Jeżeli mamy dzisiaj tak poważne sprawy, jak tworzenie państwa, w którym nie obowiązuje prawo, a fundamentalne zasady prawa są łamane codziennie, to może czas, aby stronnictwa polityczne przypominały o tym regularnie, a nie tylko podczas briefingów dla telewizji – mówi wiadomo.co prof. Tadeusz Bartoś z Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku, filozof, teolog, publicysta, były dominikanin

Justyna Koć: Czy Prawo i Sprawiedliwość to rządząca partia władzy, czy już religia?
Prof. Tadeusz Bartoś: Trzeba by zdefiniować, co rozumiemy pod pojęciem religii. Partia PiS ma różne wymiary aktywności: są miesięcznice jako wymiar działania kultowo-politycznego, ale też ten bardziej pragmatyczny wymiar. Gdy patrzymy na systemy polityczne w historii, to tam szacunek dla władcy, także wybranego w demokratycznych wyborach prezydenta, generuje się w postaci rytuału państwowego, kultu. A rytuały są charakterystyczne dla religii. Najbardziej było to widoczne w starożytności w kulcie Cezara – boskim kulcie. Ten element uświęcenia władzy i uznania jej walorów jest także obecny w demokracji. Widać go było ostatnio w instalacji prezydenta Francji. To elementy racjonalne budowania respektu dla władzy.

Ponieważ KOD podupadł, brak dziś perspektywy długiego oddziaływania na świadomość społeczną. A taka manifestacja przeciwko łamaniu konstytucji przed Pałacem Prezydenckim, na przykład w rocznicę (miesięcznicę) pierwszego jej złamania, byłaby powtórzeniem skutecznego wzorca propagandowego, by wbić w pamięć społeczną.

Natomiast czym innym jest ten religijny czy kultowy aspekt aktywności PiS-u w rocznicach smoleńskich, bo tam to zjawisko jest bardzo złożone. Zaczyna się od mszy, więc jest inicjowane religijnie, później staje się manifestacją polityczną, w której naczelną emocją, która się budzi, jest frustracja, niechęć, wskazywanie na wrogów, podział na dobro i zło, takie kreowanie manichejskiego podziału świata. To już agitacja polityczna przy użyciu rekwizytów religijnych.

W polskiej polityce to nowość.
Tak zintensyfikowanego, systematycznego kultu jeszcze nie było, choćby z uwagi na fakt, że nigdy nie mieliśmy do czynienia z taką ciągłością i systematycznością. To też jeden z elementów rytuału, ta powtarzalność. Najczęściej mamy święta doroczne, tutaj mamy miesięcznice – a więc intensyfikację. Proszę zwrócić uwagę, jak wielkiego trzeba nakładu sił i determinacji tych, którzy to prowadzą. Dzięki temu następuje utrwalenie zjawiska w społecznej świadomości. Jeśli patrzymy na drugą stronę, to, niestety, nie oddziałuje ona tak silnie, a mogłaby, na przykład przez cykliczne protesty przeciwko łamaniu konstytucji. Ponieważ KOD podupadł, brak dziś perspektywy długiego oddziaływania na świadomość społeczną. A taka manifestacja przeciwko łamaniu konstytucji przed Pałacem Prezydenckim, na przykład w rocznicę (miesięcznicę) pierwszego jej złamania, byłaby powtórzeniem skutecznego wzorca propagandowego, by wbić w pamięć społeczną.

Reklama

Jedni wierzą w zamach, inni nie, ale dogmat nie ma większego znaczenia, liczy się bardziej kult jednostki w postaci Lecha Kaczyńskiego, którego Jarosław jest wierną kopią, to wszystko elementy skutecznej socjotechniki.

Myśli pan, że miesięcznice mogłaby wykorzystać opozycja? W przypadku miesięcznic smoleńskich wchodzi w grę wiara w zamach, mówi się o “zdradzonych o świcie”, jest kult Lecha Kaczyńskiego, wszystko przy aprobacie Kościoła.
Tutaj nie chodzi o to, w jaki sposób, tylko o czas. Długotrwałe oddziaływanie na świadomość społeczną. Jednym z narzędzi  tego oddziaływania są kulty i rytuały, a jedną z efektywności kultów i rytuałów jest ich powtarzalność. Ten prosty mechanizm powtarzalności od lat stosuje Jarosław Kaczyński.

Genialne posunięcie?
Proszę zwrócić uwagę, jak wielki to wydatek energii. Kaczyński nie zniechęcił się i nie rezygnuje. I to się utrwala jako instytucja. Natomiast czy Jarosław Kaczyński zdaje sobie sprawę i jest świadomy tego, jak ja to opisuję, elementów wiedzy religioznawstwa, antropologii, socjologii, czy robi to intuicyjnie, to jest sprawa drugorzędna.

Liczy się efekt?
Tak, efekt utrwalenia, a to, że wewnątrz tego mitu smoleńskiego jest poplątanie z pomieszaniem, to już nie ma znaczenia. Jedni wierzą w zamach, inni nie, ale dogmat nie ma większego znaczenia, liczy się bardziej kult jednostki w postaci Lecha Kaczyńskiego, którego Jarosław jest wierną kopią, to wszystko elementy skutecznej socjotechniki. Chciałaby się, żeby opozycja też była tak konsekwentna. Wystarczyłoby znaleźć np. datę pierwszego złamania konstytucji przez prezydenta Andrzeja Dudę i regularnie co miesiąc do końca jego kadencji manifestować. To jednak jest olbrzymi wysiłek.

Wystarczyłoby znaleźć np. datę pierwszego złamania konstytucji przez prezydenta Andrzeja Dudę i regularnie co miesiąc do końca jego kadencji manifestować.

Dlaczego opozycji się nie chce?
Nie wiem, może nie ma takiego pomysłu? Ja nie wiem, jakie są kuluarowe rozmowy, jaka jest strategia partii opozycyjnych, ale na razie pokazują, że raczej nie mają strategii w tej materii, a co gorsza, wygląda na to, że nie mają też poglądów w różnych istotnych dla kraju kwestiach (uchodźcy). Brak poglądów to brak wiarygodności.

Socjotechnika polega między innymi na tym, że tzw. prosty człowiek, lud jako masowy odbiorca może nie rozumieć wszystkiego, ale widzi i czuje, że ktoś jest spójny, koherentny, że mówi to z przekonaniem, że w to wierzy. Niestety, po stronie opozycji z tym jest krucho.

Są Obywatele RP, którzy co miesiąc protestują przy okazji miesięcznic smoleńskich.
Tak, i to należy podziwiać, najważniejsza jest bowiem determinacja i wytrwałość. Ale to mała grupa. Wzięli sobie za przedmiot miesięcznice, co jest strategią, która nie wiadomo jaki przyniesie efekt. Może – paradoksalnie – także wzmocnić Kaczyńskiego.

Cele partii PiS są polityczne i nie są czytelne, ale po tym, co ta partia robi, widzimy, że niewątpliwie chce zlikwidować trójpodział władzy i niezależność instytucji. Chce monopolizacji funkcjonowania instytucji, zarówno tych prawnych, jak i naukowych, chce zdominować media i dziennikarzy. Wszystko ma być z jednego rozdania politycznego i ma być jeden monopol właściwego myślenia.

Czyli takie działanie nie może też przynosić szkody opozycji?
Aktywne działanie w sferze publicznej jest definicją polityki. To powinni robić zawodowcy, czyli politycy. Jeżeli mamy dzisiaj tak poważne sprawy, jak tworzenie państwa, w którym nie obowiązuje prawo, a fundamentalne zasady prawa są łamane codziennie, to może czas, aby stronnictwa polityczne przypominały o tym regularnie, a nie tylko podczas briefingów dla telewizji.

Panie profesorze, czyli jednak partia władzy – PiS to dobrze działający mechanizm?
Skuteczny, choć nie jest to jeszcze religia… Możemy się zastanawiać, czy stalinizm był religią, bo tam były elementy kultu. Boski kult Cezara w starożytnym Rzymie – są w nim elementy religii, ale państwo rzymskie nie było strukturą czysto religijną. Używa się narzędzi religijnych dla umocnienia swojej władzy. Cele partii PiS są polityczne i nie są czytelne, ale po tym, co ta partia robi, widzimy, że niewątpliwie chce zlikwidować trójpodział władzy i niezależność instytucji. Chce monopolizacji funkcjonowania instytucji, zarówno tych prawnych, jak i naukowych, chce zdominować media i dziennikarzy. Wszystko ma być z jednego rozdania politycznego i ma być jeden monopol właściwego myślenia. W tym sensie jest to partia, która usiłuje wprowadzić system autorytarny, ale to nie religia.

Niektórzy biskupi nie zgadzają się z tą polityką, ale nigdy tego nie powiedzą. Nie powiedzą w imię idei jedności Kościoła. Spójność wewnątrz grupy skutkuje niespójnością wewnętrzną, etyczną, milczeniem wobec zła. Gdyby żył arcybiskup Życiński, pewnie co tydzień mielibyśmy jego kwieciste wypowiedzi na temat PiS-u i jego polityki.

A dlaczego Kościół popiera PiS?
Tu jest olbrzymi problem, ponieważ Kościół w Polsce to ponad 20 tys. zróżnicowanych duchownych, do tego jest ponad stu biskupów. Być może większość jest sympatykami PiS-u. Struktura hierarchiczna w Kościele powoduje, że kler nie ma głosu, ryzykuje życiowo i egzystencjalnie, mówiąc coś nie po linii. Coś mógłby powiedzieć episkopat, ale on głównie milczy. Jego zależność wobec partii władzy jest złożona. Nie chce się narazić, ponieważ jest wspierany finansowo. To temat niezwykle złożony, bo nie wiemy też, jakie są układy wewnątrz episkopatu. Wiadomo natomiast, że niektórzy biskupi nie zgadzają się z tą polityką, ale nigdy tego nie powiedzą. Nie powiedzą w imię idei jedności Kościoła. Spójność wewnątrz grupy skutkuje niespójnością wewnętrzną, etyczną, milczeniem wobec zła. Gdyby żył arcybiskup Życiński, pewnie co tydzień mielibyśmy jego kwieciste wypowiedzi na temat PiS-u i jego polityki. Trochę jak ostatni wywiad biskupa Pieronka, który też jest cięty w języku, natomiast inni biskupi, którzy mogliby, nie chcą z jakichś względów wypowiadać się w w kwestiach etyki i praworządności życia publicznego w naszym kraju. Więc mamy milczącą grupę, mamy też osobliwości, jak arcybiskup Jędraszewski, którzy wprost popierają PiS. Trudno dociec, dlaczego. Z przekonania, czy dla jakichś korzyści? Gdy patrzymy na “gospodarstwo” ojca Rydzyka, widzimy doskonale prosperujący biznes, który dostaje olbrzymie dotacje od państwa. Mamy więc relację wzajemnych usług. Każdy biskup w terenie ma jakieś interesy materialne. To różnie funkcjonuje. Do tego trzeba dołożyć pewien poziom nierozgarnięcia wśród części biskupów, którzy nie potrafią adekwatnie interpretować tego, co się dzieje.

Przecież Kaczyński wielu oszukał, także Kościół. W kampanii zapowiedzi były zupełnie inne, miało nie być Macierewicza w ministerstwie itd. Jak zostało oszukane całe społeczeństwo w tej materii, podobnie, możemy się spodziewać, oszukani mogą czuć się biskupi.

A jak skomentuje pan słowa biskupa Pieronka odnośnie miesięcznic smoleńskich?
Biskup rzadko się wypowiada, ale mówił zawsze w podobnym duchu. Ma język cięty, precyzyjny, z tego, co mówi, widać, że to człowiek, który potrafi dokonać analizy. Jest kąśliwy, opisuje mechanizmy i jest świadom mechanizmów władzy i jej deprawacji. Biskup Pieronek jest emerytem, nie uczestniczy w kreowaniu polityki kościelnej. I nie znajduje kontynuatorów wśród aktywnych obecnie biskupów.

Przecież Kaczyński wielu oszukał, także Kościół. W kampanii zapowiedzi były zupełnie inne, miało nie być Macierewicza w ministerstwie itd. Jak zostało oszukane całe społeczeństwo w tej materii, podobnie, możemy się spodziewać, oszukani mogą czuć się biskupi.

A może jaki kraj, taki Kościół?
Wie pani, duchownych w Polsce jest kilkadziesiąt tysięcy. Znaleźć ludzi wybitnych nie byłoby trudno. Natomiast mechanizm selekcji jest taki, że nie wybiera się najlepszych. System opiera się na znajomościach, koneksjach, koleżeństwie. Biskup Jędraszewski dzięki temu może zostać biskupem w Krakowie, a biskup Paetz, pomimo dosyć frywolnego stylu życia, opisywanego w “Dużym Formacie”, nie ponosi konsekwencji. Wszystko to efekt systemu znajomości, towarzyskich układów w kurii rzymskiej. Mało w tym oceny merytorycznej.

Młodzi księża, wysłani do Rzymu na studia, nawiązują kontakty, robią kariery w urzędach. Są znajomymi od lat, samotni, bez rodzin, prowadzą życie towarzyskie między sobą. I później sobie nawzajem pomagają. Księża to koledzy, od pogadanek, od papierosa, od szklanki i innych rzeczy. W ten sposób powstaje struktura zależności opartych na osobistych znajomościach. Powstaje układ, który funkcjonuje na zasadach grupy o charakterze zamkniętym, niekiedy wręcz mafijnym. Dlatego mamy taką sytuację. Koledzy kolegom pomagają. A jak ktoś nie jest kolegą, to nie pomagają. Przy braku kryteriów oceny zewnętrznej.

Ponieważ układ zależności międzyludzkich jest właśnie taki, że znajomi są nam bliżsi, to wprowadza się procedury obiektywizujące, merytoryczne. Te procedury nie funkcjonują dziś w państwie polskim np. przy wyborze na kierownicze stanowiska, wszystko załatwia się na zasadzie, kto bliżej ucha prezesa. Podobnie jest w Kościele katolickim.

Przypomina mi to działanie partii centralnej, np. PZPR. Kto bliżej I sekretarza, ten sobie więcej załatwi.
Generalnie struktura we wszystkich organizacjach jest taka, że jak ktoś jest bliżej szefa, to sobie załatwi. Nie na darmo mamy teraz “Ucho Prezesa”.

Ponieważ układ zależności międzyludzkich jest właśnie taki, że znajomi są nam bliżsi, to wprowadza się procedury obiektywizujące, merytoryczne. Te procedury nie funkcjonują dziś w państwie polskim np. przy wyborze na kierownicze stanowiska, wszystko załatwia się na zasadzie, kto bliżej ucha prezesa. Podobnie jest w Kościele katolickim.

I może właśnie dlatego partii Kaczyńskiego jest po drodze z polskim Kościołem?
W lipcu zeszłego roku napisałem w “Gazecie Wyborczej” artykuł na ten temat, że to jest bardzo podobna struktura. Podobna mentalność, podobni ludzie, podobny sposób traktowania siebie, z góry, bez ceregieli, kurtuazji. Podobna struktura awansu, oparta na przymilności, podporządkowaniu. Tu i tam – rządzi pieniądz. Tu i tam dużo wzniosłych słów dla maskowania czynów. ITD.


Zdjęcie główne: Tadeusz Bartoś, YouTube/trwarszawa

Reklama

Comments are closed.