Andrzej Wajda był wielkim reżyserem, ale potrafił być też… analitykiem polityki. Już jako artysta wpływał też na życie publiczne. Ba, momentami udzielał się bezpośrednio w polityce. A Krystyna Zachwatowicz nie tylko go w tym wspierała, ale i do tego namawiała.
Nasze długie rozmowy z Wajdami o teraźniejszości, prowadzone na użytek książki „Andrzej i Krystyna. Późne obowiązki”, były pełne smutku. Oboje zgodnie choćby ubolewali, że w Polsce fałszuje się historię. Że zwyciężyła narracja martyrologii, ofiary, klęski, a nie narracja dialogu, zwycięstwa, sukcesu. I zaraz uczulali na konkretne niebezpieczeństwa dla współczesności i przyszłości z tego wynikające. I tu już w obojgu budziły się zwierzęta polityczne, a może „tylko” najpiękniejsze tradycje polskich intelektualistów.
Jakie widzieli zagrożenia?
Po pierwsze – Polska zostanie odsunięta od Europy. Nie musi przy tym wcale formalnie wychodzić z Unii Europejskiej. Wystarczy wściekła propaganda partii rządzącej w Polsce i de facto linia polityczna władzy bardzo krytyczna wobec Unii. Ten słynny bełkot pani Szydło: – Europo, wstań z kolan, i inne bzdury. To buduje wzajemną niechęć – Europejczyków do Polski, i wielu Polaków – do Unii.
Po drugie, Unia Europejska jako przyzwoita instytucja będzie musiała krytykować porządki panujące w Polsce, a zwłaszcza łamanie prawa i swobód mniejszości – czy to politycznych, czy wszelkich innych. I za którymś razem przywali z grubej rury. Po prostu: jak jest łamane prawo, to woła się policję – a w Europie jej rolę pełni Unia. Lecz jasne jest, że przy zamianie wszystkich mediów publicznych w totalną tubę propagandową łatwo będzie wówczas wzniecić u wielu rodaków niechęć do Unii. Zgodnie z już popularnym hasłem: Bruksela to nowa Moskwa. Już teraz przecież politycy opozycji wstydzą się głosować wspólnie z Unią przeciwko łamaniu prawa w Polsce!
Wreszcie, społeczeństwa zachodnie na hasła Polska, Polacy będą miały odruch wymiotny. Powiedzą: Ach, to są ci awanturnicy, którzy chadzają na wielkie demonstracje z antysemickimi hasłami! Fatalny wizerunek to więc trzecie zagrożenie. (Swoją drogą to, jak szybko poszło zniszczenie dobrej marki polskiej w świecie, jest prawdziwym fenomen PiSlandu).
Jeśli te trzy elementy staną się rzeczywistością, to de facto Polska znajdzie poza Europą – w najlepszym wypadku wprawdzie w niej formalnie pozostając, tyle że w stanie prawno-politycznego półletargu.
I Wajda pytał: jeżeli Polska będzie poza Europą, to z kim będzie?
Dowcip polega na tym, że Polska zawsze miotała się między skrajnościami: dotąd komuniści chcieli być z sowietami, endecy – z Rosją, Piłsudski był z Niemcami i Austriakami itd. Teraz, po odzyskaniu wolności w 1989 r., przez ponad ćwierć wieku udało nam się wreszcie być z całą Europą. I z dystansem do Rosji. Lecz jak znajdziemy się poza Europą, to siłą rzeczy musimy wpaść w łapy Rosji właśnie.
Kiedy pytaliśmy Wajdę, czy to znaczy, że Rosja może wejść do Polski?!, mówił: – Oczywiście. W ciągu ostatnich 250 lat Polska tak naprawdę tylko przez ledwie pięćdziesiąt lat była w pełni niepodległa: w międzywojniu i teraz. To wszystko. Przez pozostałe dwieście lat obce armie chodziły przez Polskę, jak chciały.
Zatem rachunek prawdopodobieństwa mówi, że Polska znowu swoją niepodległość może stracić. Ale powiem wam coś strasznego – dodawał. – Rosjanie tu wejdą na naszą prośbę. Bo ludzie przerażeni tym, co się dzieje, skoro nie będą mogli zwrócić się o ratunek do Unii, pójdą z prośbą do Putina: – Brońcie nas, Słowian! To będzie koniec Polski. W ten sposób retorycznie najbardziej antymoskiewskie rządy, jakimi są rządy Prawa i Sprawiedliwości, zamienią się w największy sukces Moskwy, jaki można sobie wyobrazić.
Zresztą nawet, jak PiS wcześniej polegnie – a Wajda dawał mu przynajmniej dwie kadencje rządów – to Polska będzie już krajem kompletnie zdewastowanym. Państwem znajdującym się w rankingu demokratycznym gdzieś między Mołdawią a Kosowem. Bo już nie Rumunią, jako że tam prawa człowieka są lepiej strzeżone, a przyrost dochodu narodowego wyższy.
Dziś Andrzeja Wajdy nie ma z nami, ale jest jego ogromny dorobek, z którego możemy i powinniśmy czerpać.
Jeśli Polska o tym nie zapomni i nie zapomni o spuściźnie innych Wielkich Obywateli – jest szansa, że się nie pogrążymy w nicości tandetnego autorytaryzmu.
A zatem – odwiedzajcie dzieło małżeństwa Wajdów, czyli krakowskie muzeum Sztuki Japońskiej „Manggha”, które uczy otwartości na Innego. Oglądajcie filmy Wajdy, które uodparniają na wirusa ksenofobii. No i przeczytajcie naszą książkę o Krystynie, Andrzeju, Polsce i wielkiej miłości.
Witold Bereś, Krzysztof Burnetko
W tekście użyto zdjęcia z najnowszej książki Witolda Beresia i Krzysztofa Burnetki „Andrzej i Krystyna. Późne obowiązki”. Już w księgarniach!