– Bo to, że reżim przegrywa na wielu frontach, nie oznacza, że zabraknie mu nowych pomysłów, jak odwrócić los. Jeden z nich, niestety coraz bardziej moim zdaniem prawdopodobny, to rozpętanie na Zachodzie nowej fali ataków terrorystycznych – powiedział Sokała.

Kreml może “albo zaktywizować istniejące organizacje, skłonne do terroryzmu, (…) albo nawet rękami własnych agentów wysadzić coś w powietrze, a potem zwalić winę na dowolnie wybrany podmiot, użyteczny propagandowo”.

W przeszłości robiła takie rzeczy i carska Rosja, i Związek Radziecki. Gotowe “instrukcje obsługi” leżą więc w biurach rosyjskich służb specjalnych – wspomina wicedyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Polityk Publicznych UJK.

Jako kraj musimy się na to przygotować.

Reklama

Nowe czołgi rakiety są nam oczywiście niezbędne, ale nie załatwiają sprawy, gdy narzędziem ataku staje się odpalana zdalnie bomba, toksyczne substancje wrzucone do sieci wodociągowej, pistolet maszynowy w rękach “aktywnego strzelca”, albo rozpędzona ciężarówka czy po prostu maczeta. Tutaj trzeba coraz doskonalszego i odpowiednio zadaniowanego wywiadu i kontrwywiadu, policji, a także efektywnych służb ratowniczych, żeby móc minimalizować skutki ewentualnego zamachu, jeśli już do niego dojdzie. No i edukacji publicznej, która z jednej strony pomaga zapobiegać atakom, a z drugiej zmniejsza ryzyko, że strach nas sparaliżuje i wymusi kapitulację przed agresorem – podsumowuje.

I faktycznie, Rosja, jeżeli naprawdę zacznie mocno słabnąć, może być gotowa do bardzo agresywnych działań. Trochę na wzór rannego drapieżnika. Jak uczy historia, mocarstwa upadają długo i ze sporym hukiem.

Źródło: Onet

Reklama