W 35. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w stolicy odbyły się dwa marsze. Jeden, liczniejszy, zorganizowany przez Komitet Obrony Demokracji, drugi przez zwolenników PiS. Razem z uczestnikami manifestacji KOD-u przeszłam ulicami Warszawy. Co mówił manifestujący sprzeciw wobec władzy i zmian wprowadzanych przez rząd “gorszy sort Polaków”?

Już na ulicy Marszałkowskiej porywa mnie fala idących na miejsce, skąd ma ruszyć marsz KOD-u. Starsza pani pogania męża – Chodź, bo nie zdążymy, zaraz się zacznie. – Co się zacznie? – dopytuję. – Przemówienia, no i będą nas liczyć, więc musimy być.

Podczas drogi tłumaczy mi, dlaczego tu przyszła. – To mój obowiązek, pani jest młoda i nie pamięta, ale teraz to, co się dzieje, to przypomina mi PRL, chcą nam zabrać wolność. Dali 500 plus i myślą, że naród głupi to kupi, a właśnie, że nie. Musimy pokazać, że nie godzimy się na to.

Na rondzie de Gaulle’a przed dawną siedzibą KC PZPR już tak tłoczno, że z trudem można wejść. Ponad głowami powiewają flagi biało-czerwone i unijne, niektóre ze sobą pozszywane, wyraźny znak sprzeciwu dla premier Beaty Szydło, która wyprowadziła unijne flagi ze swego urzędu. Obok flag transparenty: “Obywatele solidarni w akcji”, “Naszych praw nie oddamy, zabrane odbierzemy” i oczywiście “Stop dewastacji Polski” (to oficjalne hasło demonstracji). W tłumie można też zauważyć mniejsze, zrobione z kartonu, z hasłami “PEACE or PiS”, albo „Zostawcie nasze dzieci – stop reformie edukacji” czy “PiS – przeproście i spieprzajcie”.

Reklama

– Solidarność to jest to, co łączyło nas wtedy i łączy nas dzisiaj – słychać głos Mateusza Kijowskiego, lidera KOD. – Stan wojenny to było wielkie zło. Oni walczyli o wolność, o godne życie, o gospodarkę opartą o zdrowe zasady rynkowe. Dziś po trochu musimy zacząć walczyć o to samo – przemawia.

– Dzisiejsza nasza demonstracja jest specyficzna, bo historia zatoczyła koło. Nie ma Komitetu Centralnego – jest Giełda Papierów Wartościowych, dzięki tym ludziom z “Solidarności”. Ten marsz zaczyna się od Komitetu Centralnego PZPR do centralnego komitetu PiS. Tam wykrzyczymy Kaczyńskiemu nasze prawa – słychać głos byłego opozycjonisty Władysława Frasyniuka.

Marsz rusza. Podchodzę do przedstawiciela służby porządkowej organizatorów. Łatwo ich rozpoznać, bo mają kamizelki odblaskowe z logo Komitetu Obrony Demokracji. – Dużo osób przyszło? – Nie wiem, ale proszę zobaczyć, nie mieścimy się na placu. Ze 20 tysięcy? Rozdawaliśmy znaczki “I love KOD”, ale skończyły się po pół godzinie, a przygotowaliśmy cały wielki karton.

Zagaduję panią stojącą obok, widzę, że ma znaczek przypięty do kurtki. – Często go noszę, jak mnie Kaczyński zdenerwuje, to przypinam. Chce mu na złość zrobić. Wiem, że on nie wie, ale przynajmniej mam satysfakcję – mówi.

Wyprzedza nas małżeństwo z transparentem “Wolność kocham i rozumiem”, obok mniejsze i większe flagi KOD. Słyszę, jak panowie obok rozmawiają. – Teraz to Rumunię z nas Kaczyński chce zrobić. – Dlaczego Rumunię? – dopytuję. – Chce nas wszystkich oszukać, ale my się nie damy.

Dochodzimy do ulicy Kruczej, gdzie uczestnicy kontrmanifestacji zwolenników PiS przez megafon krzyczą: “Komuniści i złodzieje!”. Tłum z manifestacji KOD odkrzykuje: “Misiewicze-Pisiewicze!”. Do użytku masowego idą wuwuzele i trąbki, w efekcie zwolenników PiS praktycznie nie słychać.

Manifestacje oddziela od siebie kordon policji. – Teraz to nas chronią, a kiedyś to pałą można było dostać od takich, ale wiadomo, to była milicja, a teraz mamy policję – komentuje starszy pan. Na manifestację przyszedł z wnuczkiem. – A chodził pan kiedyś na manifestacje? – pytam. – Oczywiście, jak była PZPR, to się manifestowało, na studiach jeszcze wtedy byłem. Dlatego na te wcześniejsze KOD-u nie chodziłem, bo mi starczy, ale jak patrzę, co się teraz dzieje, to nie ma wyjścia. Wnuka zabrałem, żeby poczuł, że o wolność i demokrację trzeba walczyć.

– A pani dlaczego zdecydowała się pójść w tym marszu? – pytam kobietę w średnim wieku; trzyma dwie małe flagi: unijną i biało-czerwoną. – O tym, że przyjdę, zdecydowałam dziś rano. Jak usłyszałam, co ten Kaczyński chce zrobić, że ograniczać opozycję, to powiedziałam sobie dosyć, to jakiś obłęd. Za komuny tak było – odpowiada.

Manifestacja dochodzi przed siedzibę PiS na Nowogrodzkiej. Tłum ledwo mieści się na placu, gęstnieje i rozlewa na okoliczne alejki, ulice i trawniki.

– Przyszliśmy tutaj, żeby razem sprzeciwić się zawłaszczeniu państwa, odbieraniu nam wolności, atakom na naszą godność – słychać Mateusza Kijowskiego. – Dziś po 35 latach znowu musimy być razem!

– Zwyciężymy! Zwyciężymy! – krzyczy tłum.

– Musimy zwyciężyć – mówi młoda kobieta, na manifestację KOD-u przyszła z synem, 5-letnim Karolem. Obok mąż i teściowa. – Musi się udać, przecież nawet Kaczyński widzi, ilu nas jest, i że nie pozwolimy na psucie państwa. Jeszcze jest demokracja i muszą się z nami liczyć.

Jeszcze…


Zdjęcie główne: autor Przemysław Szubartowicz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Reklama