W poniedziałek w nocy Senat, we wtorek popołudniu Sejm, dwie godziny później podpis prezydenta i publikacja w dzienniku ustaw – kwota wolna od podatku wzrośnie do 6,6 tys. zł, ale tylko dla najbiedniejszych. Dla najbogatszych zostanie w ogóle zlikwidowana. Opozycja mówi wprost, że to karykatura propozycji wyborczych PiS, mieli skorzystać wszyscy, a nie skorzysta nikt. “To tylko zagrywka polityczna” – mówi także w rozmowie z wiadomo.co ekonomista prof. Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha

Rząd znowu kłamie

– Rząd PiS podnosi podatki, ale jednocześnie wmawia ludziom, że je obniża – mówiła z sejmowej mównicy posłanka PO Izabela Leszczyna. Według posłanki opozycji, kłamstwem jest to, że z dobrodziejstw tych zmian skorzysta 3 mln najbiedniejszych Polaków. – W tej ustawie likwidujecie kwotę wolną. To był prosty i czytelny element polskiego systemu podatkowego. Komplikujecie system, aby ukryć, że na tej zmianie nikt nie skorzysta – dodała. Dlaczego rząd nie podniósł, tak jak obiecywał w kampanii, kwoty wolnej do 8 tys. zł dla wszystkich? Posłanka Leszczyna nie ma wątpliwości: – Nie było na to pieniędzy, bo rząd je rozdał.

– Miała być obniżka podatków, jest łupienie Polaków – o kłamstwie rządzących mówił także w Sejmie lider Nowoczesnej Ryszard Petru. – Rok po zaprzysiężeniu rządu Szydło można powiedzieć śmiało, że nie dajecie rady. Pamiętam słowa premier Szydło: podwyższymy kwotę wolną dla wszystkich. Rok temu tak kłamała premier Szydło. Zastanawiam się, jaki sygnał wysyłacie obywatelom, jeśli w ciągu kilku godzin zmieniacie system podatkowy – mówił.

Zamiast dobrej zmiany, chaotyczne zmiany

Przypomnijmy: na poprzednim posiedzeniu Sejmu posłowie głosami PiS przyjęli projekt ustawy wydłużający obowiązującą kwotę (nieco ponad 3 tys. zł) do 2018 roku. Dwa tygodnie temu nie było w ogóle mowy o podwyższaniu kwoty wolnej od podatku już od przyszłego roku. Była za to mowa o przygotowywanej reformie podatkowej, która miała wprowadzić podatek jednolity. Nagle rząd zaczął się z tego wycofywać, za to w zeszłym tygodniu zdecydował się rzutem na taśmę podwyższyć kwotę wolną jednak od przyszłego roku. Poprawkę zgłoszono już w Senacie. Tam projekt przyjęto w poniedziałek, wrócił do Sejmu we wtorek rano, a we wtorek po południu podpis pod nim złożył prezydent. Szybka zmiana. Znowu nie było czasu na debatę i konkretne wyliczenia. Liczył się czas, ustawa musiała zostać uchwalona do końca listopada.

Reklama

O komentarz poprosiliśmy ekonomistę prof. Roberta Gwiazdowskiego z Centrum im. Adama Smitha.

Czy kwota wolna od podatku w takiej formule, jaką zaproponował rząd, ma w ogóle sens?
Muszę zacząć od tego, że my od dłuższego czasu prowadzimy deliberacje na temat bezsensownego podatku dochodowego, w dodatku progresywnego. W tym bezsensownym podatku mamy bezsensowną kwotę od podatku. Najlepiej byłoby ten podatek wyeliminować, ale to powinna być zmiana w ramach zmiany całego systemu. Dzisiaj mamy walkę polityczną i elementem tej walki jest właśnie projekt podwyższenia kwoty wolnej od podatku.

Jakie to będzie miało znaczenie dla budżetu?
Wygląda na to, że ta kwota wolna będzie dla budżetu neutralna. Ktoś trochę zyska, inni trochę stracą. To jest działanie bardziej PR-owskie niż konkretne. System podatkowy powinien być dostosowany do potrzeb gospodarki, głównie z punktu widzenia fiskalnego. Podatki mają funkcję fiskalną, ona jest najważniejsza. A im więcej funkcji mają spełniać podatki, tym więcej problemów z przepisami podatkowymi.

Kwota wolna będzie wynosiła 6,6 tys. zł. Odczują to nieliczni.
W Wielkiej Brytanii kwota wolna jest zdecydowanie wyższa, ale za to znacznie wyższe są tam podatki dla osób zamożniejszych. Nie można tego porównywać jednowymiarowo. To, co robi rząd, to jest taka gra polityczna, wynikająca tylko z bieżączki politycznej, a nie długofalowego myślenia o tym, co powinno być zrobione z systemem podatkowym.

A powinien być wprowadzony podatek jednolity?
Taką koncepcję – likwidacji PIT, ZUS i NFZ – przedstawiliśmy już w 2003 roku. Te podatki w oddzielnej formule nie mają sensu. Problem polega na tym, w jaki sposób skonstruować taki nowy jednolity podatek. Przecież możemy wprowadzić podatek od funduszu wynagrodzeń, byłoby taniej i efektywniej, ale musielibyśmy zrezygnować z progresji podatkowej. A to jest dla niektórych niewyobrażalne politycznie, bo uważają, że bogaci powinni płacić więcej od biednych. Problem polega na tym, że jakby bogaci płacili tyle, ile biedni chcą, żeby płacili, to byliby tak samo biedni.

Niedawno ministrowie tego rządu mówili, że pracują nad koncepcją jednolitego podatku, ale wszystko wskazuje na to, że się jednak wycofali. Dlaczego?
Rząd po prostu nie umie tego zrobić, a nie chce słuchać tych, którzy umieliby to zrobić. Nie wystarczy rozpoznać, że pacjent ma zapalenie wyrostka, jeszcze trzeba umieć zrobić operację. A rząd tego nie potrafi.


Zdjęcie główne: źródło pixabay.com, www.pixabay.com/pl/euro-wydaje-pieni%C4%85dze-finanse-870758/

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Reklama