PO składa wniosek do prokuratury o natychmiastowe przysłuchanie Wacława Berczyńskiego. To skutek wywiadu dla “Dziennika Gazety Prawnej”, w którym stwierdził, że “wykończył caracale”. I chociaż MON zaprzecza, czyli przyznaje, że szef tzw. podkomisji smoleńskiej kłamie, to włos z głowy mu do tej pory nie spadł. Politycy Platformy pytają, w czyim interesie działa. Warto też zapytać, kim w ogóle jest dr Berczyński. W polskiej polityce pojawił się nagle, wyciągnięty przez Antoniego Macierewicza jak królik z kapelusza.
To on, oficjalnie przewodniczący tzw. podkomisji smoleńskiej, w wywiadzie dla “Dziennika Gazety Prawnej” powiedział wprost: “To ja wykończyłem caracale”. W tej samej rozmowie twierdzi, że minister Antoni Macierewicz poprosił go, aby był pełnomocnikiem ds. śmigłowców. W wydanym kilka godzin po opublikowaniu rozmowy oświadczeniu MON wszystkiemu zaprzeczyło. Oficjalnie zatem stwierdziło, że Wacław Berczyński kłamie. Ale mowy o wyciągnięciu jakichkolwiek konsekwencji, czyli dymisji, nie ma.
W czyim interesie działał Berczyński?
Politycy PO składają wniosek w sprawie natychmiastowego przesłuchania dr Wacława Berczyńskiego. Prokuratura zajmuje się już sprawą zerwanego przetargu z Airbus Helicopters.
Według posła PO Cezarego Tomczyka, Berczyński może być kluczowym świadkiem w sprawie zerwania przetargu na śmigłowce. I pyta: w czyim interesie działa? – Śmigłowców jak nie było, tak nie ma. W Łodzi i w Radomiu miało zaistnieć 6 tys. miejsc pracy, jest zero. Mieliśmy mieć 10 mld offsetu, mamy zero. Mieliśmy mieć 50 śmigłowców wielozadaniowych, mamy zero – wylicza poseł Platformy, wiceminister obrony narodowej w gabinecie cieni.
To nie wszystko. Politycy PO mają też wątpliwości w związku z ogłoszonym niedawno zakupem średnich samolotów dla VIP-ów. Najpierw rozpisano przetarg, później go unieważniono, a następnie z wolnej ręki wybrano samoloty firmy Boeing. A sam Macierewicz pana Berczyńskiego przedstawiał jako eksperta tej firmy. – Można odnieść wrażenie, że te potencjalne wpływy pana Berczyńskiego na przetargi w MON-ie to forma zapłaty za popieranie różnych kłamliwych teorii Antoniego Macierewicza dotyczących katastrofy smoleńskiej – przyznaje poseł Platformy Marcin Kierwiński. Według niego, tą sprawą też powinna się zająć prokuratura.
Kim jest “ekspert” Macierewicza?
O dr. Wacławie Berczyńskim zrobiło się głośno na skutek działalności zespołu parlamentarnego, który działał pod przewodnictwem posła Antoniego Macierewicza w Sejmie poprzedniej kadencji. Berczyński – obok Wiesława Biniendy, Grzegorza Szuladzińskiego i Kazimierza Nowaczyka – był jednym z jej najważniejszych “ekspertów”. Panowie za swoją działalność otrzymali tytuł Człowieka Roku 2013 “Gazety Polskiej”.
Wacław Berczyński ukończył studia na Politechnice Łodzkiej w 1969 roku. Co ciekawe, w latach 1968–1981 był członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Później działał też w “Solidarności”. W grudniu 1981 wyemigrował z Polski. Najpierw do Włoch, a następnie do USA, gdzie pracował m.in. dla koncernu Boeing. W 2002 roku Berczyński – już jako doktor inżynier – zrobił magisterium na Uniwersytecie Południowej Kalifornii. Tyle jego oficjalna biografia. Czym zajmował się w Boeingu? Według niektórych dziennikarzy i blogerów, jego praca “sprowadzać się musiała do oceny technicznej uszkodzonych śmigłowców”. Sam twierdził w wywiadzie dla “Gazety Polskiej”, że był inżynierem technicznym i strukturalnym i że udało mu się dojść do “najwyższych kategorii inżynierskich w Boeingu”.
Jako “ekspert” Macierewicza już od 2012 roku lansował tezę o eksplozji na pokładzie tupolewa.
W tym roku, w dniu 7. rocznicy katastrofy smoleńskiej, występował już jako przewodniczący podkomisji powołanej do ponownego zbadania przyczyn tej katastrofy. Zaprezentował wyniki jej prac, z których wynika, że przyczyną był wybuch termobaryczny. Pisaliśmy o tym w wiadomo.co.
Zdjęcie główne: Cezary Tomczyk, Marcin Kierwiński, Fot. YouTube