Jedyne, co jest tak naprawdę ważne i ciekawe, to jak doprowadzić w ramach tego Sejmu do zmiany rządu Morawieckiego na rząd techniczny, który doprowadzi do przygotowania sprawiedliwych wyborów, przywróci pluralizm, także w mediach publicznych, a przede wszystkim skupi się na walce z epidemią – mówi nam dr Paweł Kowal, poseł Koalicji Obywatelskiej, politolog i historyk
JUSTYNA KOĆ: W szczycie pandemii, przy rekordach zachorowań i zgonów premier jedzie na Węgry budować nową frakcje w PE z Salvinim i Orbánem. Skandal czy Realpolitik?
PAWEŁ KOWAL: Premier nie czuje, jak kryzys jest poważny. Aż trudno to zrozumieć, bo tak głęboki kryzys, jeśli chodzi o bezpieczeństwo obywateli, zdarza się raz na dziesiątki lat. Standardem jest, że przywódcy w takich razach rezygnują z wyjazdów zagranicznych i skupiają się na sprawie. Druga sprawa to przyczyny tego wyjazdu. Powiem wprost, że
jest to robienie krzywdy Polsce i naszej racji stanu.
Oni zasłaniają się Nord Stream, przeciągają Polskę do szarej strefy bezpieczeństwa. Mamy dziś nową mocną politykę Stanów Zjednoczonych ukierunkowaną na wzmocnienie relacji atlantyckich w oparciu o pilnowanie spraw demokracji i działania Rosji, których celem jest walka z Zachodem i rozbicie go.
Nie ma znaczenia, czy powstanie nowa grupa polityczna w oparciu o Salviniego i Orbána, bo to i tak nie będzie znacząca partia w PE. Natomiast tragedią jest sygnał polityczny dla naszych partnerów w instytucjach europejskich i USA, że wchodzimy na inną drogą, niż Polska przez ostatnie 30 lat. To już jest niebezpieczne, to igranie z ogniem. Pokazujemy, że dla nas nie jest już istotne, żeby trzymać się Zachodu, tylko szukamy jakiegoś innego rozwiązania.
Dzieje się to po to, aby zapewnić przedłużenie władzy ekipy PiS w Polsce, a Orbána na Węgrzech. Przecież tak naprawdę chodzi tu o to, aby uzasadnić semi-autorytarną politykę w Polsce, żeby powtórzyć manewr Orbána, który tylko dlatego wychodzi z EPL, aby nikt mu nie patrzył na ręce.
Różnica pomiędzy Polską a Węgrami polega tylko na tym, że dla wszystkich, którzy zajmują się polityką na świecie, jest jasne, że znaczenie Polski w tym układzie jest większe, niż znaczenie Węgier, i reperkusje w stosunku do Polski będą poważniejsze.
Jakie to mogą być konsekwencje?
Chociażby brak zainteresowania Zachodu wsparciem dla Polski w rozgrywce z Rosją. Rosja nie odpuści nacisku na Polskę i żaden Orbán, ani żaden Salvini nic tu nie pomoże. Paradoksalnie argument, którego używają PiS-owcy jak katarynka, że Niemcy popierają Nord Stream, należałoby dobrze przeanalizować. My w ten sposób oddajemy walkowerem sprawę Nord Streamu i bezpieczeństwa energetycznego, bo Niemcy mają od teraz twardy argument, że Polacy i tak grają z Węgrami, którzy są i chcą być uzależnieni energetycznie od Rosji. Ten ruch Morawieckiego jest oddaniem sprawy Nord Streamu.
Morawiecki i PiS poświęcają zatem wiele tylko po to, aby zbudować oligarchiczno-autorytarny system, a wsparcie Salviniego i Orbána to ostatnie, co im zostało. Proszę pamiętać, że
w obozie władzy trwa nerwowe poszukiwanie sojusznika za granicą, kogoś więcej niż Orbán, bo skończył się romans z Trumpem.
Salvini jest chyba bardziej egzotycznym politykiem?
To ważny polityk we Włoszech, który reprezentuje starą i znaczącą siłę polityczną. Zresztą właśnie dlatego jest niebezpieczny i nie powinniśmy go ignorować. Oczywiście, że można opowiedzieć historię PiS-u na salonach w ten sposób, że zaczęło się od bliskości z Torysami, a kończy się na Salvinim i Orbánie, bo to jest skala upadku ambicji tej partii, ale PiS bierze to, co jest na stole. Politykę za polski rząd kolejny raz prowadzi Orbán.
PiS przegrywa kolejne głosowania w Sejmie, trwa permanentna kłótnia w koalicji Zjednoczonej Prawicy, większość sejmowa, podobnie jak wyborcza, stoi pod znakiem zapytania. Jesteśmy na etapie gnicia władzy?
Faktycznie nie mają już większości w Sejmie, a wyniki badań opinii publicznej pokazują, że gdyby wybory odbyły się dzisiaj, to nie byliby w stanie rządzić. Natomiast mają mechanizmy prawne oraz te z zakresu czegoś, co nazwałbym przemocą polityczną, które pozwalają się utrzymać u władzy. Prawne to np. mechanizmy konstytucyjne, które pozwalają utrzymać się rządowi z iluzoryczną większością. Oprócz tego używają przemocy politycznej, czyli dominacji w mediach, w biznesie. Nie dopuszczają do prawdziwej debaty w Sejmie.
Zbudowali sobie system, w którym są w stanie utrzymywać władzę, mimo że większości nie mają ani w istniejącym parlamencie, ani w parlamencie, który mógłby powstać po ewentualnych wyborach.
PiS nie wrócić do 40 proc. poparcia?
Polska to nie Węgry, dużo ludzi, szczególnie w centrum sceny politycznej, zorientowało się, co to są za gracze. Obstawiam, że może jeszcze jakiś czas będą się kolebać w okolicach 30-34 proc., a za cenę utrzymania władzy będą starali się dokręcać śrubę mediom, uniwersytetom, prawnikom, sędziom i wszystkim tym środowiskom, które są jeszcze niezależne od nich.
Są wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego sprzed 20 lat, kiedy wyraźnie mówił, że istotą demokracji jest rozproszona władza i różne ośrodki kontrolujące się wzajemnie. Dziś robi wszystko odwrotnie.
Podejrzewam, że pod płaszczykiem walki z covidem będą dokręcać śrubę ostatnim niezależnym instytucjom, aż wysadzą, co się da, w powietrze, tak jak zrobili to ze służbą zagraniczną.
W jakiej kondycji jest sama Zjednoczona Prawica, bo coraz wyraźniej widać otwartą walkę między frakcjami?
Być może rywalizacja o schedę po Jarosławie Kaczyńskim weszła w nową fazę. Zakładam, że to opiera się na wyobraźni niektórych polityków, którzy zakładają, że kiedyś Kaczyński zdecyduje się odejść, pisać wspomnienia i zostawić partię. Osobiście w to nie wierzę, bo uważam, że Kaczyński zakłada, że nawet jeżeli teraz przegra wybory, to wróci do władzy.
Natomiast widać pośpiech w szeregach obozu władzy, by się ustawić w blokach startowych po sukcesję, co jest zrozumiałe, bo szereg potencjalnych następców widzi barierę generacyjną. Jeżeli ktoś w wieku 50-55 lat nie jest w stanie dojść do wpływów, to potem jest już za późno, bo przychodzą młodsi. To świetny behawioralny napęd do działania, knucia, próby innego ustawienia obozu władzy. Przyznam jednak, że
uważam, że szkoda czasu na debatowanie o relacjach między współczesnymi Gomułką a Moczarem. To ciekawe dla komentatora, ale z punktu widzenia polityki różnica jest niewielka.
Jedyne, co jest tak naprawdę ważne i ciekawe, to jak doprowadzić w ramach tego Sejmu do zmiany rządu Morawieckiego na rząd techniczny, który doprowadzi do przygotowania sprawiedliwych wyborów, przywróci pluralizm, także w mediach publicznych, a przede wszystkim skupi się na walce z epidemią.
Polska wskoczyła na trzecie miejsce, jeżeli chodzi o liczbę zgonów. Przed nami jest tylko Brazylia i Stany Zjednoczone. Rząd uważa, że winny jest wirus, a sam zarządza znakomicie.
Zbierzmy fakty; oczywiście, że żaden rząd nie jest odpowiedzialny za wirusa, ale to nie oznacza, że zarządzanie pandemią nie ma znaczenia. To rząd odpowiada za organizacje szczepień, szpitali. Odpowiada także za prawne aspekty epidemii, a także za to, jak wygląda praca Sejmu przez ostatni rok. To także rząd decyduje o budżecie, odpowiada za szpitale, system ochrony zdrowia. Z tego można rząd rozliczać.
Pytań jest wiele, począwszy od tego, gdzie są respiratory, za które zapłacono, gdzie są maseczki, za które zapłacono, gdzie się podziały pieniądze, dlaczego źle zorganizowano szpitale polowe, które często są zbyt daleko od szpitali stacjonarnych, co utrudniło prace lekarzom i logistykę, dlaczego nie podwyższono pensji lekarzom i pielęgniarkom, kiedy była taka możliwość, dlaczego pewne regulacje ograniczono tylko do oddziałów covidowych, co osłabiło całą ochronę zdrowia, dlaczego ograniczono działanie regularnej służby zdrowia poza covidem, np. onkologię,
dlaczego rozpoczęto wojnę z lekarzami, akademiami medycznymi, dlaczego nie wciągnięto studentów medycyny do akcji szczepień…
Tych pytań jest sporo i od nich rząd nie ucieknie. Niektóre z tych rzeczy można jeszcze odwrócić – i to trzeba zrobić.
Dwa razy usłyszeliśmy słowo „przepraszam” od przedstawiciela rządu, ministra Dworczyka, chodzi oczywiście o zamieszanie z systemem szczepień. Czy minister powinien podać się do dymisji?
Plusem Michała Dworczyka jest to, że powiedział słowo „przepraszam”, bo to zdarzyło się pierwszy raz w tym rządzie. Jednocześnie oczywiście przyznawanie się do błędu to jest światowy standard i nie ma za co bić brawa. Z drugiej strony to pokazuje, że Dworczyk trochę inaczej podchodzi do sprawy niż cały rząd.
Natomiast skoro wprowadzamy nastrój ironii, to proponuję, aby rząd wprowadził jeden dzień w tygodniu bez samooklasków.
Ostatnio debatowałem w mediach z politykami obozu władzy i niemal każda ich wypowiedź sprowadza się do tego, że Polska jest w czymś najlepsza, bo oni są super rządem. Ani słowa wdzięczności lekarkom, lekarzom, pielęgniarkom, pielęgniarzom. Tymczasem jeżeli chodzi o śmierci, jesteśmy na podium, szczepienia z kolei plasują nas poniżej średniej, natomiast rząd ciągle przedstawia nieprawdziwe wiadomości i na tej podstawie sami się oklaskują i jeszcze żądają oklasków od innych. To nie jest poważne zachowanie rządu w czasie tak poważnego kryzysu bezpieczeństwa.
Tym, co się stało, nie można obciążać Dworczyka, bo to jest wina premiera i jego podejścia. Zatem jeśli już, to
cały rząd powinien podać się do dymisji.
Przypominam, że premier ogłaszał już koniec pandemii. Rząd ma za nic wiedzę medyczną, kompetencje, wiedzę ekspertów od gospodarki. Wygląda na to, że wszystkie decyzje podejmuje kierując się dobrem partii. Jeżeli jakaś decyzja jest konieczna, ale nie jest zgodna z interesem partii, to podejrzewam, że nie jest w ogóle rozpatrywana. Smutne, ale prawdziwe.
Zdjęcie główne: Paweł Kowal, Fot. ARWC