Ludzie władzy PiS “są zdrajcami interesu narodowego, za którym głosowało w 2003 r. 77,45 proc. Polaków” – mówi w rozmowie z nami Olgierd Łukaszewicz, wybitny aktor, założyciel Fundacji “My, Obywatele Unii Europejskiej”. – Planuję działać do wyborów europejskich. Nie możemy dopuścić do Parlamentu Europejskiego tych, którzy chcą rozwalać Unię od środka, czyli polityków Prawa i Sprawiedliwości – dodaje. Rozmawiamy o tym, dlaczego trzeba bronić polskiej obecności w UE.
KAMILA TERPIAŁ: Dźwięczą panu jeszcze w uszach słowa prezydenta o UE jako “wyimaginowanej wspólnocie, która nam nic nie daje”?
OLGIERD ŁUKASZEWICZ: Andrzej Duda galopuje. Tłumaczy, że powiedział tak, ponieważ chce zmienić Unię Europejską w organizację, w której przedstawiciele państw nie będą się mieszać w kwestie prawne. Ale przekonaniem, że Polska chce zmienić Unię, pan prezydent dobił do ściany. Zresztą coraz więcej polityków partii rządzącej wyraża taką opinię.
Możemy się spodziewać, że polscy populiści połączą się z populistami z innych krajów i rozwalą traktat z Maastricht. Jeśli Unia przestanie być wspólnotą prawa, to przestanie być Unią. Nie rozumiem tej polityki, ona wprowadza niepokój i brak poczucia bezpieczeństwa, bo nie wiadomo, w którą stronę idziemy: na Zachód czy na Wschód.
W Kamiennej Górze prezydent porównał za to UE do zaborców.
Ta wypowiedź tak bardzo mnie oburzyła, że postanowiłem pojawić się w Kamiennej Górze i wygłosić przemówienie do pana prezydenta. Gdyby był moim synem, a przecież mógłby być, to powiedziałbym mu, żeby po prostu uczył się historii. To miasto 70 lat temu nazywało się Landeshut, jeżeli nadal ma się nazywać Kamienna Góra, to tu musi być UE. 2/5 byłego terytorium niemieckiego to dla podpalaczy historii wciąż łatwopalny materiał.
Przeraża mnie, że ci ludzie huśtają Polską w sposób absolutnie nieodpowiedzialny. Jeżeli pan prezydent nie odrobi lekcji z historii współczesnej, to będzie za każdym razem popełniał gafy, a będzie mu się wydawało, że reprezentuje polską rację stanu.
To są gafy, czy zaplanowane “obrzydzanie UE”?
Nie ma wątpliwości, że głównym celem rządzących jest właśnie obrzydzenie Unii. Zresztą politycy partii rządzącej wcale tego nie ukrywają…
Po co to robią?
Nie chcę usprawiedliwiać takich działań, że jest to na użytek wewnętrzny. Obecna władza zaburza perspektywy w rozwoju Polski i pokoju w Europie. To jest bardzo groźne. To nie jest tak, że taka retoryka działa tylko w kraju, ona odbija się szerokim echem w całej Europie, a korzystają z niej takie siły, jak na przykład przeciwnicy Angeli Merkel.
W Niemczech spędziłem kilka lat, byłem niemieckojęzycznym aktorem i mam zaufanie do Niemców, ale oczywiście nie do wszystkich. Oni mają prawo, a nawet obowiązek być liderem w UE, nie z powodu gospodarczej mocy, ale tego, co ciąży na poprzednich pokoleniach. Czują się moralnie zobowiązani do tego, aby przewodzić, budować pokój i dobrobyt.
Dlaczego zdecydował się pan założyć fundację “My obywatele UE”?
20 września zeszłego roku byłem na spotkaniu w Belwederze, które miało być poświęcone teatrowi. A nagle wybitny poeta i tłumacz Antoni Libera, który stanął jak widać po tamtej stronie, zaczął przekonywać, że UE robi to, czego nie udało się zrobić Hitlerowi, czyli w przebraniu św. Franciszka anektuje Polskę. Nie wierzyłem, że to słyszę. Pan prezydent do tej pory nie zdystansował się do treści tej debaty. Ona jest w Internecie i każdy może ją zobaczyć. To był moment mojego olśnienia, że muszę zabrać głos w kategoriach politycznych i romantycznych.
UE jest przecież już w “Odzie do młodości” Adama Mickiewicza. Moja fundacja to tak naprawdę instytut wychowania obywatelskiego dla UE.
Jak przekonać do Unii tych, którzy mówią, że musimy bronić polskości?
Chociażby przypominając, że Wojciech Bogumił Jastrzębowski, żołnierz powstania listopadowego, napisał na polach Olszynki Grochowskiej “Konstytucję dla Europy 1831”. Jest ona pozbawiona narodowego cierpiętnictwa i polonocentryzmu. Powinniśmy docenić siłę tego dokumentu, odpowiedzialność za pokój, ludzkość, dobro i rozum. Narodowe Centrum Kultury, które wcześniej podpisało ze mną umowę, umożliwiło mi wielką inscenizację tego dzieła. Odbyła się 9 lipca 2016 roku.
Powstała też strona dziekujeciunio.pl, na której można zamieścić swój wpis. Za co powinniśmy dziękować Unii?
Przede wszystkim za solidarność. Kto jak kto, ale Polacy powinni dokładnie wiedzieć, co oznacza słowo solidarność. UE jest solidarna ze wszystkimi w obronie demokracji. Powinniśmy być wdzięczni, że Unia w ogóle powstała i że zostaliśmy do niej zaproszeni. Czy może być jeden naród europejski? O tym, jaka grupa jest narodem, nie decyduje kryterium etniczne, rasowe czy religijne. Można wyobrazić sobie naród wielojęzyczny, zakładając, że w gruncie rzeczy jest społeczeństwem, które chce być razem.
Ateńczycy mówili, że jesteś obywatelem Aten, jeżeli zgodzisz się bronić Aten. Przypominam, że otrzymaliśmy paszporty z podwójnym obywatelstwem: polskim i unijnym. Jesteśmy obywatelami Europy.
Polacy deklarują poparcie dla UE, a jednocześnie głosują na PiS. Jak to możliwe?
Najbardziej wyraźnie ten paradoks widać w przypadku rolników, którzy mówią, że są za Unią, ale głosują na antyunijny PiS. To się wyklucza. Dlatego potrzebna jest praca u podstaw i dlatego jeżdżę po kraju, aby uwiarygodnić siebie jako aktywistę prounijnego. Byłem już w 42 miastach, mam nadzieję, że do końca roku “dobiję” do 50.
Panu, jako znanemu aktorowi, łatwiej trafić do ludzi?
Być może tak. Wiem, że nie mogę tego odpuścić.
W latach 70. w bufecie w Teatrze Powszechnym byłem tym, który opróżniał popielniczki. Wie pani, dlaczego? Dlatego, że mnie to bardzo drażniło, a innym nie przeszkadzało. Teraz doskwiera mi obrzucanie Unii błotem. Ludzie często sami mnie zapraszają, ale zdarza się też tak, że na spotkaniu pojawia się kilka osób. Potrzeba rozmowy jest, ale część osób po prostu boi się PiS-u.
W wielu szkołach dyrektorzy proszą mnie, żebym mówił o aktorstwie, a o Unii wspomniał najwyżej krótko na koniec. Nie chcą organizować spotkań dla młodzieży pod takim hasłem.
Polexit jest realny?
Gdybym nie widział tego niebezpieczeństwa, nie założyłbym fundacji. Nie chciałbym mieć racji, ale moja argumentacja ma potwierdzenie w analizach Fundacji Batorego i Polskiej Akademii Nauk. Mam w radzie fundacji profesorów, którzy w razie czego pogroziliby mi palcem, powiedzieli, że się zagalopowałem i że jestem za bardzo aktorem. Z drugiej strony przecież żyjemy w epoce show, dlatego często pokazuję inscenizację polskiej “Konstytucji dla Europy 1831”.Obliczona jest na emocje i wzruszenie, w wielu oczach uczestników pojawiają się łzy.
Romantyczne teksty cały czas są aktualne, a Wojciech Bogusław Jastrzębowski ryzykował życie, dlatego jest tak autentyczny. Romantyzm jest zresztą wpisany w polską mentalność. Uproszczoną wersję romantyzmu proponuje nam w swoich przemówieniach na przykład prezydent…
Niektórzy mówią, że Andrzej Duda jest dobrym aktorem. Jest?
Aktor mówi cudzym tekstem, a on mówi od siebie. Podobno jest autorem większości gaf. Jestem głęboko zbulwersowany podejściem pana prezydenta do UE i do patriotyzmu. On niczego nie rozumie. Wojnę zna chyba tylko z serialu “Czterej pancerni i pies”, nie rozumie zagrożenia, a pokój przecież nie jest dany raz na zawsze.
A co by pan powiedział o Jarosławie Kaczyńskim?
Jest autorem tego wszystkiego, co się dzieje. To jest człowiek, z którym nie da się dyskutować. Zasadnicze pytanie brzmi: dlaczego uwiódł tylu ludzi?
I dlaczego cały czas uwodzi? Poparcie dla PiS-u nie spada.
Polacy są niedouczeni, wystaje im słoma z butów, są megalomanami, mają problem z porozumiewaniem się z innymi…
Zaraz zostanie pan oskarżony o obrazę narodu polskiego.
Ale taka jest prawda.
Czuje się pan bezpiecznie?
Obywatel jest bezpieczny wtedy, kiedy rozumie rację stanu, interes narodowy i go akceptuje. Dzisiaj niestety mamy zburzone wektory. Kto ma nas bronić? Zaburzone zostało poczucie bezpieczeństwa narodowego, niezależnie od przygotowania militarnego. Politycy nie mają prawa grać naszym bezpieczeństwem.
Co jeszcze straciliśmy?
Godność i poczucie, że jesteśmy tacy sami jak obywatele z Zachodu.
Znowu jesteśmy obywatelami drugiej kategorii, nieracjonalnymi, nieumiejącymi docenić skoku rozwojowego. Straciliśmy poczucie europejskiego obywatelstwa, jesteśmy w Europie gorszym gatunkiem, bo przestali nas rozumieć.
Straciliśmy demokratyczne państwo prawa?
Tak. Codziennie czytam informacje o “rozwalaniu” systemu sądownictwa. Dziwię się niemoralnym rodakom, którzy podejmują się współpracy. Ale zdrajców mieliśmy w narodzie zawsze.
Ludzi władzy nazwałby pan zdrajcami?
Tak. Przyczyniają się do odcumowywania naszej łodzi od Europy. Są zdrajcami interesu narodowego, za którym głosowało w 2003 r. 77,45 proc. Polaków. Język ekspertów jest bardziej wstrzemięźliwy, ale ja wyrażam to z całą determinacją i emocją. Kto dał prawo dziś rządzącym podważać traktaty z Maastricht?
Wyrażam swój zawód i rozczarowanie, że znaleźli się ludzie, których poniosła ułuda, że Polska stanie na czele państw Europy Środkowej i tak zbuduje swoją potęgę. Znaleźli się też ludzie, którzy poszli na lep łatwej kariery.
Boi się pan o kulturę?
Nie dam prawicowcom ukraść Kochanowskiego, Słowackiego i Mickiewicza. Nie tylko oni mają prawa do skarbnicy kultury narodowej. Poza tym UE jest bardzo ciekawa naszej mozaiki kulturowej. Niczego nam nie zabiera. Musimy być gotowi na zmiany, bo świat się będzie zmieniał. Kiedyś byliśmy odgrodzeni, ale w przyszłości będziemy ze sobą coraz bardziej wymieszani.
Rządzący przecież znowu próbują nas odgrodzić…
Na razie próbują nas odgrodzić różańcem. Ale chyba go na to nie wystarczyło.
Będzie pan świętował 100-lecie odzyskania niepodległości?
Chciałbym…
Dla mnie ważny jest nie tylko początek odzyskania niepodległości, ale także moment wejścia Polski do UE. Jak patrzymy na te 100 lat, to wejście w struktury unijne było “odrodzeniem po wiekach”. Nagrałem zresztą taką wypowiedź na potrzeby Kancelarii Prezydenta, która miała ukazać się na ich stronie internetowej. Problem w tym, że nigdy się tam nie znalazła.
Będzie pan “walczył” do końca?
Planuję działać do wyborów europejskich. Nie możemy dopuścić do Parlamentu Europejskiego tych, którzy chcą rozwalać Unię od środka, czyli polityków Prawa i Sprawiedliwości. Cały czas zastanawiam się, jak wejść do głów Polaków. Możemy wychodzić na ulice z unijnymi flagami i śpiewać “Odę do radości”, ale to nie wszystko. Chcę pokazać, że się staram. Zresztą mam już deklarację innych aktorów, chociażby Mai Ostaszewskiej, Magdy Cieleckiej, Andrzeja Grabowskiego, Roberta Więckiewicza, że są gotowi pomagać. Nie odpuścimy.
Zdjęcie główne: Olgierd Łukaszewicz, Fot. Emilia Gowin, licencja Creative Commons
Comments are closed.