Premier May wpadła we własną pułapkę, swoich obietnic. Po pierwsze, bardzo mocno zarysowała czerwone linie, co dziś obróciło się wyraźnie przeciwko samej May w jej własnej partii. Po drugie, to jej nieszczęśliwe zdanie, że “lepszy brak umowy niż zła umowa”. To te dwie pułapki, które bardzo usztywniły sytuację w styczniu, kiedy było głosowanie w Izbie Gmin. May nie ma łatwej roli, bo sama Izba Gmin jest w pułapce – mówi nam dr Kamil Zajączkowski, europeista z Uniwersytetu Warszawskiego. Pytamy nie tylko o brexit i przyszłość samej premier May, ale także o Nord Stream 2. – NS2 nie jest przesądzony i radziłbym właśnie obserwować to, co dzieje się na linii Paryż-Berlin, bo to może mieć kluczowe znaczenie. Mimo że do tej pory wydawało się, że NS2 jest sprawa przesądzoną – podkreśla nasz rozmówca.

JUSTYNA KOĆ: Brexit zbliża się wielkimi krokami. Premier May lawiruje między Izbą Gmin a Brukselą, ale niewiele z tego wynika. Czeka nas wyjście bez umowy?

DSC_2844-3
Dr Kamil Zajączkowski

KAMIL ZAJĄCZKOWSKI: Więcej o tym, co nas czeka 29 marca, będziemy wiedzieć pod koniec lutego, bo taki czas dały sobie obie strony: Komisja Europejska i premier May. W zasadzie dopiero na przełomie lutego i marca będzie wiadomo, czy grozi nam twardy brexit. Ważne jest to, że obie strony ciągle dyskutują. Po drugie, widać też, że trwają zakulisowe działania premier May odnośnie do szukania poparcia w Izbie Gmin. Ostatnie oświadczenie szefa laburzystów, w którym zaproponował w 5 punkcie pewien pomysł na wyjście z impasu, także wpisuje się w te działania. Prawdopodobne wydaje mi się wejście w życie kilku z nich (choć oczywiście te zapisy znalazłyby się w deklaracji politycznej, a nie w samej umowie).

Pytanie, czy premier May jest tak zdeterminowana, że będzie szukała poparcia u laburzystów. Jest też kilkunastu posłów z Partii Konserwatywnej, którzy raczej opowiadają się za miękkim brexitem, ale to oznaczałoby rozbicie konserwatystów, co moim zdaniem miałoby daleko idące konsekwencje. Premier May będzie miała duży dylemat, czy liczy się spójność partii, czy przedłoży to na interes ogólnobrytyjski.

Reklama

Ciężko zatem dziś osądzać, co będzie dalej.

Jedno jest pewne, w przypadku brexitu trzeba będzie szukać rozwiązań elastycznych, które mogą nam dzisiaj wydawać się mało realne, ale taki, jak widać, jest cały proces brexitu, z którym mamy do czynienia po raz pierwszy, więc gotowych rozwiązań nie ma. Na pewno wszystkim stronom, także Izbie Gmin, nie zależny na chaosie po brexicie, który i tak będzie.

Izba Gmin już raz odrzuciła umowę.
Tak, z początkiem stycznia i wówczas rzeczywiście wydawało się, że to się wymknęło spod kontroli, natomiast ostatnie działania, spotkania premier May w minionym tygodniu z przedstawicielami UE czy 5-punktowa propozycja Corbyna pokazują, że intensywnie trwają prace nad szukaniem kompromisu. Trzeba też zrozumieć, że niemożliwością jest pogodzić tu wszystkie strony. Do samego końca będzie ciężko premier May, jednak sądzę, że nie powiedziała ostatniego słowa.

UE już raz wyraźnie ustąpiła, w przypadku granicy z Irlandią. Podczas ostatniego spotkania premier May z przewodniczącym KE Junckerem ten powiedział, że absolutnie nie ma mowy o renegocjacji umowy.
Stanowisko UE i Junckera wynika po pierwsze z taktyki negocjacyjnej, ale po drugie z realiów politycznych. Ciężko dziś przewidywać, że UE zgodzi się na renegocjację umowy, bo to by wymagało konsultacji wśród 27 państw, a przecież zegar tyka. Na pewno prawnicy obu stron zastanawiają się, jak to obejść, napisać w deklaracjach, dopisać protokół do umowy. Podsumowując,

w kwestiach prawnych na pewno znajdzie się rozwiązanie, chociaż ono będzie innowacyjne i wyjątkowe, natomiast przede wszystkim trzeba znaleźć rozwiązanie polityczne w kwestii granicy między Irlandiami, bo tego problemu nie da się rozwiązać za pomocą jednego przepisu czy reguły.

Skoro obie strony mówią, że zespoły negocjacyjne wracają do rozmów, to dobry znak, bo to znaczy, że obie strony widzą cień szansy, aby to porozumienie osiągnąć.

Będziemy obserwować ostry finisz?
Te ostatnie negocjacje i sytuacje w samej Wielkiej Brytanii trzeba obserwować na kilku płaszczyznach: jedna to właśnie same relacje między tymi podmiotami, druga – to, co się dzieje między Wielką Brytanią a Irlandią, stosunki bilateralne między Irlandiami, i jeszcze do tego trzeba dołożyć płaszczyznę partyjną, czyli to, co się dzieje między Labour Party a konserwatystami. Ciekawe jest też to, co się dzieje w samych partiach, bo nie przypominam sobie, żeby były tak podzielone w swoim wnętrzu. Nie ma wśród zwolenników partii jednoznacznego poparcia dla konkretnych rozwiązań.

W co gra sama premier May? Czy ona bardziej myśli o wyprowadzeniu Wielkiej Brytanii z UE, czy o swojej przyszłości politycznej, o zachowaniu jedności Partii Konserwatywnej?
Premier May wpadła we własną pułapkę, swoich obietnic. Po pierwsze, bardzo mocno zarysowała czerwone linie, co dziś obróciło się wyraźnie przeciwko samej May w jej własnej partii.

Zrobiła to na potrzeby polityki wewnętrznej?
Tak, i na potrzeby własnej partii. Temu też służył ruch z wcześniejszymi wyborami. Zarysowała stanowisko Wielkiej Brytanii, które jest absolutnie nie do ruszenia i okazało się, że w żadnym z tych punktów nie osiągnęła sukcesu. O tym pisał niedawno “The Economist”. Po drugie, to jej nieszczęśliwe zdanie, że “lepszy brak umowy niż zła umowa”. To te dwie pułapki, które bardzo usztywniły sytuację w styczniu, kiedy było głosowanie w Izbie Gmin. May nie ma łatwej roli, bo sama Izba Gmin jest w pułapce.

Wszystkim stronom zależy, żeby nie było twardego brexitu, ale to się wymknęło spod kontroli na przełomie roku. Widać, że w ostatnich tygodniach trwa opanowywanie tej sytuacji, May musi walczyć o jedność i spójność konserwatystów, z drugiej strony musi rozmawiać z szefem laburzystów, który sam w swojej partii też ma różne frakcje.

Na pewno premier May nie podda się, sądzę, że wszelkimi metodami będzie walczyła, aby nie było brexitu na ostro, bo to byłaby sytuacja dla obu stron niedobra.

Na spotkaniu Grupy Wyszehradzkiej, gdzie zaproszono Angelę Merkel, rozmawiano o Nord Stream 2 – to temat bardzo dla nas wrażliwy. PE stwierdził, że to zagraża bezpieczeństwu energetycznemu UE, a minister spraw zagranicznych Niemiec komentuje, że “nie przeszkodzą nam żadne sankcje”. Co z tego wyniknie?
Wydawało się, że ta kwestia jest przesądzona, a jednak nie. Skoncentrowałbym się mniej na stanowisku PE, ciekawsza wydaje się postawa Francji, dość jednoznaczna. Wydaje mi się, że

jeżeli Francja stanowczo podtrzyma stanowisko, że Nord Stream 2 jest niebezpieczny dla Europy, to kanclerz Merkel będzie próbowała szukać rozwiązań, które w pewnym stopniu zadowoliłyby takie państwa jak Polska.

Rzadko komentowana wizyta minister spraw europejskich Francji w Polsce dziś skłania do nowych rozważań; możemy snuć przypuszczenia, że rozmawiano o Nord Stream 2. To ciekawa układanka, bo jeżeli Francja, potem Polska i inne państwa zbudują większość, to wydaje się, że Merkel jako doświadczony polityk nie będzie miała wyjścia. To ciekawa rozgrywka, która ma szersze pole w tle. Tandem Francja-Niemcy, który miał ruszyć do przodu po odnowieniu traktatów elizejskich, co miało charakter symboliczny, raczej pokazuje słabość obu partnerów, jeśli chodzi o pewną wspólną wizję. Nawet w kwestiach, które wydawały się całkowicie wspólne, jak kwestia polityki obrony. Jeżeli dokładnie przyjrzymy się sprawie, widać strategiczne różnice. Powiedziałbym, że NS2 nie jest przesądzony i radziłbym właśnie obserwować to, co dzieje się na linii Paryż-Berlin, bo to może mieć kluczowe znaczenie. Mimo że do tej pory wydawało się, że NS2 jest sprawa przesądzoną.


Zdjęcie główne: Theresa May, Fot. Flickr/EU2017EE Estonian Presidency, licencja Creative Commons

Reklama