Śmierć Zbigniewa Wodeckiego zamyka ważny rozdział w historii polskiej muzyki popularnej. Odszedł artysta, który był uosobieniem profesjonalizmu, kunsztu, rzemiosła i scenicznej elegancji.

Miał wszystko – głos, talent i osobowość – by stać na szczycie. I stał. Niedościgniony wzór dla adeptów sztuki estradowej. Piosenkarz, trębacz, skrzypek, kompozytor – w każdym repertuarze i w każdej roli artystycznej dbał o najwyższe standardy.

“Duże umiejętności w grze na skrzypcach, ciężko wypracowane. Odczuwanie muzyki. Poza tym jestem wybitnie skromnym człowiekiem. Ale wiesz, ile utalentowanych osób nie miało fartu?! A kariery robią ci, którzy wciskają kit. Moi rodzice byli gościnni. Przychodziło do nas mnóstwo muzyków, razem grali i śpiewali. Więc miałem szczęście uczyć się od mistrzów. Jeśli coś nie wypadło dobrze, nie było naigrawania się, tylko dyskretna uwaga. Nauczyłem się przy tym jeszcze jednego: w moim domu gościowi włos z głowy spaść nie może” – mówił w jednym z wywiadów.

Żegnamy Zbigniewa Wodeckiego z wielkim żalem. To nie będzie twórczość, która przeminie.

Reklama


Zdjęcie główne: Zbigniew Wodecki, Fot. Piotr Bieniecki, licencja Creative Commons

Reklama