiał: Minister sprawiedliwości będzie powoływał prezesów i wiceprezesów wszystkich sądów – takie rozwiązanie zakłada złożony w środę w Sejmie przez posłów PiS projekt nowelizacji ustawy o ustroju sądów powszechnych. Czym grozi takie rozwiązanie?
Prof. Adam Strzembosz: Takie rozwiązanie było w Polsce Ludowej. Po 1956 roku wyroki w najważniejszych sprawach politycznych określało już nie Biuro Polityczne, ale powoływani i odwoływani przez ministra prezesi sądów. Albo mieli instrukcje, albo z góry wiedzieli, jak obsadzić sprawę polityczną. W ogóle wszystko, co złego działo się po 56 roku w sądownictwie, “szło” przez prezesów sądów. Dlatego jak opracowywaliśmy w “Solidarności” nowy system gwarantujący niezawisłość sędziowską, zaczęliśmy od tego, że minister sprawiedliwości ma powoływać prezesów sądów z dwóch kandydatów zgłoszonych przez zgromadzenie ogólne. To była najważniejsza metoda odcięcia PZPR lub innych partii politycznych od sądów. W czasie kiedy opracowywaliśmy to rozwiązanie, rządził PZPR, ale weszło w życie na mocy ustawy z 20 grudnia 1989 roku. Teraz wracamy do PRL, a zamiast PZPR mamy PiS, co wcale nie oznacza, że wpływy na sądy będą mniejsze ze strony PiS niż PZPR.

PZPR zamieni się na PiS i będzie miał gwarancje wpływania na sądy w sposób wygodny dla dysponentów władzy.

Jak będzie działał taki mechanizm ręcznego sterowania pracą sądów?
To się zwykle zaczyna od tego, że wyznacza się rozprawy w najważniejszych sprawach politycznych. Tak było na przykład w procesach marcowych. Później okazywało się, że ta ważna sprawa, która powinna być właściwie obsadzona, to jest interes lokalnego działacza PZPR, a potem jego ciotki lub wuja. Wtedy porządni ludzie, a takich było w sądach dużo, bronili się rękami i nogami od orzekania w sprawach karnych. A jeżeli już orzekali, to w sądach rejonowych, w sądach wojewódzkich byli sami towarzysze partyjni. Dzisiaj wracamy prostą drogą do tego systemu. PZPR zamieni się na PiS i będzie miał gwarancje wpływania na sądy w sposób wygodny dla dysponentów władzy.

Niech PiS nie zaklina, że walczy o dekomunizację. Walczy o wprowadzenie autorytarnego państwa typu Polski Ludowej.

Nie zdajemy sobie chyba sprawy, jak bardzo taka zmiana jest niebezpieczna… Minister sprawiedliwości będzie miał wpływ na wszystkie, nie tylko polityczne sprawy.
Jeżeli minister będzie miał wpływ na obsadę poszczególnych spraw poprzez prezesów sądów, jeżeli będą przepisy, które pozwolą poza postępowaniem dyscyplinarnym odwołać sędziego, to będzie taki sam bat, jak był w czasach PRL. Wtedy też Rada Państwa mogła odwołać sędziego, który nie spełniał wymogów sądownictwa socjalistycznego. Ja w taki właśnie sposób zostałem odwołany w 3 dni po wprowadzeniu stanu wojennego na wniosek ministra sprawiedliwości. Wracamy do Polski Ludowej. Niech PiS nie zaklina, że walczy o dekomunizację. Walczy o wprowadzenie autorytarnego państwa typu Polski Ludowej.

Nadzieja jest wyłącznie w zmianach natury politycznej.

To koniec trójpodziału władzy?
Oczywiście, żadnego trójpodziału władzy nie ma.

Reklama

Zamach na sądy to jeden z elementów. PiS szykuje zamach na Sąd Najwyższy, przeprowadza już przez Sejm zamach na KRS, przejął Trybunał Konstytucyjny.
Na razie zamachu na Sąd Najwyższy nie ma, jest na pierwszą prezes SN. Ale kiedy już Krajowa Rada Sądownictwa będzie odsadzona ludźmi z PiS, wtedy obniżą wiek konieczny do zasiadania w Sądzie Najwyższym. Będą mieli dwadzieścia parę wolnych stanowisk i będą tam kierować swoich byle adwokatów albo radców prawnych, którzy mają 10 lat pracy w zawodzie. Kwalifikacje moralne albo zawodowe można przecież ominąć tak jak przy Misiewiczu. Co to znaczy człowiek o najwyższych kwalifikacjach zawodowych? To nic nie znaczy. Każdy adwokacina, który ledwie przemknął przez egzamin adwokacki, będzie mógł być sędzią Sądu Najwyższego, byle umiał trzaskać butami przed ministrem sprawiedliwości.

W czym jest jeszcze nadzieja?
Nadzieja jest wyłącznie w zmianach natury politycznej.


Zdjęcie główne: Prof. Adam Strzembosz, Fot. YouTube/TheHFHR

Reklama

Comments are closed.