PiS nie szanuje kobiet. Próbują nas rzucić w otchłań średniowiecza i narzucać ideologię średniowiecza, a to nie jest w porządku. Jeżeli są kobiety, które tak myślą, to nie poddają się aborcji. Ale kobieta musi mieć wybór, przecież jesteśmy odpowiedzialne, znamy swoje prawa, nikt nie musi być naszym sumieniem, bo mamy własne – mówi wiadomo.co poseł Monika Wielichowska, pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania w gabinecie cieni PO
Kamila Terpiał: Dostała pani dzisiaj kwiatek z okazji Dnia Kobiet?
Monika Wielichowska: Tak, różę.
Co ma symbolizować?
Mam nadzieję, że ma dodać mi siły, żeby walczyć o nasze prawa.
Dlaczego trzeba walczyć i protestować?
Krok po kroku zabierane są nam prawa, które sobie wywalczyłyśmy. Minister zdrowia zaczął swoje urzędowanie od likwidacji rządowego programu refundacji in vitro, później rząd przyjął zmiany w ustawie, które ograniczają dostęp do tabletki ellaOne. Cały czas w Sejmie krąży projekt dotyczący zakazu aborcji. On nie został wyrzucony do kosza, tylko w komisji petycji jest tworzony dezyderat, który ma trafić do pani premier Beaty Szydło. Nie wiemy, jaki będzie jego koniec, bo widzimy, jak prawicowe i kościelne środowiska naciskają rząd, żeby spełnił swoje przedwyborcze obietnice. Teraz PiS ma problem. Wystraszył się kobiet 3 października.
Parasolki musimy mieć cały czas w pogotowiu i walczyć o swoje prawa.
Tzw. czarne protesty były zwycięstwem kobiet. Pierwszy raz Jarosław Kaczyński poddał się, przynajmniej na razie…
Nie wiadomo, na jak długo. Dlatego właśnie parasolki musimy mieć cały czas w pogotowiu i walczyć o swoje prawa.
To, że projekt zakazujący aborcji jest w Sejmie, świadczy o tym, że zostanie w końcu przyjęty?
Tak naprawdę nie wiemy, co się wydarzy, mogą się też pojawiać kolejne projekty. Pamiętam jak moralność PiS w tej sprawie zmieniła się w 3 dni – z optyki, która mówiła o tym, że będziemy przyjmować ustawę, do wycofania się i kłótni w programach telewizyjnych z przedstawicielami Ordo Iuris, chociaż wcześniej przecież stali w jednym szeregu.
W kobietach jest siła, pokazałyśmy, że jesteśmy razem, że podczas protestów nie ma polityki. Politykę uprawiamy tutaj, w parlamencie.
To jest dla nich poważny problem?
Jest, bo przestraszyli się kobiet. W kobietach jest siła, pokazałyśmy, że jesteśmy razem, że podczas protestów nie ma polityki. Politykę uprawiamy tutaj, w parlamencie. PO na przykład mówi jasno, zresztą złożyliśmy taki projekt ustawy, że należy zachować kompromis w sprawie aborcji. Niektórzy nazywają go zgniłym kompromisem, niektórzy trudnym, ja wolę jednak słowo “trudny”. Myślę, że w tej chwili Polska i Polacy nie są gotowi na liberalizację przepisów, patrząc także na strukturę Sejmu.
Myśli pani, że PiS zdecyduje się na wycofanie z ratyfikacji tzw. konwencji antyprzemocowej?
To jest kolejny problem. Nie od dzisiaj przecież wiemy, że politykom PiS konwencja się nie podoba.
Pełnomocnik, któremu nie daję od wielu miesięcy spokoju, jest tak naprawdę tylko zasłoną dymną. Zadawałam mu wielokrotnie pytania w sprawie konwencji antyprzemocowej i padały różne odpowiedzi.
Jest chyba oficjalny wniosek o wszczęcie procedury wycofania się z jej ratyfikacji… Tak przynajmniej twierdził minister Adam Lipiński, zresztą pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania.
Pełnomocnik, któremu nie daję od wielu miesięcy spokoju, jest tak naprawdę tylko zasłoną dymną. Zadawałam mu wielokrotnie pytania w sprawie konwencji antyprzemocowej i padały różne odpowiedzi. W piśmie do Rzecznika Praw Obywatelskich napisał, że minister sprawiedliwości złożył wniosek rozpoczynający proces konsultacji międzyresortowych. Ale z mównicy sejmowej i w interpelacjach odpowiada mi coś innego, że nie została wszczęta żadna procedura. Myślę, że na razie badają grunt i czekają, gdzie można uderzyć i na ile mogą sobie pozwolić.
Ma pani w ogóle kontakt z ministrem Lipińskim, jako jego “cień” w PO?
Tylko w interpelacjach i na mównicy sejmowej. Ostatnio nawet zaapelował, abym już nie pytała i nie pisała, tylko umówiła się na kawę i rozmowę w sejmowych kuluarach. Spraw jest wiele, także problemy nacjonalizmu czy ksenofobii. Adam Lipiński ma wiele pracy, której nie wykonuje.
Jest nas coraz więcej. To jest fala, która będzie się wzburzać, jeżeli nasze prawa będą ograniczane.
Spotka się pani z ministrem na kawę? Ja nie pamiętam, kiedy ostatni raz go widziałam…
W zasadzie to ja go wyciągam z cienia. Raz na mównicy nawet powiedziałam: jest pan, a jakby pana nie było, niech pan wyjdzie w końcu z cienia. Wtedy wybiegł przez całą salę, ale zatrzymał go Jarosław Kaczyński, więc nie był w stanie mi odpowiedzieć. Próbuję dyskutować z nim pisemnie i ustnie – z mównicy, ale nie czuję potrzeby spotykania się z ministrem w kuluarach. Chociaż gdyby zaprosił mnie oficjalnie na takie spotkanie, to oczywiście bym się pojawiła.
Spodziewała się pani, że będzie trzeba na ulicach walczyć o podstawowe prawa kobiet?
W kampanii wyborczej nic tego nie zapowiadało, sprawy związane z kobietami i równością były głęboko ukryte. Ale ukryty był też Macierewicz…
Czy PiS szanuje kobiety?
Nie szanuje. Próbują nas rzucić w otchłań średniowiecza i narzucać ideologię średniowiecza, a to nie jest w porządku. Jeżeli są kobiety, które tak myślą, to nie poddają się aborcji. Ale kobieta musi mieć wybór, przecież jesteśmy odpowiedzialne, znamy swoje prawa, nikt nie musi być naszym sumieniem, bo mamy własne.
Od wielu lat pracujemy nad tzw. suwakiem, nie tylko na listach wyborczych, ale także w obowiązkach domowych. Taki model rodziny jest w moim domu. I tego życzę wszystkim kobietom, żeby mogły się realizować.
Ten rząd obalą kobiety? Bo takie hasło przeczytałam na plakacie zachęcającym do wzięcia udziału w proteście 8 marca.
Jest nas coraz więcej. To jest fala, która będzie się wzburzać, jeżeli nasze prawa będą ograniczane. W kobietach jest wiele emocji… I to w całej Polsce.
Teraz to święto – Dzień Kobiet – to dzień smutny?
Jest inny niż wszystkie dotychczasowe. Ja inaczej odebrałam różę, którą dostałam, dobrze, że mężczyzna, który mi ją wręczył, życzył mi siły. Dziewczyny dzisiaj są nowoczesne.
Cały czas trudno, może trudniej być kobietą – politykiem czy polityczką?
Jeżeli chodzi o mnie, to obie formy są poprawne. Według mnie, jednak trudniej. Polka polityk wyjeżdża do Warszawy na prawie tydzień, żeby pracować w parlamencie, wraca do domu i musi nadrobić zaległości domowe. Od wielu lat pracujemy nad tzw. suwakiem, nie tylko na listach wyborczych, ale także w obowiązkach domowych. Taki model rodziny jest w moim domu. I tego życzę wszystkim kobietom, żeby mogły się realizować.
Zdjęcie główne: Monika Wielichowska