Jeżeli UE nie ukarze teraz Łukaszenki, to obawiam się, że może on w przyszłości sprowokować nawet konflikt w Europie Wschodniej, której Polska będzie uczestnikiem. Dlatego też to Polska powinna mocno naciskać na UE, tak jak wszystkie kraje bloku wschodniego, żeby podjęte zostały radykalne kroki – mówi nam gen. Waldemar Skrzypczak, b. dowódca Wojsk Lądowych i b. wiceszef MON. – Rosja szeroko działa w Europie, a zasięg tego działania wynika ze słabości służb. Państwa Unii nie są w stanie zapobiegać działaniom agentury rosyjskiej. Uważam, że to poważny problem, bo ta agentura jest w każdym państwie UE, w Polsce również jest bardzo silna – dodaje

JUSTYNA KOĆ: Jak ocenia pan incydent z samolotem; choć wiele osób określa to mianem terroryzmu? Jakie jest pana zdanie?

GEN. WALDEMAR SKRZYPCZAK: Dla mnie to nie jest akt terroryzmu, bo terroryści nie mają swobody poruszania się, nie żyją w spokoju, bogactwie. Zawsze są ścigani przez międzynarodowe prawo. Dla mnie to, co zrobił pan Łukaszenka, w tle z Rosją i Putinem, to najgorszy bandytyzm.

Jeżeli naraża się życie ludzi w samolocie, bez względu na konsekwencje, to oznacza, że ktoś jest nieodpowiedzialnym bandytą.

Dodatkowo warto podkreślić, że ten bandyta ma wojsko i w tym przypadku wysłał samoloty bojowe, uzbrojone, aby przymusiły w przypadku odmowy lądowania na terenie Białorusi do zejścia na ziemię. To przypomina najczarniejsze scenariusze z historii. Przez ostatnie 20 lat świat zachodni poradził sobie z bandytami, jak nazywano Kadafiego czy Husajna, a okazuje się, że z Łukaszenką nie może sobie poradzić, bo to przecież nie jest pierwsze tego typu przestępstwo międzynarodowe w jego wydaniu.

Reklama

Jaka powinna być reakcja demokratycznego świata, jak można walczyć z takim bandytyzmem?
Jedynym sposobem, aby poradzić obie z Łukaszenką, to pełna izolacja Białorusi, jego samego i jego orszaku. Jeżeli teraz się tego nie zrobi w sposób jednoznaczny i radykalny, to Łukaszenka będzie postępował tak dalej i obawiam się, że to może skończyć się tragicznie. UE, która ma możliwości, nie podejmie bardziej radykalnych działań, bo to, co proponuje w tej chwili, to dla mnie tylko kosmetyka, to nie jest to, na co zasłużył sobie tym czynem Łukaszenka. Jeżeli nie nastąpi teraz ostra reakcja, czeka nas radykalizacja działań Łukaszenki, bo on teraz nie ustąpi, za daleko to zaszło.

Jeżeli UE nie ma tej świadomości, to możemy spodziewać się dalszych prowokacji i jeszcze gorszych wydarzeń ze strony Białorusi.

Czy UE jest zdolna podjąć radykalne decyzje i rozwiązania?
Niestety obawiam się, że nie jest zdolna. UE dlatego właśnie jest tak lekceważona zarówno przez Putina, jak i przez Łukaszenkę. Oni wiedzą, że to ciało nierychliwe, które skupia się głównie na dyskusji i nie jest zdolne do podejmowania szybkich i  zdecydowanych decyzji. Tak było w sprawie imigrantów, tak też było w sprawie walki z terroryzmem, tak jest i teraz. Łukaszenka i Putin o tym wiedzą, że Unia spędza czas na rozmowach, dyskusjach, debatach.

Jeżeli UE nie ukarze Łukaszenki, to obawiam się, że może on w przyszłości sprowokować nawet konflikt w Europie Wschodniej, której Polska będzie uczestnikiem. Dlatego też to Polska powinna mocno naciskać na UE, tak jak wszystkie kraje bloku wschodniego, żeby podjęte zostały radykalne kroki. Należy spowodować, aby Putin, który chroni Łukaszenkę, odstąpił od tego, a wówczas na Białorusi dokonają się zmiany personalne w kierownictwie państwa. Dziś ten kraj nie funkcjonuje jak normalne państwo, bo rządzi nim międzynarodowy przestępca, którego należy ścigać. Myślę, że to zadanie dla Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze.

Co zatem powinna zrobić UE?
Przede wszystkim

wstrzymać wszelkie relacje gospodarcze i polityczne z Białorusią.

Wszystkie unijne placówki dyplomatyczne na terenie Białorusi powinny zostać zamknięte. Z terenu UE wydalić białoruskich dyplomatów, którzy są przecież namiestnikami reżimu. Nie wolno z tym państwem i z tym człowiekiem utrzymywać żadnych relacji dyplomatycznych i gospodarczych.

Czy to nie będzie wpychanie Białorusi jeszcze głębiej w objęcia Rosji? Wówczas Polska, czyli i UE, będzie graniczyć z Rosją także poprzez teren Białorusi.
W mniemaniu polityków Białoruś jest samodzielnym państwem. W rozumieniu wojskowych tak nie jest, ponieważ według nas armia białoruska jest częścią armii rosyjskiej. Oczywiście w UE możemy opowiadać sobie różne rzeczy, łącznie z tym, że Białoruś jest suwerennym państwem, ale to nie jest prawda. Wojsko rosyjskie stacjonowało i stacjonować będzie na terenie Białorusi, tym bardziej, że armia białoruska jest częścią armii rosyjskiej, jest wpięta w system dowodzenia armii rosyjskiej, system obrony powietrznej, system alarmowania.

To, że w Mińsku na stolcu siedzi Łukaszenka, nie oznacza, że Białoruś jest suwerennym krajem, po prostu nie nazywa się częścią Rosji. Tylko politycy łudzą się, że Białoruś jest niepodległa.

Rozumiem, że nie ma pan wątpliwości, że za tym, co stało się z samolotem, stoi Moskwa?
Chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości. Na Białorusi bez akceptacji Moskwy nic się nie dzieje. Tylko jeżeli będzie duża presja UE, Stanów Zjednoczonych i innych państw, to Putin być może pozbawi władzy Łukaszenkę, bo stanie się dla Rosji obciążeniem.

Teraz rozmawiamy o Białorusi, ale niedawno sen z powiek spędzała sytuacja na Ukrainie, przy granicy której Rosja gromadziła ogromne wojska. Klucz do regionu leży w Moskwie, co zatem należałoby tu zrobić?
Przewiduję, że Putin będzie szukał rozwiązania w sprawie z Ukrainą. Putin nie spodziewał się, że nowy prezydent Ukrainy będzie tak stanowczo stał po stronie suwerenności swojego kraju. Podejrzewam, że uważał, że jego ludzie na Ukrainie będą go wspierać także w kwestii przejęcia Donbasu. Teraz już wie, że tak się nie stanie, bo część z nich została zatrzymana i zamknięta, moim zdaniem słusznie. Putin ma takich punktów zapalnych kilka, chociażby Karabach, gdzie poniósł klęskę wizerunkową i boi się o to samo na Ukrainie. Dlatego nie rozpoczyna awantury zbrojnej na Ukrainie, bo musi się liczyć z konsekwencjami.

Trzeba mieć też świadomość, że Rosja jest dziś osłabiona wewnętrznie gospodarczo i ekonomicznie i widać wyraźnie, że

próba przekierowania zainteresowania społecznego na wojnę z Ukrainą czy na domniemaną chęć ataku NATO nie robi już na Rosjanach wrażenia.

Mimo wszystko Rosja szeroko działa w Europie, a zasięg tego działania wynika ze słabości służb. Państwa Unii nie są w stanie zapobiegać działaniom agentury rosyjskiej. Uważam, że to poważny problem, bo ta agentura jest w każdym państwie UE, w Polsce również jest bardzo silna.

Jak ocenia pan działanie polskiego premiera i rządu w tej sprawie, jak ocenia pan politykę wschodnią?
W Polsce nie ma polityki wschodniej. Patrzymy na to, co robi NATO, co robi Berlin, i ewentualnie z tej perspektywy oceniamy politykę wschodnią. Nie wkomponowujemy się również w politykę wschodnią UE. Ze względu na nasze miejsce na mapie wydaje się, że to powinna być nasza ważna rola, bo po pierwsze graniczymy z Rosją, Białorusią, Ukrainą, jesteśmy też państwem byłego bloku wschodniego, zatem naturalne jest, że w tym przeciągu między Rosją a Europą zachodnią tworzymy państwo kluczowe. Nasza rola i nasze inicjatywy powinny być w tym zakresie dużo dalej idące, widoczne. Polska powinna być graczem w regionie.

Mam wrażenie, że nie mamy dziś elit, które by rozumiały arkana sztuki prowadzenia tej polityki.

Co za tym idzie, jesteśmy łatwym obiektem do rozpracowania, jesteśmy przewidywalni i Rosja się specjalnie nami nie przejmuje i wykorzystuje bezwzględnie słabość systemową naszego państwa, stosując chociażby dezinformację.


Zdjęcie główne: Waldemar Skrzypczak, Fot. Grzegorz Gołębiowski, licencja Creative Commons

Reklama