– Cóż ja, biedny miś, mogę powiedzieć? – powiedział Marcin Horała na antenie Radia Zet. Tyle że miś, jak się okazuje, nie jest wcale taki biedny…
Biedny miś Horała
Horała został zapytany przez dziennikarkę o nieoficjalne doniesienia, według których Beata Szydło miała odmówić swojej partii ponownego objęcia teki premiera.
– Jestem w trudnej sytuacji, bo cóż ja, biedny miś mogę powiedzieć? – powiedział polityk.
Jego odpowiedź sprowokowała rozmowę o pieniądzach.
– No nie taki biedny, pensja jest całkiem przyzwoita, więc nie taki biedny – odparła Lubecka.
Potem Horała wszedł na temat zarobków.
– Dziękuję, nie narzekam, chociaż podkreślę jeszcze raz, jest taka sama jak wszystkich innych sekretarzy stanu – mówił. – Ja nie pracuję w CPK (chodzi o Centralny Port Komunikacyjnego). Nie pamiętam dokładnie, to około 10 tysięcy. Występują pewne różnice wynikające ze stażu pracy w administracji państwowej. Jestem też posłem niezawodowym, więc nie otrzymuje uposażenia, a dietę – wyjaśniał.
Sam CPK zatrudnia 490 osób, średnie wynagrodzenie tam to około 13 tysięcy złotych brutto. Zarządu… ok. 2 miliony zł, wyliczała dziennikarka.
– To wynagrodzenia wszystkich członków zarządu razy rok. Tak to nawet koszty funkcjonowania pani redaktor w Radiu Zet… Nie wiem, ile pani zarabia, ale myślę, że 100 tysięcy, jak nie 200 tysięcy – tłumaczył dalej Horała. Dziennikarka odpowiedziała mu jednak, że jej płaci prywatna firma, a CPK utrzymują podatnicy.
CPK – kontrowersyjna inwestycja
CPK od dawna budzi kontrowersje. W założeniu miał być to hub przeładunkowy tym regionie świata. Tyle że prace posuwają się bardzo powoli. Pochłaniają też ogromne zasoby finansowe. Jeśli inwestycja się powiedzie, może ożywić polską gospodarkę. Do osiągnięcia tego celu jest jednak jeszcze daleka droga.
Źródło: Radio Zet