Oczekiwałbym rzucenia ogromnych sił i środków na kampanię informacyjną dla pozostałych 30-40 proc., które można przekonać do szczepień. Oczekiwałbym chociażby akcji informacyjnej do skrzynek, orędzia prezydenta, premiera, zaangażowania Kościoła. Taka całościowa kombinacja różnych działań może przynieść rezultaty – mówi nam wiceprzewodniczący PO, były szef MON Tomasz Siemoniak. I dodaje: – W obliczu kryzysu na granicy polsko-białoruskiej, tego, że Rosja zagraża Ukrainie, a premier Morawiecki jeździ i przekonuje w stolicach europejskich do polskiego stanowiska, organizowanie takiego spotkania jest wbrew polskim interesom. Widok jeżdżącej po Warszawie na sygnale niczym głowa państwa Marine Le Pen jest głębokim upokorzeniem dla polskiej polityki zagranicznej po 89 roku

JUSTYNA KOĆ: Minister Niedzielski poinformował o wprowadzanych obostrzeniach. Jak pan je ocenia?

Tomasz Siemoniak

TOMASZ SIEMONIAK: Rząd jest spóźniony, a minister osamotniony, bo wbrew temu, co sam minister zapowiadał, jak i cały rząd, nie byli kompletnie przygotowani do IV fali. Wtorkowa konferencja to wyraz desperacji. Nie wprowadzili żadnych sensownych rozwiązań, które premiowałyby zaszczepionych, paszportów covidowych czy testowania. Brak strategii, chaotyczne działania; przypominam historię ustawy, aby pracodawcy mogli sprawdzać paszporty covidowe pracownikom. Na spotkaniach z opozycją widać było, że minister zdrowia nie ma żadnego mandatu, żeby przyjmować wiążące ustalenia.

To, co dostajemy teraz, to tylko nieudana próba pokazania czegoś w obliczu powszechnej krytyki i miażdżących statystyk zachorowań, a zwłaszcza zgonów.

Minister odpowiedzialny za program szczepień zniknął, bo ma problemy z aferą mailową, i mam wrażenie, że nikt się tym nie zajmuje, nikogo to nie obchodzi. Dostajemy do skrzynek ulotki o Polskim Ładzie, dlaczego nie ma tam ulotki informacyjnej nt. szczepienia? Dlaczego nie ma w ogóle żadnej aktywnej promocji szczepień? Wygląda na to, że minister zdrowia jest tak słaby, że nie może już niczego przeprowadzić. A już te dziwne dyskusje po konferencji, czy  obowiązek, czy przymus, pokazują, że powaga państwa polskiego leży.

Reklama

Zamknięte będą dyskoteki, z wyłączeniem sylwestra, zmniejszy się liczba dostępnych miejsc w kinach i teatrach. Lekarze mówią, że lepsze to, niż nic.
Oczywiście, że tak, ale pani mówi o nowych obostrzeniach w kinach i teatrach, a ja często jeżdżę pociągiem i nikt tam nie pilnuje przestrzegania zasad, które dziś mamy, poza puszczeniem komunikatu przez głośnik. Większość ludzi albo jedzie bez maski, albo ma je źle założone. Jeżeli się nie respektuje obecnych zasad, to zapowiedzi kolejnych nic nie dadzą. Obawiam się, że nikt nie będzie tego egzekwował, a chodzi jedynie o sygnał do opinii publicznej, że rząd cokolwiek robi.

Lewica proponuje obowiązkowe szczepienia. KO jest temu przeciwna. Co zatem proponujecie?
Należy podjąć ofensywę ze szczepieniami, dotrzeć do wszystkich, którzy z rożnych powodów się nie zaszczepili, bo są wykluczeni, nie mają internetowego konta pacjenta, nie mają jak dojechać, rodzina nie może im zapewnić szczepienia.

Oczekiwałbym rzucenia ogromnych sił i środków na kampanię informacyjną dla pozostałych 30-40 proc., które można przekonać do szczepień. Oczekiwałbym chociażby akcji informacyjnej do skrzynek, orędzia prezydenta, premiera, zaangażowania Kościoła. Taka całościowa kombinacja różnych działań może przynieść rezultaty.

Sam jestem entuzjastą szczepień, przyjąłem już trzecią dawkę, wszystkich namawiam do szczepienia, ale uważam, że obowiązkowe szczepienie może mieć efekt odwrotny, wzrośnie szara strefa, a same szczepienia staną się elementem walki politycznej.

Intencje polityków lewicy są dobre, ale im mniej polityki w sprawach pandemii, tym lepiej. Błędem było już zrobienie pełnomocnikiem szczepień aktywnego polityka, który dba o swoją karierę, który szuka trampolin.

Proponuję też mniej strzelistych konferencji prasowych, a więcej ekspertów. Skoro jest Rada Medyczna, niech składa rekomendacje, a my je będziemy popierać, nawet gdy nie będą popularne. Donald Tusk mówi to już od dawna.

Na 193 państw na świecie obowiązkowe szczepienia wprowadziło na razie tylko jedno, zatem inni też uznają, że z jakichś powodów lepiej przekonywać i promować, niż nakazywać. Skoro Portugalia, która jest zbliżonym cywilizacyjnie krajem do Polski, ma 88 proc. wyszczepienia, to znaczy, że można. Dobry rząd i zaangażowany prezydent są w stanie przekonać ludzi, że to dla ich życia, zdrowia i biznesu.

Spotkanie Biden-Putin w sprawie strategicznej dla nas Ukrainy trwało 2 godziny. Komunikaty po nim nie są uspokajające. Czy tworzy się nowy układ i geopolityczny podział?
Świat podlega wielkim geopolitycznym zmianom w ciągu ostatnich kilkunastu lat i chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości. Obserwujemy zmniejszenie pozycji Stanów Zjednoczonych, które coraz bardziej zwracają się na Pacyfik, Azję, Chiny, które zaczęły mieć ogromne ambicje globalne. W naszym najbliższym sąsiedztwie mieliśmy agresję Rosji na Krym, łącznie z aneksją, czyli zmianą siłową granic. To wszystko pokazuje, że ten ład ukształtowany z końcem zimnej wojny się kończy, a co za tym idzie także czas względnego pokoju i dobrobytu. Oczywiście rozmowa Biden-Putin jest bardzo istotna. Na szczęście teraz podczas takich rozmów przywódców Polska jest po tej dobrej stronie Zachodu, ze Stanami Zjednoczonymi.

Mimo że Zachód jest w trudnym momencie, to głównie Europa zmaga się z pandemią, mamy lokalne podziały, w Niemczech okres przejściowy między rządami, we Francji wybory prezydenckie w przyszłym roku, Wielka Brytania po brexicie, wciąż odczuwalne skutki, szczególnie na południu Europy, kryzysu finansowego. Ale jednak jesteśmy w stanie konsolidować się wobec zagrożeń.

Szkoda tylko, że Polska ma znacznie słabsze więzi z Zachodem, NATO, UE, niż jeszcze 7 lat temu.

Z pewnością w 2014 roku prezydent USA zadzwoniłby do polskiego prezydenta czy premiera. Dziś dzwonił do Francji, Niemiec, Włoch i Wielkiej Brytanii. W 2014 roku w ciągu kilku miesięcy gościliśmy sekretarza obrony USA, wiceprezydenta Bidena i prezydenta Obamę, który 4 czerwca wyraźnie nakreślił czerwone linie. Dziś żaden z polskich polityków nie doświadcza tego, że w czymkolwiek uczestniczy.

Jak w kontekście tego wygląda wizyta pani Le Pen w Warszawie w weekend?
To jest katastrofa. Kompletnie niezrozumiała wizyta, zresztą pani Le Pen odpłaciła od razu wywiadem, w którym mówi, że Ukraina jest w rosyjskiej strefie wpływów, stawiając niejako kropkę nad i dwuznaczności swojej wizyty. To pokazało, że Jarosław Kaczyński kompletnie nie rozumie, jak prowadzi się politykę zagraniczną, że sprowadził Polskę, ale i siebie na margines, bo partie, które zaprosił, to skrajne ugrupowania powiązane licznymi dowodami z Rosją. Poza Viktorem Orbánem to osoby bez szans na rządzenie w swoich krajach, zresztą podzieleni nawet wewnątrz, bo przecież nie przyjechał nikt z Włoch.

W obliczu kryzysu na granicy polsko-białoruskiej, tego, że Rosja zagraża Ukrainie, a premier Morawiecki jeździ i przekonuje w stolicach europejskich do polskiego stanowiska, organizowanie takiego spotkania jest wbrew polskim interesom. Widok jeżdżącej po Warszawie na sygnale niczym głowa państwa Marie Le Pen jest głębokim upokorzeniem dla polskiej polityki zagranicznej po 89 roku.

Jak ocenia man szanse na gorący konflikt na Ukrainie? Kilka dni temu niemiecki „Bild” pokazał rzekome plany inwazji rosyjskiej aż za Kijów. To realny scenariusz?
Nie ma pewności, jakie są intencje Rosji. To do Putina należą ostateczne decyzje. Przypominam, że w 2014 roku nikt nie wierzył, że może dojść do siłowego przejęcia Krymu. Uważam, że jeżeli ktoś raz użył siły, może to zrobić ponownie. Natomiast działanie Zachodu, zdecydowane zapowiedzi prezydenta Bidena, to, że Ukraina jest w innej sytuacji, niż w 2014 roku, że armia ukraińska jest lepsza, to wszystko sprawia, że ryzyko pełnoskalowej agresji na Ukrainę, jak pokazano w „Bildzie”, jest mało prawdopodobna.

Sądzę, że bardziej można spodziewać się działań hybrydowych, punktowych, wojny energetycznej. Oczywiście

wojskowi, jak widzą, że na granicy koncentruje się 100 tys. żołnierzy, muszą uwzględniać najczarniejszy scenariusz.

Może nie za tydzień, może nie za miesiąc, ale Rosja idzie drogą imperialnej polityki i to, co się dzieje na Ukrainie, ale i Białorusi, o tym świadczy.


Zdjęcie główne: Spotkanie z członkami Rady Funduszu Medycznego i ekspertami, Fot. Flickr/KPRM/Krystian Maj, licencja Creative Commons; zdjęcie w tekście: Tomasz Siemoniak, Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons

Reklama