IPN, skażone od początku partyjnością (wszak wybierał jego szefa Sejm, a nie – na  przykład – gremia akademickie), teraz jest już typową instytucją prania mózgów – pisze w felietonie dla wiadomo.co Witold Bereś

Londyn, połowa wieku XVIII. Sir Hans Sloane, doktor nauk, lekarz, członek Towarzystwa Królewskiego i właściciel największego gabinetu osobliwości w dziejach ludzkości, patrzy ze wzruszeniem na swoje zdobycze: korzeń mandragory, róg jednorożca i prawdziwy rarytas – zmumifikowany szkielet małej syrenki wyłowiony u wybrzeży Japonii. Szkielet wytrzeszcza zębiska, ma ludzką głowę i ogon jak się patrzy. – Do końca świata trudno będzie pewnie zdobyć mocniejszy dowód na to, że syreny grasują po morzach i ocenach – mruczy sir Hans i zakłada British Museum, do którego trafia jego syrenka.

Warszawa, początek wieku XXI. Krzysztof Wyszkowski jest obiektem niesprawiedliwych drwin. Salony twierdzą na przykład, że nie ma dowodów na spisek w Magdalence. Na to Krzysztof rezolutnie odpowiada, że nie ma, bo właśnie zostały zniszczone. Wredna “Wyborcza” podważa antywałęsowskie dokumenty z szafy gen. Kiszczaka, bo jej zdaniem beneficjenci PRL to nie są wzory wiarygodności, ale Krzysztof sprytnie odbija piłeczkę: – A prokurator Piotrowicz?

I tak powolutku buduje swój gabinet osobliwości. Wreszcie i do niego się uśmiechnęło słoneczko: zostaje członkiem Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej. Przemądrzali profesorkowie zwracali mu uwagę, że niegdysiejszy wymóg posiadania wyższego wykształcenia, by zasiadać w takim organie, był słuszny. – Czy aby doświadczenie zawodowe stolarza w czasach PRL będzie wystarczające, by połapać się w trudnych papierach? – kręcą głowami. – A Lenin mówił, że kucharka może nauczyć się rządzić państwem! – burczy nasz bohater rozżalony.

Raduje się. Teraz opowieści o żółwiach trzymających Ziemię płaską jak naleśnik mają swoje naukowe i prestiżowe umocowanie.

Reklama

*

Oto strona internetowa byłych działaczy Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, gdzie niejaki Kazimierz Maciejewski opublikował 16 września 2013 roku wpis (za wolna-polska.pl): “Władysław Bartoszewski (Bartman) – żyd, kolaborant, zdrajca”. Co ciekawe, w stopce redakcyjnej tej niezwykłej strony widnieje m.in. właśnie p. Wyszkowski, dziś we władzach IPN. W ten sposób IPN bierze odpowiedzialność za również i poniższe opowieści z mchu i paproci.

Bo oto z wpisu można się dowiedzieć, że siostra Bartoszewskiego wyszła za esesmana, a sam Bartoszewski poszedł na współpracę z Niemcami i dlatego wyszedł z obozu w Oświęcimiu. A jeśli fakty są takie, że Bartoszewski siostry nie miał, Polki nie mogły wychodzić za esesmanów, a w ogóle z Auschwitz wypuszczono około dwa tysiące więźniów? Widać zdaniem autorów takie fakty można wysłać tylko na Maderę.

Trudno tu się nie zachwycać rolą IPN. Jeśli ktoś myśli, że to instytucja, która ma za zadanie wyjaśniać, kto był, a kto nie był donosicielem, to nic nie wie. Choć i tej kategorii, kiedy się myśli o przypadku ambasadora Przyłębskiego oskarżanego o współpracę z SB i uniewinnionego, to przychodzi do głowy zdanie Goeringa: “O tym, kto w Luftwaffe jest Żydem, decyduję ja”.

Jednak okazuje się że IPN, skażone od początku partyjnością (wszak wybierał jego szefa Sejm, a nie – na  przykład – gremia akademickie), teraz jest już typową instytucją prania mózgów.

Oto bowiem znacząco poszerzono zakres jego zadań. Już nie tylko czasy PRL-u i II wojny światowej, lecz również okres II Rzeczpospolitej, a nawet… rewolucji październikowej (ma to pozwolić na studia nad polskimi jej ofiarami – oraz ewentualne ekshumacje). IPN przejął nadto część zadań zlikwidowanej Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.

Na nowej liście celów są też punkty stricte propagandowe: “upowszechnianie w kraju i za granicą stanowisk oraz opinii dotyczących najważniejszych dla narodu polskiego wydarzeń historycznych”. A nawet cenzorskie: “przeciwdziałanie rozpowszechnianiu w kraju i za granicą informacji oraz publikacji o nieprawdziwych treściach historycznych, krzywdzących lub zniesławiających Polskę”.

Po co badanie tak szerokie zadania?

Jak nie wiesz o co chodzi, to chodzi o…

Oto roczny budżet IPN to 270 milionów złotych. To dużo, czy mało? Nie wiem. Wiem, że roczny budżet Polskiej Akademii Nauk to 80 milionów.

Czy w tym kontekście firmowanie ataku na Władysława Bartoszewskiego przez ludzi IPN kogoś dziwi?

*

Dzielny Krzyś patrzy w Brtish Museum na szkielet syrenki sir Hans Sloane i widzi niepokojący podpis: “Fałszywy eksponat z XVIII wieku – zrobiony z głowy małpy, ogona ryby i masy papierowej”.

Patrzy i z niedowierzaniem kręci głową:

– To co oni tam w Anglii, IPN nie mają?

Witold Bereś


Zdjęcie główne: Krzysztof Wyszkowski, Fot. Wikipedia Commons/Artur Andrzej, licencja Creative Commons

Reklama

Comments are closed.