Na gruncie prawa nie ma podstaw do tworzenia dodatkowych spisów ludności, ponieważ jest to oczywista próba dyskryminowania ludzi ze względu na ich poczucie przynależności narodowej. Chciałabym wiedzieć, czym będą się kierować? Kolorem skóry? Rysami nosa? Akcentem? Dziadkiem w Wehrmachcie? Mieszkaniem na Śląsku lub Warmii? Spisy ludności tego typu dają pośmiertne zwycięstwo Hitlerowi. Chcemy tworzyć spisy “obcych”, by usprawiedliwiać swoje podłe działania. Trzeba ostrzec tych, którzy temu sprzyjają, że nie wiedzą, że to oni jutro mogą okazać się obcymi we własnym kraju, i znaleźć się na jednej z list, które raz stworzone, rozrosną się liszajem i spotęgują społecznym rakiem – mówi w rozmowie z wiadomo.co prof. Monika Płatek z Wydziału Prawa i Administracji UW. Rozmawiamy też o tym, dlaczego powinniśmy przyjąć uchodźców, o władzy, która bazuje na najniższych instynktach, i demokratycznym państwie na papierze.
Kamila Terpiał: Urzędy na Pomorzu Zachodnim, na polecenie MON, mają zbierać informacje o polskich obywatelach innych narodowości. Jak Pani myśli, w jakim celu?
Prof. Monika Płatek: Przede wszystkim do takiego działania nie ma dobrych podstaw prawnych. Obowiązuje ustawa z 26 kwietnia 2007 r. o zarządzaniu kryzysowym. W styczniu 2017 r. ogłoszono jej tekst jednolity, wyjątkowo niechlujnie i niezgodnie z zasadami poprawnego ustawodawstwa. Pomija on część artykułów, nie podając, gdzie została przeniesiona ich treść. Pominięte przepisy dotyczą różnych stopni alarmowych i zostały przeniesione do ustawy o działaniach antyterrorystycznych. Tymczasem nie ogłoszono żadnego alarmu; sztucznie stara się stworzyć zagrożenie terroryzmem. Pomysł ten jest jawnym bezprawiem i pogwałceniem konstytucji. Konstytucja przewiduje trzy rodzaje stanów nadzwyczajnych: wojenny, wyjątkowy i klęski żywiołowej (art. 228 Konstytucji RP). Ustawa o zarządzaniu kryzysowym reguluje sytuacje mniej groźne niż stan nadzwyczajny i jest aktem prawnym niższej rangi niż konstytucja. Nie można na jej podstawie robić tego, czego konstytucja zakazuje. Tymczasem nawet w stanie wojny czy w stanie wyjątkowym konstytucja zabrania ograniczać wolności i prawa człowieka i obywatela wyłącznie z powodu rasy, płci, języka, wyznania lub jego braku, pochodzenia społecznego, urodzenia oraz majątku (art. 233.2 Konstytucji RP). Tym bardziej więc niedopuszczalne jest ograniczanie tych praw na podstawie jakiejkolwiek ustawy. Chociaż w art. 233.2 konstytucji nie pada słowo obywatelstwo czy narodowość, to wszystkie elementy składające się na obywatelstwo i narodowość zawierają się w konstytucyjnym katalogu praw i wolności, których ograniczać nie wolno. W związku z tym na gruncie prawa nie ma podstaw do tworzenia dodatkowych spisów ludności, ponieważ jest to oczywista próba dyskryminowania ludzi ze względu na ich poczucie przynależności narodowej.
“Zgodnie z ustawą o zarządzaniu kryzysowym wydział bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego może gromadzić i przetwarzać dane potrzebne do oceny, monitorowania i prognozowania zagrożeń na terenie województwa” – tłumaczy wiceminister obrony narodowej Michał Dworczyk. Według niego, to oczywiste, że państwo ma obowiązek posiadania wiedzy na temat obcokrajowców, którzy funkcjonują w naszym kraju.
Nie, dlatego że, po pierwsze, jak wykazałam, jest to sprzeczne z konstytucją, po drugie, taką wiedzę państwo już ma. Obcokrajowiec, który przyjeżdża na teren Polski i tak musi spełniać wymogi, które przewidziane są w prawie administracyjnym. Gdyby chodziło o wiedzę, to należałoby usprawnić działanie administracji, a nie tworzyć spisy ludności, które w sposób oczywisty odwołują się do niechlubnych wzorców i praktyk z przeszłości. Ciekawe jest również, według jakich kryteriów proponuje się wyróżniać obconarodowców i obcokrajowców.
To jest więc moment, w którym – i to trzeba podkreślić – władza takimi propozycjami tworzy instytucjonalną wrogość, stwarza sztucznego wroga, tworzy sztuczne podziały między ludźmi, które mogą prowadzić i prowadzą do prawdziwych napaści i wypuszczenia najgorszych emocji. Spisy ludności tego typu dają pośmiertne zwycięstwo Hitlerowi.
Chciałabym wiedzieć, czym będą się kierować. Kolorem skóry? Rysami nosa? Akcentem? Dziadkiem w Wehrmachcie? Mieszkaniem na Śląsku lub Warmii? Będą wyciągać dane ze spisów ludności? Przecież tam każdy mógł podać taką narodowość, jaką chciał. W wyroku TK 5/07 z 19 września 2008 r. Trybunał wyraźnie stwierdził, że pojęcie narodu wyrażone w konstytucji jest powiązane z posiadaniem obywatelstwa. Zaś w trakcie spisów ludności podkreślano, że narodowość oparta jest poza tym na deklaratywnym, subiektywnym odczuciu i jest cechą indywidualną każdego człowieka. To jest więc moment, w którym – i to trzeba podkreślić – władza takimi propozycjami tworzy instytucjonalną wrogość, stwarza sztucznego wroga, tworzy sztuczne podziały między ludźmi, które mogą prowadzić i prowadzą do prawdziwych napaści i wypuszczenia najgorszych emocji. Spisy ludności tego typu dają pośmiertne zwycięstwo Hitlerowi.
Wyraźne “znaczenie” obcych?
Jeżeli używamy do tego ustawy o zarządzaniu kryzysowym i siłą rzeczy wiążemy to z działaniami antyterrorystycznymi i z groźbą ataku terrorystycznego, to posyłany jest perwersyjny sygnał – według władzy, istnieje bezpośrednie niebezpieczeństwo i zagrożenie atakiem terrorystycznym, związane z faktem, że ktoś jest obcokrajowcem lub czuje się i przyznaje do i innej narodowości, posiadając też obywatelstwo polskie. To przywodzi na myśl podłe treści ustaw norymberskich (pozbawiały do 4 pokolenia obywateli praw z tego względu, że byli identyfikowani jako Żydzi) i praktyki rodem ze stosunku władz USA do obywateli amerykańskich pochodzenia japońskiego podczas II wojny światowej. En bloc rzucanie podejrzeń na ludzi z tego względu, że będą identyfikowani jako osoby “innej narodowości” lub z tego względu, że są obcokrajowcami, jest działaniem nie tylko sprzecznym z prawem, naruszającym podstawowe zasady praw człowieka, ale także niesamowicie niedojrzałe, które promuje i tworzy instytucjonalną wrogość. Skutki takiego działania już odczuwamy. Rzucanie podejrzeń na ludzi i fałszywe oskarżanie jest w świetle polskiego prawa karnego przestępstwem (art. 234 k.k.). Jest jednocześnie sprzeczne z zakazem niedyskryminacji (art 32 Konstytucji RP), jest niegodne i poniża. Świadczy też o indolencji władz, którą stać jedynie na szczucie ludzi przeciw sobie i o braku umiejętności korzystania z dostępnych, aż zbyt wielu, instrumentów kontroli.
Odmawiając przyjęcia uchodźców, prowokując histerię strachu i paniki władza zabija w nas ludzkie odruchy solidarności i współczucia i przyczynia się jednocześnie do rosnącego kryzysu uchodźców w UE.
Jak to się ma do tego, co władza mówi na temat uchodźców? Nie chce przyjąć nawet tych, których powinna przyjąć zgodnie z porozumieniem podpisanym w UE.
Jest bardzo mądre zdanie w książce Mikołaja Grynberga “Rejwach”: społeczeństwo, które wstydzi się swoich czynów, zwraca się przeciwko tym, których skrzywdziło. Rząd, który krzywdzi ludzi dotkniętych przez wojnę, robi wszystko – choćby i podle, by stworzyć pozory racjonalności tego, co racjonalne nie jest. Odmawiając przyjęcia uchodźców, prowokując histerię strachu i paniki władza zabija w nas ludzkie odruchy solidarności i współczucia i przyczynia się jednocześnie do rosnącego kryzysu uchodźców w UE.
Grupka, bo te kilka tysięcy, do których się Polska zobowiązała, to kropla w morzu naszych możliwości. Ludzie, których byśmy przyjęli, zmniejszyliby znacznie problemy w Unii, a nie stworzyliby ich w naszym kraju. Władza tworzy sztucznego wroga, bo na rękę jej liczne podziały w społeczeństwie. W efekcie rzeczywiście doprowadza to do wybuchów – agresji, pobicia i napaści na ludzi są faktem. Rozbity, podzielony i przestraszony naród ma tej władzy zagwarantować utrzymanie władzy. Ale nie jest to uzasadnione żadnym przepisem, jest wręcz wyraźnym złamaniem zapisów konstytucji.
Jeżeli poddamy się wirusowi obcości i strachu, który sieje władza, to pamiętajmy, ta władza przeminie, a problem pozostanie. Już dziś mamy efekty tej zarazy; dzieląc – niszczy nas.
Władza gra na prostych skojarzeniach: obcy – zagrożenie, muzułmanin – terrorysta. Czym to się może skończyć?
Ponieważ uchodźców nie ma, więc trzeba wykreować wewnętrznego wroga. Już nie wystarczą gender, feministki, lewacy i spisy gejów i lesbijek. Teraz rząd tworzy następnego wroga – obco/narodo/krajowca=terrorystę. Mamy w tym świetną praktykę. Wyrzucaliśmy już skutecznie na margines Żydów, Ślązaków, Romów, osoby transpłciowe, gejów i lesbijki. Jeżeli poddamy się wirusowi obcości i strachu, który sieje władza, to pamiętajmy, ta władza przeminie, a problem pozostanie. Już dziś mamy efekty tej zarazy; dzieląc – niszczy nas. Jesteśmy społeczeństwem, które ma jeden z najniższych poziomów zaufania społecznego w Unii. To przekłada się na różne aspekty naszego życia. Wielu wyjeżdża, bo nie chce żyć w kraju, który stawia na niższe, a nie wyższe instynkty. Brak zaufania odbija się na biznesie, na dobrych relacjach międzyludzkich, na naszym zdrowiu i jakości życia. Żyjemy w rozwiniętym, dostatnim kraju. Zawdzięczamy to również pomocy, której doświadczaliśmy od wielu, mienimy się krajem katolickim i odwracamy się tyłem do naszych bliskich w potrzebie – przecież to wstyd; a jeśli już i wstydu nie czujemy, to nie obcych, a samych siebie winniśmy się przestraszyć. Michel Foucault ostrzegał, że koszty wykluczenia ponoszą wykluczający. Odwracamy się od ludzi, którzy uciekają od grozy wojny. Chcemy tworzyć spisy “obcych”, by usprawiedliwiać swoje podłe działania. Trzeba ostrzec tych, którzy temu sprzyjają, że nie wiedzą, że to oni jutro mogą okazać się obcymi we własnym kraju, i znaleźć się na jednej z list, które raz stworzone, rozrosną się liszajem i spotęgują społecznym rakiem.
W Polsce na podatny grunt pada promowane przez rząd myślenie.
Niekoniecznie. Pamiętam czasy “Solidarności”, wtedy stać nas było na znacznie więcej. Stać nas było na to, żeby wszyscy zrozumieli, że jak nie będziemy razem, to nic z tego nie wyjdzie.
Ta władza nie mając do zaoferowania pozytywnych wartości bazuje na najniższych instynktach. Nie wymaga od ludzi tego, na co ich stać – bo nas stać na dobro – za to pozwala, aby poczuli się lepiej atakując innych ludzi.
To dlaczego teraz stać nas na mniej?
Nadal stać nas na wiele. Władza ma potężną, totalną władzę, a przecież się mobilizujemy i nie godzimy na niszczenie państwa prawa na tyle i tak jak możemy. Że nie wszyscy? Wciąż wystarczająco wielu. Poza tym to nie jest tak, że wcześniej nie popełniano błędów. Tyle że niszcząc podstawy państwa prawa nie eliminuje się tego, co wcześniej szwankowało. Niszczyć jest dużo łatwiej niż budować. Ta władza nie mając do zaoferowania pozytywnych wartości bazuje na najniższych instynktach. Nie wymaga od ludzi tego, na co ich stać – bo nas stać na dobro – za to pozwala, aby poczuli się lepiej atakując innych ludzi. To pada na podatny grunt, chociaż przeczy nie tylko wartościom chrześcijańskim, ale także katolickim. Przypomina to powrót w pazerny, toporny i niski czas PRL-u.
Ludzie, którzy doszli do władzy w sposób legalny, zobowiązali się do rządzenia w ramach porządku konstytucyjnego. Łamiąc ten porządek i okazując pogardę prawu, okazują równocześnie lekceważenie Polkom i Polakom.
Do czego może doprowadzić “reforma” wymiaru sprawiedliwości? W Sejmie jest kilka projektów ustaw, m.in. dająca władzę nad sądami ministrowi sprawiedliwości czy podporządkowująca politykom KRS.
To nie jest żadna reforma, tylko niszczenie wymiaru sprawiedliwości. On ma różnego rodzaju ułomności, ale to, co się teraz dzieje, doprowadzi do tego, że wszystkie braki będą jeszcze bardziej pogłębione. A co najważniejsze – sędziom zagraża utrata niezawisłości. Fakt, że widzimy potrzebę zmian w sądownictwie, nie usprawiedliwia niszczenia sądownictwa. Jestem wychowana w czasach PRL-u, robiłam wtedy aplikację i pamiętam sędziów, do których dzwoniono i mówiono, jak mają orzekać, i pamiętam ich postawy – jedni rzucali słuchawkę, a inni słuchali. Teraz takich, którzy będą rzucać słuchawkę, Prokurator Generalny będzie mógł po prostu usuwać z zawodu. Niszczenie niezawisłości sądownictwa jest niszczeniem państwa prawa i zasady podziału oraz niezależności władz (art. 10 Konstytucji RP) i oznacza, że zwykły szary człowiek staje się wobec człowieka u władzy bezbronny i narażony na wykorzystanie i zniszczenie. Ludzie, którzy doszli do władzy w sposób legalny, zobowiązali się do rządzenia w ramach porządku konstytucyjnego. Łamiąc ten porządek i okazując pogardę prawu, okazują równocześnie lekceważenie Polkom i Polakom. Robią to w imię swoich interesów, swojej korzyści, ale ze stratą dla zwykłych obywateli i obywatelek. Władza używa nas więc przedmiotowo jako środku do celu, także strasząc terroryzmem.
Trójpodział władzy – wydawałoby się święta zasada – stanie się fikcją? Czy już się stała?
Demokratyczne państwo prawa jest już w tej chwili na papierze. I argumenty ludzi władzy, że przecież was na ulicy nie pałujemy i nie zabijamy, najlepiej pokazują motywację i sposób ich myślenia.
Po co to wszystko?
Żeby utrzymać władzę i utrzymać się u władzy, bezkarnie budować swoje kariery i majątki w stylu Misiewicza…
Demokratyczne państwo prawa jest już w tej chwili na papierze. I argumenty ludzi władzy, że przecież was na ulicy nie pałujemy i nie zabijamy, najlepiej pokazują motywację i sposób ich myślenia.
Czy jest coś, co może władzę powstrzymać?
Tak, konsekwentny opór ludzi. Powinniśmy zachowywać się przyzwoicie i zabierać głos. Na pewno trzeba wychodzić na ulice w sprawach ważnych. Staram się właśnie zorganizować marsz na rzecz domagania się od władzy wywiązania się z przyjętego zobowiązania Polski do przyjęcia uchodźców. Robię to, mając na uwadze nasze zobowiązania wobec uchodźców i Unii Europejskiej, ale mam też na uwadze nasz interes. To dla naszego dobra powinniśmy przyjąć uchodźców, by nie być wśród tych, którzy sieją przemoc. Projekt spisu obcokrajowców i ludzi innej narodowości, to projekt siania nienawiści i przemocy, a także przyzwalania na przemoc, która może być śmiertelna. To przynosi złe skutki i widać je już w skali mowy i zachowań nienawiści. Trzeba więc wrócić do źródeł. To w naszym kraju powstała “Solidarność” i stworzyliśmy ją my – zwykli ludzie, którzy stanęli razem. Zostało nam niewiele instrumentów ochrony, ale to, co mamy, to siła przyzwoitości i siła protestu wobec pogardy i nienawiści dla ludzi etykietowanych jako obcy.
Zdjęcie główne: Monika Płatek, Fot. YouTube/Queer.pl