Zasady losowanie grup finałowych EURO 2020 uznano powszechnie za zbyt skomplikowane, niejasne. Był to efekt decyzji UEFA, by na kwalifikacje wpływ miały wyniki Ligi Narodów, nowego turnieju stworzonego przez europejską federację. Głosy krytyki zdały się na nic – osiągnięcia z Ligi Narodów będą liczyć się także w eliminacjach do Mistrzostw Świata 2022.

Liga Narodów została stworzona, by zastąpić reprezentacyjne mecze towarzyskie komercyjnym tworem, pozwalającym zarobić dodatkowe pieniądze. Aby podnieść wagę nowych rozgrywek, UEFA postanowiła, że część miejsc na EURO będzie można uzyskać dzięki dobrej grze w Lidze Narodów. Doprowadziło to do absurdów: nagle okazało się, że można przegrać wszystkie mecze w tradycyjnych eliminacjach, a wciąż liczyć się w grze o awans. Przez to, choć grupy turnieju finałowego zostały rozlosowane, reprezentacja Polski wciąż nie zna wszystkich swoich rywali: obok Hiszpanii i Szwecji widnieje określenie “Play-off winner B”. Mimo krytyki, UEFA zdecydowała, że wyniki z Ligi Narodów będą liczyć się także w eliminacjach do mistrzostw świata, które odbędą się w 2022 roku w Katarze.

Awans na mundial to jednak zupełnie inna sprawa niż EURO. Do Kataru pojedzie tylko 13 europejskich drużyn. Kwalifikację uzyska dziesięciu zwycięzców grup eliminacyjnych, rozgrywanych w tradycyjnym formacie. Trzej kolejni zostaną wyłonieni w turniejach barażowych. Zagrają w nich wicemistrzowie grup oraz dwie najlepsze ekipy Ligi Narodów. Co to oznacza dla Polski? Poprzeczka zostanie postawiona wysoko. Nasza reprezentacja balansuje między pierwszym a drugim koszykiem i nie da się ukryć – znalezienie się w grupie z takimi potęgami jak Hiszpania, Holandia czy Francja zmusiłoby do skupienia się na barażach.

Włączenie Ligi Narodów w tryb kwalifikacji do mundialu to kolejny przykład “udziwniania” piłki nożnej. Federacje dążą do maksymalizacji przychodów przez mnożenie turniejów, kosztem ich sensu. Rozbudowany do 48 drużyn mundial i nowy format klubowych mistrzostw to perspektywy na przyszłość. Ale już w następnym roku będziemy mieć do czynienia z wyjątkowym miesiącem – równolegle z mistrzostwami Europy rozegrana zostanie Copa America. Będzie to… już czwarta edycja tego turnieju od 2015 roku. Tym razem imprezę zorganizują dwa państwa – Argentyna i Kolumbia. Uczestników, w tym zaproszone reprezentacje Australii i Kataru, podzielono na dwie sześciozespołowe grupy (Argentyna, Australia, Boliwia, Urugwaj, Chile i Paragwaj oraz Kolumbia, Brazylia, Katar, Wenezuela, Ekwador i Peru).

Reklama

Mecz otwarcia, Argentyna-Chile, zaplanowany jest na 12 czerwca, ten sam dzień, w którym rozpoczną się mistrzostwa Europy. Podobnie jest z finałem: mistrza Ameryki Południowej i Europy poznamy 12 lipca. Brzmi to jak marzenie piłkarskiego fana? Niewykluczone, ale może doprowadzić też do przedawkowania. Bo, wbrew pozorom i wyobrażeniom działaczy, futbol można przedawkować. A czego nie można? Pochodzących z niego pieniędzy.


Zdjęcie główne: Puchar Świata FIFA, Fot. Daniel, licencja Creative Commons

Reklama