Nie milkną krytyczne głosy wobec premier Beaty Szydło, która zapowiedziała, że jeżeli w Deklaracji Rzymskiej nie będą uwzględnione polskie postulaty, to jako premier jej nie przyjmie. – W momencie, kiedy Europa chce świętować, premier Beata Szydło straszy szantażem – mówią posłowie opozycji. – W UE rozmawia się językiem dialogu i nie potrzeba nikogo straszyć i szantażować – dodają.

Cała Unia świętuje

W sobotę w Rzymie na uroczystym szczycie z okazji 60. rocznicy podpisania Traktatów Rzymskich, które zapoczątkowały integrację europejską, ma zostać przyjęta Deklaracja Rzymska. Ma ona wyznaczyć kierunek dla UE na najbliższa dekadę. Przygotowania do szczytu i rozmowy na temat deklaracji trwają od miesięcy.

Polska znowu z fochem

– Są cztery priorytety, które muszą być zawarte w Deklaracji Rzymskiej, by ona miała sens. (…) Jeżeli w Deklaracji Rzymskiej nie będą zawarte postulaty, które dla Polski są priorytetowe, to jej nie przyjmiemy – mówiła rano w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w TVN24 premier Szydło. Dodała, że swoje stanowisko konsultowała zarówno z prezesem Kaczyńskim, jak i prezydentem. Premier nie widzi nic złego w konsultacjach z Nowogrodzką, bo – jak mówiła – rząd ma przecież swoje zaplecze polityczne. Premier mówiła też, że polski rząd będzie głośno upominał się o zasady UE.

Premier Szydło podpisanie deklaracji uzależnia od uwzględnienia 4 polskich priorytetów. – Jedność Unii Europejskiej, obrona ścisłej współpracy z NATO, wzmocnienie roli parlamentów narodowych i wreszcie zasady wspólnego rynku, które mają nie dzielić, a łączyć. To są te cztery zasady, które dla Polski są priorytetowe – mówiła.

Reklama

Powtórka 27:1?

Wiele wskazuje na to, że polski rząd niewiele zrozumiał z lekcji, jaką otrzymał na ostatnim szczycie Rady Europejskiej. – Mam nadzieje, że premier zacznie wyciągać wnioski z tego, co stało się w Brukseli 2 tygodnie temu – skomentował wypowiedź premier lider PO Grzegorz Schetyna. – Jeżeli w ten sposób polski rząd i polska premier będzie rozpoczynać dialog w Europie czy kontynuować go w taki sposób, jaki to miało miejsce na posiedzeniu Rady Europejskiej, to Polska rzeczywiście będzie pozycjonować się na marginesie Unii i na marginesie decyzji. W Europie takim językiem nie powinno się rozmawiać – dodał Schetyna.

– W momencie, kiedy będzie się decydować przyszłość Europy, w momencie, kiedy potrzebny jest sygnał konsolidacji, sygnał tego, że wszyscy razem będziemy pracować na rzecz sukcesu integracji europejskiej, mamy sygnały tylko i wyłącznie negatywne – mówił Rafał Trzaskowski, który w rządzie PO był wiceministrem spraw zagranicznych. – Pani premier grozi tym, że zawetuje deklarację, wypowiada się w sposób bardzo negatywny i właściwie podkreśla tylko i wyłącznie to, że w Europie źle się dzieje, że mamy do czynienia z kryzysem – dodał Trzaskowski.

– To kolejny ruch dla twardego elektoratu PiS – mówił Szef PSL, Władysław Kosiniak-Kamysz.

Rząd robi, co chce

Posłowie opozycji zarzucają rządowi, że tak ważne decyzje w sprawie stanowiska na szczycie podjął po konsultacji z prezesem Kaczyńskim. Zabrakło merytorycznej debaty i wypracowania wspólnego stanowiska, co w demokracjach powinno być naturalne. – Polski Sejm nie był świadkiem debaty europejskiej ani przed decyzją ws. niepoparcia pana Tuska w Brukseli, ani przed decyzją pani premier Szydło, która straszy zablokowaniem Deklaracji Rzymskiej – mówił Sławomir Nitras z PO.

Trudna sztuka dyplomacji

Rozmowy o konkluzjach, jakie mają zapaść na szczycie w Rzymie, trwają od miesięcy. Nieoficjalne rozmowy i zabiegi dyplomatyczne mają doprowadzić właśnie do wypracowania wspólnego stanowiska.

Nieoficjalnie mówi się, że dokument przyjęty na szczycie ma być nie tylko kierunkowskazem dla Unii i jej dalszej drogi po opuszczeniu jej przez Wielką Brytanię. Ma również łagodzić politykę dwóch prędkości, której zielone światło dali szefowie 4 największych i najbogatszych państw UE podczas spotkania w Wersalu.

Wobec tego jest spore prawdopodobieństwo, że postulaty, o których tak głośno mówi dziś premier waląc pięścią w stół, już dawno zostały zapisane w deklaracji. Gorzej, że po raz kolejny w świat idzie sygnał, że polski rząd nie cofnie się nawet przed szantażem, jeżeli tylko uzna, że przyniesie mu to kilka procent więcej poparcia w kraju.


pap-malyZdjęcie główne: PAP/Radek Pietruszka

Zapisz

Reklama

Comments are closed.