Nie chcę dobijać pani senator, ale nie można jedną formułką, że zawsze stoi się po stronie ludzi odpowiadać, kandydując na tak poważny urząd. Zresztą na każde stanowisko państwowe, biorąc udział w jakimkolwiek konkursie, aplikując o pracę, nie można mówić takich banałów – mówi nam senator Krzysztof Brejza. I dodaje: –  Moim zdaniem pani Staroń jest po prostu ofiarą planu Jarosława Kaczyńskiego. Została wykręcona przez prezesa w tę całą awanturę, a potem senatorowie z PiS wstrzymali się od głosu. Dla mnie to czytelny sygnał od prezesa, że on daje i odbiera. To też pokazało bezwzględność tego środowiska, gdzie ludzie traktowani są bardzo przedmiotowo i pani Staroń właśnie tak została potraktowana

JUSTYNA KOĆ: Czego nowego dowiedział się pan o Lidii Staroń?

KRZYSZTOF BREJZA: Niestety niczego nowego się nie dowiedzieliśmy. To była ogromna merytoryczna jałowość. Senatorowie zadawali pytania, na które pani senator nie odpowiadała, tak aby nic nie powiedzieć. Na pytanie, które zadałem, co w przypadku, kiedy jedno z bliźniąt obumiera, a drugie rozwija się zdrowo, a termincja uratowałaby życie drugiemu, kandydatka również nie potrafiła odpowiedzieć. Dziś w takich przypadkach zdrowe dziecko skazane jest na śmierć, bo w świetle prawa, po haniebnym orzeczeniu TK, nie można będzie wykonać terminacji. Pani Staroń odpowiadała, że zawsze będzie indywidualnie rozpatrywać sprawy i „stać po stronie ludzi” – dla RPO nie ma miejsca na zawahanie. Musi mieć odwagę i poglądy na sprawy obywatelskie.

Senatorowie pytali o konwencję stambulską, o protesty Strajku Kobiet, zamykanie firm rozporządzeniem, o strefy LGBT. Za każdym razem pani senator odpowiadała tak samo, że rozpatrzy indywidualnie, że jest po stronie człowieka. To widowisko skłania do postawienia pytania, czy to była w ogóle poważna kandydatura.
Nie chcę dobijać pani senator, ale nie można jedną formułką, że zawsze stoi się po stronie ludzi, odpowiadać, kandydując na tak poważny urząd. Zresztą na każde stanowisko państwowe, biorąc udział w jakimkolwiek konkursie, aplikując o pracę, nie można mówić takich banałów. Tak nie można… Pani senator nie zechciała odpowiedzieć na żadne pytanie w sposób merytoryczny, mało tego, nie poznaliśmy jej opinii w żadnym zakresie.

Reklama

Pani Senator nie ma rzeczywiście zdania, czy ktoś ją przygotował, aby w taki sposób odpowiadała?
Możliwe, że ktoś jej źle doradził, ale moim zdaniem jest po prostu ofiarą planu Jarosława Kaczyńskiego. Została wykręcona przez prezesa w tę całą awanturę, a potem senatorowie z PiS wstrzymali się od głosu. Dla mnie to czytelny sygnał od prezesa, że on daje i odbiera. To też pokazało bezwzględność tego środowiska, gdzie ludzie traktowani są bardzo przedmiotowo i pani Staroń właśnie tak została potraktowana. Być może nawet prawdą jest, że nie chciał doprowadzać do uzupełniających wyborów, bo boi się powtórki z Rzeszowa, prawdą też jest, że bez nich także dalibyśmy radę odrzucić kandydaturę Staroń.

To, co zrobił PiS, to po prostu bardzo brzydka zagrywka.

Czy nie bezpieczniej było jednak wybrać senator Staroń, bo mimo tego jak infantylnie się zaprezentowała, to byłaby lepszym RPO niż komisarz lub pełniący obowiązki RPO z nadania PiS-u.
My jako Senat nie możemy tak patrzeć. Senatorowie prodemokratyczni, proobywatelscy muszą myśleć o interesie obywateli i musimy stawiać na osoby, które zagwarantują dobre i aktywne sprawowanie tej funkcji. W tym ciężkim okresie, kiedy fundamenty państwa demokratycznego są kruszone, niszczone i państwo przeobraża się w republikę wschodnią, w naszej ocenie pani senator nie była w stanie podjąć się tej roli.

Senat musi wybrać na PRO osobę, która jasno stanie po stronie obywateli, a nie kogoś, kto mógłby jeszcze Jarosławowi Kaczyńskiemu pomagać w tym całym procesie. W Senacie nie ma paktów nad wartościami.

Senatorowie niezależni, Kwiatkowski i Tyszkiewicz, także zagłosowali przeciw, obawiał się pan ich decyzji?
Absolutnie nie. Ja znam dobrze Wadima Tyszkiewicza, to jest niezwykle przyzwoity, przywiązany do wartości były prezydent Nowej Soli, jeden z najlepszych senatorów i miałem tu 100-proc. pewność. Podobnie senator Kwiatkowski.

Analiza naszych służb oraz służb specjalnych naszych sojuszników pozwala na jednoznaczne stwierdzenie, że atak cybernetyczny został przeprowadzony z terenu Federacji Rosyjskiej. Jego skala i zasięg są szerokie – napisał wicepremier Jarosław Kaczyński. Premier idzie krok dalej i mówi wprost, że atak był inspirowany przez Kreml.
A to ciekawe, bo GW podaje właśnie zupełnie coś innego, że nie było cyberataku z terenu Rosji, a za wyciek maili odpowiada osoba bliska ministrowi Dworczykowi. Pozostawię to może bez komentarza, to państwo PiS w pigułce.


Zdjęcie główne: Krzysztof Brejza, Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons

Reklama