Chcą zrobić miejsce dla 150 czy 200 misiewiczów, tych niedouczonych bęcwałów, którzy dzięki “dojnej zmianie” zasiedlają szeregi polskiej administracji czy spółek Skarbu Państwa. Teraz kolejni misiewicze, czyli pomocnicy piekarzy, kowali, aptekarzy, ślusarzy muszą wejść szeroką ławą do polskiej dyplomacji. Żeby tak dewastować polską politykę zagraniczną, to trzeba naprawdę być wyrafinowanym “pożytecznym idiotą” Kremla. Trzeba tylko Pana Boga prosić, żeby nic złego się nie stało, bo gdyby teraz miało przyjść z zewnątrz prawdziwe zagrożenie, to z tym neobolszewickim szaleństwem w narodowo-katolickim przebraniu u władzy szkody byłyby nie do opisania – mówi w rozmowie z wiadomo.co prof. Roman Kuźniar, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, dyplomata, b. doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego
Justyna Koć: Prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że jest gotowy na nowe otwarcie w relacjach z Donaldem Tuskiem. Jak pan uważa, czy to próba wyjścia z twarzą z tego fatalnego sporu i porażki na szczycie Unii?
prof. Roman Kuźniar: Nie potrafię tego do końca ocenić, ponieważ prezydent Andrzej Duda nie odgrywa żadnej, ale to absolutnie żadnej roli w polityce polskiej, także zagranicznej. Wobec tego nie wiem, jaką rolę miałby w tym pełnić. Po pierwsze, to rząd ma prymat w polityce zagranicznej, zwłaszcza europejskiej, rozstrzygnął to w swoim czasie Trybunał Konstytucyjny w kontekście sporu między rządem Donalda Tuska a prezydentem Lechem Kaczyńskim. Prezydent Duda instytucjonalnie ma tu niewiele do zaoferowania. Nic też nie wiadomo o koncepcjach prezydenta Dudy w odniesieniu do UE. Ale poza tym, polska prezydentura pod Andrzejem Dudą całkowicie zanikła, jej nie ma, jakby nie było w Polsce prezydenta, poza jakimiś przejawami prezydenckiego folkloru. Gdyby było inaczej, to prezydent zaistniałby w kontekście tej niesłychanej porażki na szczycie. Powinien był próbować ratować Polskę przed tą klęską zadaną Polsce z winy rządu i pana Kaczyńskiego. Teraz to już jest po herbacie. Prezydent Duda nie jest żadną poważną postacią na polskiej scenie politycznej, wobec tego nie wiem, jaką wartość dodaną mógłby wnieść. Wystarczy, że jego partyjny przełożony, prezes Kaczyński, tupnie i wszystko natychmiast upadnie z tego, co ewentualnie prezydent Duda chciałby tkać w kontakcie z przewodniczącym Rady Europejskiej.
Prezydent Andrzej Duda nie odgrywa żadnej, ale to absolutnie żadnej roli w polityce polskiej, także zagranicznej.
Jak ocenia pan to, co wydarzyło się na szczycie? Polska wstaje z kolan?
To była katastrofa niemająca precedensu w dziejach najnowszych europejskiej dyplomacji. Żaden kraj w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat tak spektakularnie nie poległ. I to w bitwie, którą wydał w czasie, miejscu i sprawie przez siebie wybranej. To była fatalna bitwa, źle przygotowana; złe rozpoznanie, złe wykonanie, zła sprawa. Dyplomacja, choć fatalna, nie mogła wiele zdziałać, ponieważ stał za tym wszystkim Lucyfer z Żoliborza, czyli pan Kaczyński, który wytrwale pchał Polskę ku tej kompromitacji. Przykre jest to, że nie widać śladu refleksji obozu rządzącego. Począwszy od zupełnie groteskowych i niedojrzałych słów premier Szydło, że to “nie porażka, tylko zwycięstwo, ponieważ potwierdziliśmy podmiotowość”. Pani Szydło należy może przypomnieć, że poważne państwa potwierdzają swoją podmiotowość zwyciężając, odnosząc sukcesy, działając skutecznie w obronie swoich interesów narodowo-państwowych, a nie kompromitując się tak bezprzykładnie. To świadczy o głębokiej niedojrzałości Beaty Szydło do roli premiera. Później kabotyński Witold Waszczykowski, który zapowiada negatywną politykę i szczerzenie kłów wobec UE. Po co, żeby kolejne klęski ponosić? To pokazuje ogromną niedojrzałość całego rządu. I wreszcie ten zły duch, który stał za tym wszystkim, jego złe emocje i złe życzenia dla Polski. To jest bardzo przygnębiające i tego nie da się opisać w żadnych racjonalnych kategoriach politologicznych, socjologicznych, nauki o stosunkach międzynarodowych. To raczej zagadnienia z zakresu psychologii czy psychiatrii.
Dyplomacja, choć fatalna, nie mogła wiele zdziałać, ponieważ stał za tym wszystkim Lucyfer z Żoliborza, czyli pan Kaczyński, który wytrwale pchał Polskę ku tej kompromitacji.
Minister Waszczykowski był już wiceministrem w rządzie PiS 10 lat temu, kiedy szefem MSZ była Anna Fotyga. Ma doświadczenie w dyplomacji.
Waszczykowskiemu zdarzało się reprezentować niepolskie interesy wtedy, kiedy np. negocjował w imieniu Polski bazę w Redzikowie, która miała być częścią ówczesnego systemu antyrakietowego. On wtedy wyraźnie myślał w kategoriach amerykańskich, co zdradził m.in. w głośnym wywiadzie dla “Newsweeka” w 2008 roku. On de facto stał wówczas po stronie Amerykanów. Zresztą nawet teraz, kiedy próbował szukać zwolenników przed szczytem, mówił do Brytyjczyków, że Saryusz-Wolski będzie dla nich lepszym kandydatem. Co to oznacza? To ujawniło rozumek malutki ministra. Bo przecież to, co lepsze dla Brytyjczyków, to gorsze dla Unii Europejskiej. Polska jest członkiem Unii Europejskiej, czy Zjednoczonego Królestwa? Chyba nie jest Szkocją czy Irlandią Północną, tylko częścią zjednoczonej Europy. Waszczykowski ma myślenie o Polsce jako o republice bananowej. Oni woleli jakiegoś prorosyjskiego socjalistę z Hiszpanii czy Belgii niż rozumiejącego dobrze interesy Polski i regionu Donalda Tuska. To skala zacietrzewienia na szkodę własnego kraju.
Waszczykowskiemu zdarzało się reprezentować niepolskie interesy wtedy, kiedy np. negocjował w imieniu Polski bazę w Redzikowie, która miała być częścią ówczesnego systemu antyrakietowego.
Najgorsze jest to, że to zły sygnał na wypadek czegoś naprawdę poważnego. Bo to jest tupolewizm, który doszedł do szczytu polskiej polityki – irrealizm i irracjonalizm w jednym. Urządzenia pokładowe mówią: nie wolno lądować, pogoda mówi: nie wolno, operatorzy na ziemi mówią: nie lądować – a my swoje, bo takie mamy zasady. Tu było dokładnie to samo. Za chwilę pewnie się dowiemy, że lądowanie w Smoleńsku i Powstanie Warszawskie to także były zwycięstwa. Co za psychoumysłowa aberracja! Na szczęście klęska w UE dotyczy, powiedzmy, płaszczyzny dyplomatyczno-prestiżowej. A co może się wydarzyć, gdyby ten rząd miał stanąć wobec egzystencjalnego wyzwania ze sfery bezpieczeństwa narodowego? Całe szczęście, że nie ma w tej chwili Hannibala u bram, bo byłby to ciężki nokaut dla Polski.
To jest tupolewizm, który doszedł do szczytu polskiej polityki – irrealizm i irracjonalizm w jednym.
Ten nokaut może przyjść szybciej niż się spodziewamy, bo już przywódcy największych krajów UE dali zgodę na Unię dwóch prędkości.
To już się dokonuje i już jesteśmy w zewnętrznym kręgu Unii. Proszę pamiętać, że Polska w tej chwili nie spełnia już kryteriów członkostwa UE, a Unia to widzi. Gdyby miały ruszyć negocjacje członkowskie teraz, to nie zostalibyśmy do nich dopuszczeni, bo przestaliśmy spełniać kryteria kopenhaskie. Kryteria, które zostały przyjęte w roku 1993 dla wszystkich potencjalnych kandydatów, do dziś są obowiązujące. Polska spełniła je dość szybko i dzięki temu już w 1998 roku mogły rozpocząć się negocjacje.
Polska w tej chwili nie spełnia już kryteriów członkostwa UE, a Unia to widzi. Gdyby miały ruszyć negocjacje członkowskie teraz, to nie zostalibyśmy do nich dopuszczeni, bo przestaliśmy spełniać kryteria kopenhaskie.
Ja rozumiem, że pan Kaczyński wszedł do polityki kompletnie merytorycznie nieprzygotowany, tylko rzucając hasła, oszczerstwa, insynuacje, nieprawdy. W sprawach międzynarodowych to szczególnie widoczne, ale mógłby się w końcu czegoś nauczyć. Już Dmowski nie krył swego głębokiego krytycyzmu wobec tych, którzy rzekomo chcą coś dla Polski zrobić, a nie stać ich na wysiłek zrozumienia polskich potrzeb, interesów, politycznych uwarunkowań. Pan Kaczyński był parę lat temu premierem, a jego wypowiedzi cały czas świadczą o całkowitej nieznajomości Unii Europejskiej, jej zasad, logiki działania. I opowiada te bzdury, że nie pozwoli na Unię dwóch prędkości. Tego się nie da słuchać. On tu nie ma nic do gadania. Nikt nie będzie się go pytał. Na przykład strefa euro jest warunkiem sine qua non, to nie jest warunek niewystarczający, ale konieczny, żeby być w ścisłym jądrze Unii, wśród państw, które będą decydować o dalszym kierunku rozwoju Wspólnoty. Nieobecność w strefie euro jest niezwykle niekorzystna dla Polski pod każdym względem, a rząd i Kaczyński robią z tego jeszcze cnotę i mówią na “świętego nigdy”. To pokazuje, jak bardzo szkodzą Polsce i jak bardzo nie rozumieją świata. Niestety, szkody, które robią, Polska będzie musiała odrabiać wiele lat. Mówię o szkodach na arenie europejskiej, nie wspominając już o polityce krajowej.
Pan Kaczyński był parę lat temu premierem, a jego wypowiedzi cały czas świadczą o całkowitej nieznajomości Unii Europejskiej, jej zasad, logiki działania. I opowiada te bzdury, że nie pozwoli na Unię dwóch prędkości. Tego się nie da słuchać. On tu nie ma nic do gadania. Nikt nie będzie się go pytał.
Rząd zapowiada też zmiany w naszym korpusie dyplomatycznym, mówię o ustawie o służbie dyplomatycznej.
To będą tylko i wyłącznie daleko idące czystki. Przecież wiadomo, o co tu chodzi. Chcą zrobić miejsce dla 150 czy 200 misiewiczów, tych niedouczonych bęcwałów, którzy dzięki “dojnej zmianie” zasiedlają szeregi polskiej administracji czy spółek Skarbu Państwa. Teraz kolejni misiewicze, czyli pomocnicy piekarzy, kowali, aptekarzy, ślusarzy muszą wejść szeroką ławą do polskiej dyplomacji. Przecież gdyby w roku 1918 Piłsudski nie mógł się oprzeć na ludziach, którzy pracowali w administracji, wojsku czy w szkolnictwie państw zaborczych, to Polska by się bardzo długo zbierała do normalnego życia. Poza niektórymi oczywistymi przypadkami współdziałania z obcymi służbami, co zostało już tysiąckrotnie zweryfikowane, to nie ma najmniejszej potrzeby robienia czystki, poza tą chorobliwą obsesją, która polega na szkodzeniu Polsce. A przy tym broni się tego kuriozum, czyli ambasadora RP w Niemczech (TW “Wolfganga”) – gdzie w tym logika? Trudno to komentować. Żeby tak dewastować polską politykę zagraniczną, to trzeba naprawdę być wyrafinowanym “pożytecznym idiotą” Kremla. Zresztą to, co się u nas dzieje, niesłychanie musi cieszyć Rosjan, którzy widzą, jak Polska na własne życzenie się osłabia, jak się dzieli, jak jest źle prowadzona. Polska, która była dla Rosji cierniem, który jej dokuczał, którego nie mogła ominąć i którego racje musiała respektować. Dziś Rosja kompletnie się nami nie przejmuje, już zniknęliśmy z jej radarów jako problem. To zasługa “prawdziwych patriotów”, czyli “pożytecznych idiotów” Kremla, najlepszych, jakich Putin czy kiedyś Lenin mogli sobie wymarzyć.
Broni się tego kuriozum, czyli ambasadora RP w Niemczech (TW “Wolfganga”) – gdzie w tym logika?
Rosja ma jeszcze jeden powód, żeby zacierać ręce – kłopoty wewnątrz NATO. Jak pan uważa, czy konflikt między Turcją i Holandią wpłynie na kondycję NATO, osłabi Sojusz?
Myślę, że ten kryzys holendersko-turecki NATO przetrwa. Proszę pamiętać, że w historii Sojuszu zdarzały się gorsze sytuacje. Była wojna grecko-turecka, kilka innych kryzysów tego rodzaju. Niemniej widać wyraźnie, że Erdogan oszalał, to taki chwilowo turecki Kaczyński. Pod pewnymi względami są zresztą do siebie podobni, pod innymi, na szczęście dla Turcji, się różnią. Erdogan przynajmniej do wewnątrz przejawia jakąś racjonalność, np. dba o solidność państwa i gospodarki, czego nie można powiedzieć o ekipie Kaczyńskiego. Turcja się wyszumi i wróci do rozumu, bo jest jednak słabszym partnerem w relacjach z Unią, a przecież Unia jej nie zagraża – przeciwnie. Ponadto, takie agresywne i nieprzyzwoite zachowania Erdogana utwardzają stanowisko Europy, która bardzo długi czas pobłażała Turcji, traktowała ją trochę jak dziecko specjalnej troski i przymykała oko na to, co wyrabiał Erdogan zarówno wewnątrz, jak i w stosunkach z Europą.
Widać wyraźnie, że Erdogan oszalał, to taki chwilowo turecki Kaczyński. Pod pewnymi względami są zresztą do siebie podobni, pod innymi, na szczęście dla Turcji, się różnią.
Konflikt dyplomatyczny z Turcją pokazuje też, jaką ogromną szkodę wyrządzili Europie Brytyjczycy. To pod ich naciskiem i w czasie ich prezydencji uruchomiono negocjacje o członkostwie z Turcją, Polska zresztą początkowo głupio to popierała. To powinno pokazać także naszym rządzącym, jak na Brytyjczykach można polegać, bo najpierw zrobili Europie kłopot, stając na głowie, żeby uruchomić te negocjacje członkowskie z Turcją, a kiedy stało się jasne, że one nie mogą się dobrze skończyć, kiedy pojawiła się fala migracji sterowana przez Turcję, czmychnęli z pokładu. Tak się zachowuje nasz “strategiczny partner” w sytuacjach trudnych. Na naszych gigantach – Waszczykowskim, Szydło, Kaczyńskim – nie robi to wrażenia. To głęboki polityczny irrealizm tej ekipy rządzącej i trzeba tylko Pana Boga prosić, żeby nic złego się nie stało, bo gdyby teraz miało przyjść z zewnątrz prawdziwe zagrożenie, to z tym neobolszewickim szaleństwem w narodowo-katolickim przebraniu u władzy szkody byłyby nie do opisania.
Zdjęcie główne: prof. Roman Kuźniar, Fot. Center for Strategic & International Studies, licencja Creative Commons
Comments are closed.