Menedżer namaszczony przez króla Polski Jarosława okazał się dyskusyjny pod względem moralnym i wizerunkowym. Skoro ten jest tym najlepszym, tym najbardziej skutecznym, to jaki jest ten średni? Daniel „wszystko mogę” Obajtek przeistoczył się w Daniel „totalna klęska” Obajtek. Moim zdaniem to jest nie do obrony, choć nie takie obrony już się widywało – mówi nam dr Mirosław Oczkoś, ekspert od wizerunku i marketingu politycznego. I dodaje: – W tle jest gra na zimno, stawiam, że Zbigniewa Ziobry, który doszedł do wniosku, że dość już lansowania pana Obajtka i trzeba to ukrócić; dlatego pojawiły się taśmy.

JUSTYNA KOĆ: Czy Daniel „Napoleon” Obajtek dotarł właśnie do swojego Waterloo, czy jak zwykle sprawa taśm PiS-owskich działaczy rozejdzie się po kościach?

Dr Mirosław Oczkoś

MIROSŁAW OCZKOŚ: Tu sprawa wygląda na bardziej skomplikowaną. Trzeba powiedzieć, że pan Obajtek był znaczącym delfinem na PiS-owskim morzu i lada chwila miał wypłynąć na morza i oceany świata. Może się okazać, że jednak delfiny nie są w stanie pływać w ropie, bo jest to dla nich szkodliwe.

Mówiąc serio, to byłbym zdziwiony, gdyby sprawa taśm pana Obajtka rozeszła się po kościach. Skala tego jest tak duża, nawet jak na PiS, a jesteśmy uwarunkowani na śledzenie różnych nagrań, przecieków, obecna koalicja wygrała na tym przecież wybory. Jednak to, co było na taśmach Sowy, to mały pikuś w stosunku do tego, co tu słychać. Te taśmy są słusznie porównywane do propozycji korupcyjnych pana z SLD z Łodzi, który zamawiał firanki do mercedesa. Tutaj

Reklama

przyszły premier Obajtek pokazuje, że po pierwsze jego moralność jest pod sporym znakiem zapytania, przejrzystość jego działań jest mocno wątpliwa, też przymioty osobiste tytułują pana Obajtka raczej daleko od ludzi kulturalnych.

Co może zrobić największe wrażenie na wyborcach PiS-u? To, że tak siarczyście przeklinał, że skłamał w sądzie, czy to, że chciał wykończyć firmę wuja?
To jest pytanie za 10 punktów, podobnie jak to, czy PiS-owscy wyborcy w ogóle się o tym dowiedzą.

Na pewno klienci Orlenu nie, bo na stacjach nie można kupić „Gazety Wyborczej”.
Nie oszukujmy się, żyjemy w kraju półcenzuralnym, gdzie jeden ciąg informacyjny kompletnie nie dopuszcza do pewnego typu wiadomości i gdzie grupa ludzi jest kompletnie wyłączona z prawdziwych informacji. Okazało się, że te delikatne przekleństwa u Sowy nie były jakoś strasznie nie do przyjęcia dla ludzi, chociaż pan Marek Belka, prezes NBP, nie powinien nawet prywatnie tak mówić. Zatem kim jest prezes największej spółki, która przejmuje właśnie media i miał być następcą Mateusza Morawieckiego, a być może nawet prezesa Kaczyńskiego?

Jeżeli to dotrze do wyborców, to może sprawić pewien myślowy kłopot. Być może wiele osób z ludu PiS-owskiego, kiedy się dowie czy dosłucha tego, co mówił pan prezes Obajtek, może być oburzonych tym, jak postępuje z własnym wujem. Nie dość, że go mocno miesza z błotem, przyznam, że dawno nie słyszałem tak obelżywych określeń – to też dużo mówi o relacjach rodzinnych pana Obajtka – to jeszcze chciał wykończyć własnego wuja i to w sposób nieczysty. Niestety na samym końcu jest to, że skłamał, że nie był powiązany ze spółką, kiedy był samorządowcem.

Jak widać, w Polsce odporność na łamanie prawa jest dość duża i PiS przyzwyczaił już nie tylko lub PiS-owski, ale i „żabę polską”, że jest ugotowana.

Jak ocenia pan strategię obrony?
Na razie obrona jest bardzo kiepska. To przedziwne, że nagrania pochodzą z 2009 roku, podobno trafiły do prokuratury w 2016…

…a w 2017 prokuratura Ziobry umorzyła postępowanie.
I tu dochodzimy do sedna sprawy, bo to, o czym rozmawiamy i wszyscy od rana tłuką, to są emocje. A w tle jest gra na zimno, stawiam, że Zbigniewa Ziobry, który doszedł do wniosku, że dość już lansowania pana Obajtka i trzeba to ukrócić; dlatego pojawiły się taśmy.

Pana zdaniem to z obozu Zjednoczonej Prawicy wyszły taśmy?
Absolutnie tak. Jeżeli coś wpada do prokuratury i pan Święczkowski albo Ziobro tego nie chcą, to przepada na wieki. Oczywiście można opowiadać bajki, że nie wiadomo, co, kto i gdzie, ale gdyby miały nie wyciec, to tak by się stało.

Przypomnijmy, że Zjednoczona Prawica akurat ma doskonale opanowany ten element marketingu, oczywiście mówię to ironiczne – czyli zabijanie przeciwników taśmą. Podejrzewam, że jutro wszystkie prawicowe tygodniki, gazety i portale będą krytykować pana Obajtka, jak można tak postępować i posługiwać się takim językiem. Niestety, to tragiczne dla nas wszystkich, bo menedżer namaszczony przez króla Polski Jarosława okazał się dyskusyjny pod względem moralnym i wizerunkowym. Skoro ten jest tym najlepszym, tym najbardziej skutecznym, to jaki jest ten średni? Daniel „wszystko mogę” Obajtek przeistoczył się w Daniel „totalna klęska” Obajtek. Moim zdaniem to jest nie do obrony, choć nie takie obrony już się widywało. Pytanie, co jest jeszcze, bo na razie ten atak był bezpardonowy.

Jarosław Kaczyński udzielił wywiadu PAP, w którym dyskredytuje „GW”, a to oznacza, że wiedział, że czeka go bomba.

Wiele można mu zarzucić, ale nie to, że jest zdziecinniały; musiał wiedzieć, że ta sprawa nie rozejdzie się po kościach. Oczywiście możliwy jest też scenariusz, że ktoś niezależny, kto ostał się w prokuraturze, zabrał do domu taśmy Obajtka i z własnej „szafy Lesiaka” wyciągnął właśnie teraz taśmy. Ciekawe będzie teraz, na kogo postawi reszta prawicowych mediów: czy na Ziobrę, czy na Kaczyńskiego.

Co powinno się teraz stać z prezesem Orlenu?
W takiej sytuacji pan prezes Obajtek powinien być natychmiast zdymisjonowany z zarządzania koncernem Orlen, a po drugie powinna się temu przyjrzeć prokuratura i CBA. Na pewno taka osoba nie powinna zarządzać największym koncernem tej cześć Europy.

Zobaczymy, na co zdecyduje się prezes Kaczyński. Pamiętajmy, że podziały w Zjednoczonej Prawicy idą dwutorowo. Jeżeli prezes nie zdecyduje się odsunąć pana Obajtka, bo nie ma co ukrywać, że to będzie wymagało od niego dużego wysiłku, tylko będzie bronił go jak niepodległości, to ten granat i tak wybuchnie. Tego nie da się już rozbroić, można tylko zdetonować na poligonie w kordonie sanitarnym albo on wybuchnie w kuchni i pourywa wszystkim w pobliżu nogi i ręce.

Ale trzeba przyznać, że do tej pory Daniel Obajek miał bardzo dobrą strategię i świetny PR.
Kariera Obajtka przypomina na swój sposób karierę Nikodema Dyzmy. Tylko

to kolejny Dyzma już w następnym pokoleniu…

Wróćmy do wywiadu prezesa dla PAP. Co można z niego wyczytać?
Ten wywiad ma wszelkie znamiona uderzenia wyprzedzającego – jest skierowany ewidentnie do członków Zjednoczonej Prawicy wszelkiej maści i jasno wynika z niego, że prezes boi się i jest trochę pod ścianą, bo wszystko zaczyna mu się walić. Mocny człowiek nie idzie do mediów i nie skarży się. Prezes nawet wraca do czasów opozycji, która „nic nie robiła”. To trochę żenujące, bo PiS rządzi od 6 lat i wyciąganie tego kotleta z bułki jest bez sensu, bo to już inny kotlet, inna bułka i inna restauracja. Prezes najprawdopodobniej traci kontrolę nad tym, co się dzieje, i próbuje teraz groźbą zapanować nad swoimi wyznawcami na zasadzie „ten, kto głosuje przeciwko nam, głosuje przeciwko Polsce”.

„Każdy, kto rozbija Zjednoczoną Prawicę, działa przeciwko Polsce” – mówi prezes. To groźba kierowana do koalicjantów?
To wielkie słowa, natomiast szef partii czy całego ugrupowania prawicy Kaczyński nie musi udzielać takich wywiadów, aby uratować Daniela „wszystko mogę” Obajtka. Zaczyna się zatem coś dziać i być może okaże się, że Jarosław „niewiele już mogę” Kaczyński nie uratuje pana Obajtka.


Zdjęcie główne: Daniel Obajtek, Fot. Wikimedia Commons/Szczecinianka00, licencja Creative Commons; zdjęcie w tekście: Mirosław Oczkoś, Fot. Flickr/Fryta 73, licencja Creative Commons

Reklama