Pan Morawiecki przoduje w głośnym domaganiu się sankcji, a we własnym kraju ma sytuację, kiedy codziennie wjeżdża kolejny pociąg z węglem. Płacąc za ten węgiel Polska współfinansuje inwazję – mówi nam Leszek Miller, były premier, dziś eurodeputowany. I dodaje: – Uważam, że premier sam może o zdecydować o tym, aby nie kupować węgla z Rosji
Kolejna noc za nami, wiemy, że Ukraina przetrwała, Kijów się obronił. To także kolejna intensywna noc w stolicach zachodnich państw. Jak ocenia pan działania UE i sankcje nałożone na Rosję?
LESZEK MILLER: Jeżeli chodzi o reakcję PE, mamy tzw. zielony tydzień, więc nie ma zbyt wielu posłów, ale zaczynamy od poniedziałku i oczywiście odbędą się debaty na ten temat i jakiś wspólny głos ustalimy. Na pewno na razie jest wrażenie szoku, bo sądzę, że mało kto się spodziewał takiej pełnoskalowej wojny. Raczej uważano, że groźby, które słyszeliśmy, to kolejny blef Putina, zatem ta atmosfera szoku jest bardzo wyczuwalna.
Natomiast jeżeli chodzi o sankcje, to myślę, że to, co Rada Europejska postanowiła w pierwszej chwili, to ten zakres, który jest do podjęcia w miarę jednomyślnie. Proszę pamiętać, że tu chodzi o to, aby wszyscy członkowie UE i wszystkie rządy się pod tym podpisały, łącznie z rządem węgierskim. To, że przyjęto ten pierwszy pakiet jednomyślnie, to dobry sygnał, który pokazuje, że w sprawie agresji na Ukrainę UE i Rada Europejska, instytucje europejskie mówią jednym głosem.
Te sankcje zrobią wrażenie, bo uderzają przede wszystkim w sektor finansowy i energetyczny, w obszar transportu, system kontroli eksportu, politykę wizową.
Są też szczegółowe rzeczy, na które warto zwrócić uwagę, jak wprowadzone sankcje w postaci sprzedaży wszystkich części lotniczych rosyjskim liniom lotniczym. To bardzo ważna kwestia, bo 75 proc. elementów rosyjskiej floty rosyjskiej zostało wyprodukowanych w krajach UE, w USA lub Kanadzie. Oczywiście to nie zadziała natychmiast, bo żadne sankcje tak nie działają, ale z biegiem czasu one zaczną ujawniać swoją moc.
Prezydent Zełenski jasno mówi w swoich wystąpieniach, jakich sankcji oczekuje. To embargo naftowe, wydalenie ambasadorów, usunięcie z systemu SWIFT i odcięcie od rynków europejskich. Czy to są realne oczekiwania?
Zachód na razie wybiera takie sankcje, które uderzają w Rosję, ale nie robią wielkiej krzywdy zachodnim gospodarkom, a to ogranicza opcje, bo można się poruszać tylko w pewnym kręgu. Można oczywiście machnąć na to ręką i powiedzieć: a co tam, ale państwa UE to demokracje, w których opinia publiczna odgrywa istotną rolę. Rządy uważają, aby wprowadzanie sankcji nie odbiło się negatywnie na poziomie życia swoich obywateli. Trudno mieć to im za złe. Zresztą sankcje zawsze mają ograniczone skutki, a ich działania są dwustronne. To, że nie wprowadzono opcji atomowej, czyli SWIFT, to właśnie dlatego, że Węgry, Włochy uznały, że to silne działanie dwustronne. To zaszkodzi nie tylko gospodarce rosyjskiej, ale też ich własnym gospodarkom, ale ta opcja wisi coraz bardziej w powietrzu. Już słyszymy, że rządy tych państw miękną i zaczynają rozważać takie rozwiązanie. Jeszcze niedawno słyszeliśmy wyraźny sprzeciw.
Rozumiem, że problemem jest tu fakt, że szkody wyrządzone własnej gospodarce mogą obniżyć poziom życia, a to obniży słupki poparcia dla rządzących, co może skutkować zmianą władzy?
Oczywiście, i tu warto podkreślić różnice między Putinem a demokratycznymi rządami UE.
Putin nie musi się przejmować reakcją społeczeństwa, a zachodnie rządy muszą brać to pod uwagę.
Zatem mamy też test, kto jest prawdziwym mężem stanu. Może warto podjąć ostrzejsze ruchy i tłumaczyć swoim społeczeństwom, dlaczego muszą zacisnąć pasa?
Oczywiście, że tak. I tak te sankcje, które zostały wprowadzone, trzeba będzie tłumaczyć, bo skutki nie będą dotyczyły tylko Rosji, ale i krajów UE, w tym również Polski. Należy się spodziewać, że w Polsce wzrośnie jeszcze bardziej inflacja, niezależnie od tego, jak już wzrosła. Prawdopodobnie stopy procentowe pójdą jeszcze mocniej w górę, trudno spodziewać się, że złoty się umocni. Jednym słowem sankcje to broń obosieczna.
Jak ocenia pan działanie polskich władz? Co z kwestią węgla?
Pan Morawiecki przoduje w głośnym domaganiu się sankcji, a we własnym kraju ma sytuację, kiedy codziennie wjeżdża kolejny pociąg z węglem, który kosztuje nas 16 mln złotych. Rocznie tego węgla jest 9 mln ton. Płacąc za ten węgiel Polska współfinansuje inwazję.
Premier Morawiecki tłumaczy, że sami nie możemy nic z tym zrobić. Potrzebna jest decyzja całej Unii.
To nieprawda. Ja uważam, że premier sam może o zdecydować o tym, aby nie kupować węgla z Rosji.
W Warszawie odbył się szczyt bukaresztański. Na ile to istotne wydarzenie?
To ma głównie znaczenie widowiskowe i formalne, natomiast jeśli chodzi o skutki, to mniejsze, inaczej ze szczytem nadzwyczajnym szefów państw i rządów NATO, co miało ogromne znaczenie. Prezydent Duda domaga się, aby NATO wzmocniło polską obronę przeciwlotniczą i zwiększyło liczebność wojsk na polskiej flance. Jeżeli chodzi o broń przeciwlotniczą, to właśnie inwazja na Ukrainę pokazuje, jak wielkie znaczenie ma panowanie w powietrzu. Ukraińcy znacznie skuteczniej by się bronili, gdyby mieli obronę przeciwlotniczą. Polska pod tym względem znajduje się w fatalnej sytuacji, a
ostatni poważny zakup to było 19 lat temu, kiedy mój rząd kupił 48 samolotów wielozadaniowych F-16. Od tego czasu nie przyleciały do Polski żadne inne samoloty.
Jeżeli chodzi o system ochrony przeciwlotniczej, jest bardzo marny. Dobrze by zatem było, żeby przy okazji analizowania doświadczeń z działań wojennych na Ukrainie Polski rząd się tym przejął.
Cały świat jest pod wrażeniem, jak dzielnie walczą obywatele Ukrainy. Spodziewał się pan, że tak to będzie wyglądać?
Jestem pod wrażeniem takiej zmiany, która dokonała się w ciągu zaledwie kilku lat od Majdanu do dnia dzisiejszego. O ile Krym został zajęty bez właściwie jednego wystrzału, to dziś widać, że Ukraina zbudowała siły zbrojne z prawdziwego zdarzenia. Czas nie został zmarnowany. Ja mam dodatkowy emocjonalny wzgląd, bo rodzina żony mojego syna pochodzi z Ukrainy, mieszkają w Kamieńcu Podolskim. Myślę, że armia ukraińska wystawia sobie wspaniałe świadectwo.
Przyznam, że nie sądziłem, że u schyłku swojego życia doświadczę jeszcze tak okropnych rzeczy, to niezwykle smutne i frustrujące.
(INK)
Zdjęcie główne: Leszek Miller, Fot. Facebook/MillerLeszek