Jak zauważył Hegel, a za nim Marks, historia, jeśli się powtarza, to jako farsa, która zastępuje dramat względnie tragedię. W Polsce przeżywamy groteskową powtórkę z timokracji. Jest to jedna z historycznych form rządów, które były normą w wiekach dawnych. Definicję demokracji sformułował Czesław Miłosz, referując w książce „Zaraz po wojnie” fragment swojej korespondencji z Tadeuszem Krońskim.
„Jego przesuwanie się na lewo” – pisał o Krońskim Miłosz – brało się z tego, że „uważał, że »demon historii« nie sprzyja polskiej prawicy, skoro nawet jej rękami zniszczył Warszawę”. „Ustrój przez tę prawicę podtrzymywany Kroński określał jako platońską timokrację, w sensie władzy »honoru i soldateski«” – zauważył Miłosz. Przypis do tego zdania zawierał definicję timokracji: to
„platońska forma sprawowania władzy, która podporządkowana jest zasadzie umiłowania honoru i sławy”.
Czyż rządy PiS nie są powtórzeniem timokracji jako farsy, w formie groteskowej?
Kiedy 21 kwietnia 2017 roku obserwowałem z hallu Teatru Powszechnego w Warszawie zmagania policji z oenerowcami demonstrującymi przeciwko głośnemu spektaklowi „Klątwa” Olivera Frljicia na motywach dramatu Stanisława Wyspiańskiego, pomyślałem, że owi demonstranci są ekstremą ideologii timokratycznej i ich marzeniem jest przejęcie władzy z rąk rządzących dziś timokratów pisowskich, w porównaniu z nimi jednak relatywnie umiarkowanych. Telewizja tzw. publiczna bardziej niż momenty szarpaniny z policją eksponowała obraz oenerowców stojących, już po pacyfikacji pod teatrem, w ordynku, pod łopoczącymi, zielonymi (sic!) sztandarkami, i był to wyraz podziwu dla tej formy timokratycznej ekspresji, na którą obecna władza nie bardzo sobie jednak może otwarcie pozwolić, choć i tak widać, że nieco skrycie, ale jednak popiera młodych faszystów.
Nie zmienia to jednak faktu, że i tak pojęcie timokracji jest tym, które najtrafniej określa obecne rządy, przynajmniej w ich zasadniczych rysach, zwłaszcza w warstwie rytualnej. Jeden z największych timokratów-zbrodniarzy w dziejach ludzkości, Adolf Hitler, głosił hasło: „Armaty zamiast masła”, co oznaczało wezwanie narodu niemieckiego do wyrzeczeń materialnych w imię chwały i zwycięstw. W odmiennych zgoła obecnych warunkach historycznych, w Unii Europejskiej, która jest strukturą daleką od rysów timokratycznych, PiS nie mógł w tym względzie naśladować wodza III Rzeszy. Musiał postąpić odwrotnie.
Tę porcję timokracji, którą sobie wywalczył, musiał opłacić masłem czy koncesjami socjalnymi, głównie w postaci świadczenia 500 Plus.
Timokracja PiS wyraża się wielopostaciowo. Jako się rzekło, trzy przywołane wcześniej rysy timokracji to pożądanie „honoru”, „sławy” i „soldateska”. Ująłem te trzy pojęcia w cudzysłów, ponieważ występują dziś one nad Wisłą w postaci imitatorsko-groteskowej. Jednym z pierwszych przejawów pisowskiej timokracji było zeszłoroczne, grudniowe starcie premier Szydło z przeciwnikami w Parlamencie Europejskim w Brukseli. „Samotny”, czy prawie samotny bój, jaki stoczyła z unijnymi krytykami, był właśnie ową realizacją motywu „sławy” i „honoru”, który powoduje timokratami.
W intencji timokratycznej PiS Szydło broniła Polski jak w 1939 roku polscy żołnierze bronili przed Niemcami Westerplatte. Powtórzyło się to, w jeszcze ostrzejszej postaci, w marcowym boju o Donalda Tuska, w którym PiS przegrał głosowanie w legendarnym już stosunku 1 do 27. Przegrana przewodnicząca rządowej delegacji Beata Szydło została jednak z okazji powrotu uroczyście powitana na lotnisku kwiatami i powinszowaniami przez Kaczyńskiego i jego kamarylę, jakby była Cezarem wracającym do Rzymu po jednej z wygranych bitew.
Cechą timokratów jest spychanie pragmatycznych celów polityki na dalszy plan, aby uczynić miejsce dla sfery emblematycznej, nietrafnie zwyczajowo nazywanej symboliczną.
Timokracja jest bowiem ideologią niedojrzałości, wyrazem infantylnej podwórkowej mentalności polegającej na popędzie bezustannego testowania, „kto silniejszy”,
dominującego nad pragmatycznym celem polityki, którym jest (czy być powinna) realizacja realnych (a nie wydumanych i emocjonalnych) interesów państwa i społeczeństwa.
Innym przejawem timokratycznej mentalności rządzącego PiS jest bezustanne „godnościowe” obrażanie się na krytykę wewnętrzną i z zagranicy, tak jakby zaspokojenie – jak się to niegdyś określało – miłości własnej było najważniejsze. Nie może być inaczej, skoro zgodnie z definicją timokracji zasadnicze znaczenie ma w niej potrzeba zaspokojenia pragnienia „honoru” i „sławy”.
Timokratyczny charakter władzy PiS w szczególnie radykalnej formie wyraża się w „religii smoleńskiej”. Jej główni kapłani, Kaczyński i Macierewicz, podtrzymują smoleński ogień poprzez czczenie każdej tzw. miesięcznicy katastrofy. Nadakcentacja i nadużywanie publicznych rytuałów była zawsze charakterystyczna dla systemów timokratycznych z ich najpotężniejszymi i najbardziej radykalnymi przykładami, jak stalinowski ZSRR czy hitlerowska III Rzesza na czele. Władzy PiS daleko do tamtej mocy i monumentalizmu, ale kierunek jest podobny.
Iistotnym rysem rządów timokratycznych jest akcent czynnika militarnego dochodzący do poziomu soldateski.
Bez wątpienia za rządów żadnego z ministrów obrony narodowej od 1989 roku czynnik wojskowy nie był aż tak bardzo akcentowany, jak za obecnej władzy Antoniego Macierewicza. Rządowa TVP nadaje bez umiaru transmisje czy relacje z rozmaitych spotkań ministra z wojskiem, promocji na stopnie wojskowe, capstrzyków okolicznościowych itp. Na ulicach miast bardzo często można się natknąć na młodych ludzi ubranych w quasi-wojskowe mundury typu moro, na ogół uczniów mnożących się klas wojskowych w szkołach czy ochotników formacji paramilitarnych. Macierewicz powołał też i systematycznie rozbudowuje swoje rezerwowe wojsko w postaci militarnych formacji „obrony terytorialnej”.
Rządy timokratyczne są rządami niedojrzałości, formą ekspresji „dorosłych chłopców w krótkich wojskowych spodenkach”. Niedojrzali chłopcy, jak to niedojrzali chłopcy, nie rozumieją i nie lubią zwykłego życia. Cenią nade wszystko doznania zapewniające im podniesienie poziomu adrenaliny.
Bo timokracja może trwać wyłącznie na paliwie adrenalinowym. Zwykłość egzystencji ją osłabia. Aby istnieć, musi nieustannie mobilizować siebie samą i swoich zwolenników.
Dlatego timokraci tak bardzo nienawidzą i pogardzają zasadą „ciepłej wody w kranie”, jako najważniejszą zasadą pragmatycznych rządów. Ich zasadą musi być natomiast nieustanna mobilizacja i „umundurowanie dusz”, jak mawiał jeden z protoplastów PiS, wódz przedwojennego ONR Bolesław Piasecki, poseł na Sejm i członek Rady Państwa Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
Zdjęcie główne: Fresk Szkoła Ateńska autorstwa Rafaela w Pałacu Apostolskim