Rząd rozpoczął rozmowy ze związkami nauczycielskimi, złożył też propozycje podwyżek, ale niższych, niż oczekują nauczyciele. Na razie porozumienia nie ma. Ponownie związkowcy ze stroną rządową spotkają się 1 kwietnia. Stronie rządowej przewodniczy wicepremier ds. społecznych Beata Szydło. Wydaje się, że nagłe zaangażowanie dawno niewidzianej premier to część jej kampanii do europarlamentu.
Rząd: Chcemy dojść do porozumienia
Nie ma porozumienia między związkowcami a przedstawicielami Rady Dialogu Społecznego, której przewodzi Beata Szydło, ale udział w rozmowach wzięła też minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska, szefowa MEN Anna Zalewska, a także minister Michał Dworczyk.
Ze strony nauczycielskich związków zawodowych byli prezes ZNP Sławomir Broniarz, przewodniczący OPZZ Jan Guz, przewodnicząca Forum Związków Zawodowych Dorota Gardias, szef Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ “Solidarność” Ryszard Proksa oraz członkowie prezydium do spraw dialogu społecznego i negocjacji Henryk Nakonieczny i Sławomir Wittkowicz z Forum Związków Zawodowych.
– Szkoda, że te dzisiejsze godziny – w jakiejś mierze stracone – nie przybliżyły nas do rozwiązania problemu. Strona rządowa nie przedstawiła żadnych rozwiązań – skomentował rozmowy szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz.
Broniarz podkreślał, że wciąż daleko jest do jakiegokolwiek kompromisu, a propozycje wzrostu wynagrodzeń absolutnie nie korespondują z oczekiwaniami żadnego z partnerów społecznych, łącznie z “Solidarnością”.
Co zrobi “Solidarność”?
Wcześniej podczas przerwy w rozmowach wicepremier Beata Szydło sugerowała, że nie ma jedności postulatów wśród związków, a oświatowa “Solidarność” wręcz rozmowy opuściła.
Informacje te zdementował Ryszard Proksa, przewodniczący oświatowej “Solidarności”: – Nie wychodzimy, zostajemy. Sprawa dotyczy nauczycieli, nie wycofujemy się z rozmów. Mamy swoje postulaty, chcemy posłuchać, jaka jest oferta rządu. Z tych rozmów na razie nic nie wynika, nic nie zostało zaoferowane.
Propozycja rządu
W przerwie obrad wicepremier Szydło poinformowała, że rząd przedstawił związkowcom propozycję podwyżki od września. – To jest kolejna transza podwyżki, którą realizujemy od ubiegłego roku i ona została przyspieszona, bo pierwotnie było planowane, że będzie wprowadzona w styczniu przyszłego roku. Teraz wychodząc naprzeciw oczekiwaniom związków zawodowych proponujemy, żeby ona była wprowadzona od września – mówiła Beata Szydło.
Dodała, że aby rozmawiać dalej z nauczycielami, rząd musi mieć gwarancję, że egzaminy się odbędą i nie dojdzie do strajku nauczycieli.
– Na pewno nie odwołujemy strajku, ani przygotowań do akcji protestacyjnej. Czekamy na propozycję strony rządowej. Z naszej strony ciągle jest tysiąc złotych na stole, nie mniej – mówił przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Jan Guz.
Opozycja: Damy nauczycielom 1000 zł podwyżki
Posłowie opozycji wezwali premiera Mateusza Morawieckiego, aby wziął odpowiedzialność za sytuację w oświacie i usiadł z nauczycielami do rozmów. Przypomnieli, że ta kryzysowa sytuacja narastała od kilku lat, zatem rząd miał czas, aby wcześniej zacząć rozmowy z nauczycielami.
– Dzisiaj po kilku latach wzrostu ekonomicznego państwo PiS nie potrafi znaleźć środków na podwyżki dla nauczycieli – mówił Rafał Grupiński. Dodał też, że gdyby nie okres kampanii wyborczej, prawdopodobnie nikt z nauczycielami dalej by nie rozmawiał.
– Miejmy nadzieję, że na rozmowach ministrowie rządu PiS nie będą przekonywać nauczycieli, że te pieniądze się im nie należą. Nauczyciele zasługują na godne płace i 1000 złotych podwyżki – mówił Rafał Grupiński z PO.
Dziś zakończyło się referendum strajkowe zorganizowane przez Związek Nauczycielstwa Polskiego. Jego dokładne wyniki zostaną podane dopiero jutro, ale już teraz wiadomo, że do sporu zbiorowego weszło ponad 85 procent szkół i przedszkoli, a za strajkiem opowiedziało się 85-90 procent osób z placówek edukacyjnych, które weszły w spór.
Zdjęcie główne: Beata Szydło. Fot. Flickr/KPRM