– Chodzi o to, żeby robić wrażenie, że się spełnia obietnice. I to jest po prostu nieuczciwe. Np. na obniżeniu wieku emerytalnego stracimy wszyscy. A najwięcej kobiety. Obecny rząd rozdaje pieniądze tak, jakby posiadał złotą rybkę, i zajmuje się wizją gospodarczej potęgi Polski za 13 lat, zamiast zajmować się swym psim obowiązkiem, czyli tym, co pali się teraz – mówi wiadomo.co były wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski
Katarzyna Pilarska: Zanim zacznę pytać szczegółowo – czy pana zdaniem to był zły rok dla finansów i gospodarki?
Jacek Rostowski: Dla finansów był to rok nienajgorszy. Dla gospodarki był bardzo zły.
Finansowo jeszcze się trzymamy, ponieważ były pieniądze z poprzednich lat?
Rząd, po pierwsze, opóźnia zwroty VAT-u przedsiębiorcom; po drugie, przesunął wiele miliardów zł dochodów z 2015 na 2016, i po trzecie – wprowadził rozwiązania uszczelniające system podatkowy przygotowane przez poprzedni rząd. Około 9 miliardów przesunięto z roku 2015 na 2016, czyli pieniądze z aukcji LTE. Ponadto, niezły stan finansów państwa to działania, które były przygotowane przez poprzedni rząd. Jednolity Plik Kontrolny był np. w pełni przygotowany i został – zgodnie z ustawą poprzedniego Sejmu – wprowadzony w 2016 roku. Ale trzeci element poprawiający finanse to wyłącznie “zasługa” obecnej władzy: rząd wstrzymuje zwroty VAT-u dla przedsiębiorców. Czyli de facto wymusza kredytowanie siebie przez podatników, płatników VAT. Nie znamy rozmiaru tego zjawiska, ale z tego, co się słyszy od przedsiębiorców, jest ono bardzo duże. Oczywiście te pieniądze będą musiały być kiedyś zwrócone. Ogólnie więc – na razie – finanse są w stanie niezłym.
Jeszcze było skąd wziąć. Rząd postanowił jednak dużo rozdać, trwają więc teraz poszukiwania kolejnych pieniędzy.
Głównie podwyższając podatki: ustawa przewidywała od trzech lat, że w 2017 r. VAT będzie obniżony do poziomu sprzed kryzysu. PiS zdecydowało, że nie będzie. I to mimo faktu, iż żadnego kryzysu na świecie obecnie nie ma. To jest normalne podwyższenie podatku, który uderza we wszystkich, aby opłacić obietnice wyborcze PiS.
Trzeci element poprawiający finanse to wyłącznie “zasługa” obecnej władzy: rząd wstrzymuje zwroty VAT-u dla przedsiębiorców. Czyli de facto wymusza kredytowanie siebie przez podatników.
Jak pan ocenia pomysł 500 Plus? Przeznaczanie pieniędzy na ten cel i doprowadzanie do sytuacji, w której za chwilę już nie będzie skąd ich wziąć.
W tym roku wprowadzono też podatek od klientów banków i podatek od zakupów codziennych, nazywany handlowym, który także płacą przecież klienci, a nie sklepy. Jednak części dochodów państwa już nie będzie, nie będzie np. pieniędzy ze sprzedaży LTE. A wydatki nawet wzrosną, bo np. 500 Plus będzie w skali całego roku, a w 2016 były jedynie od drugiego kwartału. Wejdzie też obniżenie wieku emerytalnego, co obniży wpływy do wspólnej kasy i zwiększy wydatki. To dlatego musieli podwyższyć VAT.
Chciałam właśnie spytać o obniżenie wieku emerytalnego. Z jednej strony mniej pieniędzy w budżecie na emerytury, z drugiej po prostu niższe emerytury. Jak pan ocenia tę decyzję?
Najważniejsze jest to, że sami emeryci na tym bardzo dużo stracą. I to emerytki będą głównymi pokrzywdzonymi. Poprzednia ustawa przewidywała bardzo stopniowe podwyższenie wieku emerytalnego. Pierwsza kobieta miała przejść na emeryturę w wieku 67 lat dopiero w 2040 roku. Teraz, w związku z przywróceniem dawnego wieku emerytalnego, kobiety przechodzące na emeryturę w latach 2033-40 będą dostawały wypłatę o 40 proc. niższą! I to do końca życia. I to nie jest tylko kwestia dalekiej przyszłości: nawet te przechodzące na emeryturę w roku 2020 będą ją miały niższą o 20 proc. Mężczyźni będą podobnie poszkodowani. W wieku 67 lat mieli zacząć przechodzić na emeryturę w 2020 roku. Przechodząc w wieku 65 lat będą mieli emeryturę niższą o 20 proc. Tak to będzie wyglądało. Co więcej, z powodu ubytku składek emerytalnych, państwo będzie się zadłużało kosztem przyszłych młodych pokoleń. Wobec tego wszyscy na tym tracą.
W związku z przywróceniem dawnego wieku emerytalnego kobiety przechodzące na emeryturę w latach 2033-40 będą dostawały wypłatę o 40 proc. niższą! I to do końca życia.
Teoretycznie podniesiono kwotę wolną od podatku, ale w taki sposób, że mało kto skorzysta…
Kwota wolna od podatku, która jest ograniczona do osób zarabiających bardzo mało, sprawia, że prawie nikt z niej nie skorzysta. Ci, którzy mają tak niskie dochody, w większości PIT-u nie płacą. To jest po prostu nieuczciwe przedstawienie skutków podwyższenia kwoty wolnej, propagandowe. A obniżenie kwoty wolnej dla lepiej zarabiających oznacza, że ci najbardziej przedsiębiorczy ludzie w Polsce będą płacili więcej. I jest bardzo możliwe, że budżet nawet na tym zarobi. Ogólnie cieszę się, gdy budżet jest w dobrym stanie, ale tu chodzi bardziej o to, żeby robić wrażenie, że się spełnia obietnice. I to jest nieuczciwe, bo ta obietnica w żaden sposób nie jest spełniona.
A jak pan ocenia plan wicepremiera Morawieckiego?
Najbardziej oburzająca rzecz w kontekście tego planu, to jest fakt, że Mateusz Morawiecki spędził pierwsze 9 miesięcy tego roku zajmując się tworzeniem tego planu, w momencie kiedy polska gospodarka zaczęła gwałtownie hamować. Zamiast działać, aby temu wyhamowaniu przeciwdziałać “tu i teraz”, to snuł jakieś sny o potędze i chwale polskiej gospodarki w …2030 roku! Wszyscy wiemy, że w III kwartale tego roku wzrost gospodarczy wynosił tylko 2,5 proc. Ale mało ludzi wie, że sytuacja jest tak naprawdę dużo gorsza: wzrost PKB w ciągu pierwszych trzech kwartałów 2016 r. wyniósł jedynie 0,9 proc., wobec 2,8 proc. w analogicznym okresie roku 2015. Jest to najostrzejsze wyhamowanie gospodarki od 2012 roku. Jednak wtedy mieliśmy europejski kryzys gospodarczy, który przyszedł do nas z zewnątrz. Teraz mamy kryzys i ostre spowolnienie gospodarcze bez żadnych zewnętrznych powodów ku temu.
Mateusz Morawiecki spędził pierwsze 9 miesięcy tego roku zajmując się tworzeniem tego planu, w momencie kiedy polska gospodarka zaczęła gwałtownie hamować. Zamiast działać, aby temu wyhamowaniu przeciwdziałać “tu i teraz”, to snuł jakieś sny o potędze i chwale polskiej gospodarki w… 2030 roku!
Wszystko wynika z paraliżu inwestycji spowodowanych przez PiS. Według danych Narodowego Banku Polskiego, w III kwartale tego roku inwestycje przedsiębiorstw publicznych w środki trwałe spadły aż o 40 procent! Jest to skutek wprowadzenia “misiewiczów” PiS-owskich do władz spółek. Przy zerowym wzroście inwestycji polskich firm prywatnych i spadku inwestycji firm zagranicznych (choć przy wysokiej konsumpcji, a taka jest, powinny były przyspieszyć) inwestycje wszystkich przedsiębiorstw spadły o 10 proc. Poza tym Prawo i Sprawiedliwość wyhamowało inwestycje centralne i samorządowe, wyrzucając lub degradując fachowców Służby Cywilnej, aby zatrudnić “swoich”, i wprowadzając CBA do Urzędów Marszałkowskich. Ludzie boją się podejmować decyzje i ja im się nie dziwię, bo mają na karku CBA, które ewidentnie szuka haków i na urzędników, i na marszałków. Wobec tego mamy ostre spowolnienie gospodarki totalnie “made in Poland”.
I co będzie dalej? Przed nami nowy rok.
Nie mam wątpliwości, że w przyszłym roku też będziemy mieli znacznie mniejszy wzrost niż rząd przewiduje w budżecie. I najgorsze jest, że to będzie bez jakichkolwiek dodatkowych trudności, które mogą przyjść z zewnątrz. A wiemy, że przy prezydenturze Donalda Trumpa, przy Brexicie są możliwe bardzo silne wstrząsy. Tymczasem mamy budżet oparty na założeniach, które są bardzo optymistyczne, nawet gdyby nie nastąpiły jakieś poważne negatywne szoki z zewnątrz. Problem nie w tym, że może być źle, bo żyjemy w niepewnych czasach i zawsze może się tak stać, pod każdym rządem. Problem w tym, że obecny rząd nic nie robi, żeby takie zagrożenie uwzględnić, żeby się na nie przygotować. Wręcz przeciwnie, rozdaje pieniądze tak, jakby posiadał złotą rybkę, i zajmuje się wizją gospodarczej potęgi Polski za 13 lat, zamiast zajmować się swym psim obowiązkiem, czyli tym, co pali się teraz.
Zdjęcie główne: Jacek Rostowski, autor Platforma Obywatelska, źródło Wikimedia Commons, licencja Creative Commons
Comments are closed.