Andrzej Duda stracił okazję po pierwsze do tego, aby tonować nastroje społeczne w związku z reformą edukacji, a po drugie pokazać swoją niezależność polityczną. Możemy zrobić krok dalej i uznać, że te ustawy są tak samo politycznie istotne jak inne ustawy podpisane przez prezydenta. To by oznaczało, że nie chodzi tylko o zmianę struktury, ale również o zmianę treści kształcenia – mówi w komentarzu dla wiadomo.co prof. Ewa Marciniak z Instytutu Nauk Politycznych UW

Kamila Terpiał: Prezydent podpisał ustawy reformujące edukację. Zastanawiał się długo, ale ostatecznie zrobił to, co miał zrobić. Czyli potwierdził tylko swoją rolę notariusza rządu?
prof. Ewa Marciniak: Przyznam szczerze, że ja sama miałam przekonanie, że prezydent Duda będzie miał okazję pokazać samodzielność właśnie przy okazji tych ustaw. Ta reforma budzi wiele kontrowersji i emocji, dodatkowo mobilizacja Związku Nauczycielstwa Polskiego jest też niekorzystna dla rządzących. Myślałam, że odłożenie w czasie tej reformy to byłaby szansa dla środowiska rządzących. Tak się nie stało. Prezydent, podobnie jak inne ustawy, także tę podpisał bez mrugnięcia okiem. Dla porządku powiedzmy o zakwestionowaniu niektórych zapisów ustawy o zgromadzeniach. Ale teraz Andrzej Duda stracił okazję po pierwsze do tego, aby tonować nastroje społeczne w związku z tą reformą, a po drugie pokazać swoją niezależność polityczną.

Myślałam, że odłożenie w czasie tej reformy to byłaby szansa dla środowiska rządzących. Tak się nie stało. Prezydent, podobnie jak inne ustawy, także tę podpisał bez mrugnięcia okiem.

Po co w takim razie było to wyczekiwanie do ostatniej chwili?
To było budowanie napięcia politycznego i dawanie szans różnym ludziom, między innymi komentatorom politycznym, na spekulacje, że jednak być może pan prezydent niezależnością polityczną się wykaże…

Czyli pani jest zaskoczona taką decyzją prezydenta?
Tak, jestem zaskoczona. Inne ustawy miały duży ładunek polityczny, służyły interesom partii rządzącej, ale te ustawy nie miały moim zdaniem takiego wydźwięku politycznego. Ze względu właśnie na neutralny obszar, jakim jest edukacja, pan prezydent mógł wykorzystać szansę, aby wykazać się niezależnością i samodzielnością polityczną. Tak się nie stało i to jest moje rozczarowanie.

Reklama

Ale przecież ta reforma jest bardzo ważna dla PiS, nieśli ją na sztandarach od początku.
Możemy zrobić krok dalej i uznać, że te ustawy są tak samo politycznie istotne, jak inne ustawy podpisane przez prezydenta. To by oznaczało, że nie chodzi tylko o zmianę struktury, ale również o zmianę treści kształcenia. Tutaj niestety musimy postawić kropkę. Chociaż jeszcze raz powiem, że ja oczekiwałam przynajmniej jakiegoś dylematu związanego z reformą edukacji.

Ze względu właśnie na neutralny obszar, jakim jest edukacja, pan prezydent mógł wykorzystać szansę, aby wykazać się niezależnością i samodzielnością polityczną. Tak się nie stało i to jest moje rozczarowanie.

A oczekiwała pani czegoś po spotkaniu części opozycji – bez Platformy Obywatelskiej – z marszałkiem Senatu i prezesem Kaczyńskim?
Aby zbudować kompromis i porozumienie, trzeba rozmawiać i muszą w tym uczestniczyć wszystkie podmioty polityczne, które są w konflikt uwikłane. Obecność PO jest więc niezbędna. Może Platforma przyjęła taką strategię gry na czas. Jeżeli chce mieć jakiś głos w sprawie, powinna w tych rozmowach uczestniczyć, nawet jeżeli miałaby się na nic nie zgodzić.

Według polityków PO, siadanie do stołu z PiS-em jest legitymizowaniem nielegalnych działań. Nie jest tak?
Jeżeli takie jest ich stanowisko, to nadal powinni je prezentować, ale powinni też uczestniczyć w rozmowach. Nie powinni sami się wykluczać z gry. Może PO jednak weźmie udział w jutrzejszych rozmowach.

Ale z drugiej strony, czy to nie byłoby uczestniczenie w grze Kaczyńskiego? To jego strategia, to on chce podzielić opozycję.
To, że PiS próbuje skłócać opozycję, jest oczywiste. To zaczęło się już od propozycji, aby wyłonić lidera opozycji, potem były też kuluarowe rozmowy z różnymi politykami innych partii politycznych niż PO. PiS chce rozbić opozycję, w sensie rozbicia jej stanowiska, i to się udało. Silny gracz polityczny ustanawia reguły i tak się dzieje w przypadku PiS. Ale trzeba odnaleźć się w tej grze.

PiS chce rozbić opozycję, w sensie rozbicia jej stanowisk, i to się udało.

Czyli z jednej strony rozmowy, z drugiej protest?
Te sprawy trzeba rozdzielić. Platforma, jako największa partia opozycyjna, musi walczyć o wolne media, o pozycję partii opozycyjnych w parlamencie i o ich uczestnictwo w procesie legislacyjnym. To powinna i musi robić.


Zdjęcia główne: pap-maly PAP/Jacek Turczyk

Reklama