Gra toczyła się o utrzymanie przy władzy i rzeczywiście był to bój ostatni. Można było zakończyć dziś rząd Jarosława Kaczyńskiego. Teraz następna okazja będzie dopiero za dwa lata – mówi nam po dr Mirosław Oczkoś, ekspert od marketingu politycznego. I dodaje: – Czarzasty, Biedroń i Zandberg spotkali się na rozmowach, jakże ważnych, z premierem, który w polityce jest nikim. Nie ma swojego ugrupowania ani nawet frakcji, zatem wszystkie ustalenia z Morawieckim można wyrzucić za dwa dni do kosza. Premier jest wymienialny, co sam prezes mówił w ostatnim wywiadzie, a skoro można wymienić premiera ot tak, to i umowy z nim nie są specjalnie wiążące
JUSTYNA KOĆ: Sejm przyjął projekt ustawy w sprawie ratyfikacji decyzji o uruchomieniu unijnego Funduszu Odbudowy. Razem z PiS głosowała Lewica, Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry głosowała przeciw. Koalicja Obywatelska wstrzymała się od głosu.
Mogliśmy mieć rząd mniejszościowy, a mamy rozbitą i skłóconą opozycję i triumfujący rząd z oklaskiwanym premierem…
MIROSŁAW OCZKOŚ: To jest rzeczywiście ciekawe. Wygląda na to, że KO nie mała wyjścia i mogła już tylko wstrzymać się od głosu, bo inna decyzja nie byłaby zrozumiała dla wyborców. Platforma ma kłopot z komunikowaniem się z własnymi wyborcami. Patrząc na to z punktu widzenia marketingu politycznego i wizerunku, to powinna bardziej zaufać swoim wyborcom i nauczyć się grać mocno, twardo, bez względu na to, jakie mogą być konsekwencje, bo jak widać,
po drugiej stronie jest przeciwnik, który nie bierze jeńców.
Może w końcu wszyscy liderzy opozycji zastanowią się, kto ma być silnym i wysoko zalicytuje. W polityce nie można odstawiać nogi.
Co pokazały dzisiejsze głosowania?
Przede wszystkim, że podziały w Polsce nie są w regularnych liniach. Na pewno widzimy wielką grę, na którą z satysfakcją patrzy prezes Kaczyński, bo w zasadzie wszyscy tańczą jak on im zagra. Oczywiście ukłon w stronę lewicy, bo gdyby nie ona, to nie byłoby takiego tańca, gdyby nie lewica, to i PSL wstrzymałby się od głosu.
Nie wiemy też, czy istnieje koalicja rządząca. O konflikcie między premierem a ministrem sprawiedliwości wiadomo od dawna, ale premier, który z mównicy sejmowej mówi, że ci, co są przeciwko, to zdrajcy narodu, to już coś nowego, bo mówi przecież o swoim koalicjancie i ministrze w swoim rządzie. Należałoby albo wyrzucić go z rządu, albo samemu podać się do dymisji jako premier, który nie jest w stanie dyscyplinować swoich ministrów.
Tak to wygląda w normalnym państwie, ale my już do takich nie należymy.
PiS nadal ma zdolność narzucania narracji?
Na pewno w tym przypadku wszystko zagrało idealnie dla PiS. Znowu wygrała propaganda PiS-u i został postawiony fałszywie problem. Proszę zwrócić uwagę, że w przestrzeni publicznej problemem nie było to, że Ziobro, czyli koalicjant, członek rządu, jest przeciwny negocjacjom własnego premiera, ani jak będą wydawane fundusze. Najważniejszą kwestią było to, „czy jesteś za pieniędzmi dla Polski, czy nie”. To jest sukces propagandy, bo to jest fałszywa teza. Jedyna partia przeciwna tak naprawdę to Konfederacja i oczywiście Ziobro pod warunkami. Przez te dwa tygodnie właściwie nie przebiło się, że Ziobro, który w rządzie jest przeciwny, nie przebiło się także, że europarlamentarzyści PiS-u w PE byli przeciwni!
Zatem mamy ugrupowanie nastawione tylko i wyłącznie na władzę, które dziś ewidentnie mimo wszystko bało się, że coś się stanie i nie będzie poparcia. Prawdą jest, że mogło być różnie, bo lewica mogła zmienić zdanie w ostatniej chwili. Gdyby to głosowanie zostało przegrane, to byłby to koniec tej koalicji. Gra toczyła się o utrzymanie przy władzy i rzeczywiście był to bój ostatni. Można było zakończyć dziś rząd Jarosława Kaczyńskiego. Teraz następna okazja będzie dopiero za dwa lata.
W jakiej kondycji wyszła z tego lewica?
Lewica ma duży kłopot, bo okazało się, że jest dość mocno niejednorodna. Z boku widać idealnie, jak można wykonać wolty.
Strajk Kobiet, ustawa dezubekizacyjna, wszystkie te rzeczy, które robi PiS, łącznie z tym, że teraz będzie wysyłał na granice urzędników, żeby kontrolowali, czy Polki nie poddają się aborcji w Czechach… aż przykro patrzeć. Lewicy trudno będzie to wytłumaczyć.
Mam wrażenie, że podczas wystąpień ten, kto miał najmniej racji, ten najgłośniej krzyczał i bez zaskoczenia przyznam, że to był pan Zandberg.
Mam wrażenie, że tak samo jak jest niezjednoczona lewica, tak i prawica. Tu mamy trzech graczy z dominującym Kaczyńskim, po drugiej stronie jest trzech polityków, ale nikt nie dominuje. Natomiast jeżeli prawdą jest, że za tym porozumieniem stoi pan Kwaśniewski, były prezydent, to świadczy to o tym, że fałszywie ocenił sytuację. Pytanie, czy tylko ten jeden raz… Rozumiem, że chciał wprowadzić lewicę do gry, ale ta gra może się skończyć zanim się zaczęła. Co gdy lewica nie będzie już potrzebna PiS-owi? Co można zrobić Kaczyńskiemu, który już na etapie Wałęsy i klubu obywatelskiego łamał ustalenia SD i ZSL, potem oczywiście tak samo potraktował LPR i Samoobronę? Kaczyński myśli w kategoriach, jak utrzymać rząd, to jest dla niego najważniejsze.
I właśnie lewica mu w tym dzisiaj pomogła…
Lewica zagrała w grę znaczonymi kartami i do tego w grę, w którą nie umieją grać.
Doły lewicowe są wściekłe, podejrzewam, że podobnie jak posłanki, które jeszcze kilka tygodni temu krzyczały podczas protestów kobiet i dostawały gazem, jak posłanka Biejat.
My jako widzowie także wzięliśmy udział w grze pozorów, fałszywie zdefiniowano problem, podciągnięto pod niego ogromne środki, ludzie dali się wciągnąć w tę grę.
Nawet jeżeli PiS miał wątpliwości czy obawy, to z chwilą, gdy lewica wstrzymała się podczas głosowania w sprawie wysłuchania publicznego, to poczuł się bezpieczny. Dlaczego lewica aż tak bardzo szła PiS na rękę, skąd ten pośpiech?
Wiadomo, że w polityce robi się różne rzeczy, brzydkie, mniej i bardziej pachnące, natomiast jeżeli ktoś z poniedziałku na wtorek przeorientowuje się o 180 stopni, to żadne gadanie o planie Marshalla nie ma sensu. Liczy się tu i teraz, a o tym chyba też zapomniał Aleksander Kwaśniewski, którego bardzo cenię.
Czasy w polityce się mocno zmieniły. Podejrzewam, że straty dla lewicy będą niepowetowane, a teksty pana Śmiszka, że jak będzie ministrem w opozycyjnym rządzie, to coś tam zrobi, wyglądają jak kabaret. To pokazuje niestety, jaką mamy fatalną klasę polityczną. Muszę przyznać, że zaskoczył mnie pozytywnie Borys Budka, który miał jedno z lepszych swoich wystąpień, a to oznacza, że opozycja jak się ogarnie, to może nawiązać walkę, ale nie może tak frajersko oddawać punkty na wyjeździe, bo nie wyjdą z grupy.
Czy ta sytuacja była jeszcze dla opozycji do uratowania?
Nie sądzę, bo podejrzewam, że tam jest jakaś mocna kotwica. Jarosław Kaczyński by się nie zdecydował na głosowanie, gdyby nie miał 95 proc. pewności, że to głosowanie wygra.
Kaczyński nie mógł sobie pozwolić, aby to przegrać, bo straty wizerunkowe i polityczne byłyby moim zdaniem ogromne. Tak to
najwięcej straciła lewica.
Pytanie, co teraz zrobi Ziobro. Warto jeszcze dodać, że Czarzasty, Biedroń i Zandberg spotkali się na rozmowach, jakże ważnych, z premierem, który w polityce jest nikim. Nie ma swojego ugrupowania ani nawet frakcji, zatem wszystkie ustalenia z Morawieckim można wyrzucić za dwa dni do kosza. Premier jest wymienialny, co sam prezes mówił w ostatnim wywiadzie, a skoro można wymienić premiera ot tak, to i umowy z nim nie są specjalnie wiążące.
Jak ocenia pan wystąpienia klubów i serię pytań, która przeistoczyła się w quasi–debatę. Na prawdziwą nie było zgody rządzącej większości.
Dramat, to też pokazuje, jak nisko upadliśmy w parlamentaryzmie. Marszałek Sejmu zwraca się do posła, że „proszę ze mną nie dyskutować”, komentuje wypowiedzi posłów. Po prostu dramat.
Nie dopuszczono na mównicę Ziobry. O czym to świadczy?
Widać było, jak podchodzi do marszałków Terleckiego i Witek, a oni go olewają. Przyznam, że to niesamowity obrazek, jak koalicjant jest w ten sposób traktowany i nie może zabrać w Sejmie głosu, w końcu to minister. Sądzę, że to miało pokazać Ziobrze, że „jak nie jest z nami, to przeciwko nam”. To element kruszenia Ziobry i kolejne pole nacisku.
Zdjęcie główne: Robert Biedroń, Fot. Shutterstock; zdjęcie w tekście: Mirosław Oczkoś, Fot. Flickr/Fryta 73, licencja Creative Commons