Polityczne reakcje na łamanie prawa i propagowanie elementów lub całej ideologii totalitarnej są niewystarczające. To są reakcje bagatelizujące albo rozwadniające problem. Bardzo dużo jest słów potępienia, ale w momencie kiedy pojawia się taki incydent, to reakcją powinno być jasne odniesienie do sytuacji bez budowania kontekstów – mówi nam dr Paweł Kowal, kiedyś polityk PiS, historyk, publicysta, związany z Polską Akademią Nauk. I dodaje: – Z historii wiemy, że wszystkie totalitaryzmy zaczynały się od rzeczy, które miały małą skalę, ale dużą siłę rażenia.

KAMILA TERPIAŁ: Dziennikarze programu “Superwizjer” TVN przeniknęli do środowiska neonazistów i w przerażającym reportażu pokazali, co się tam dzieje. Wskazali także powiązania tego środowiska z legalnie działającym stowarzyszeniem Duma i Nowoczesność. Sprawą zajęła się prokuratura, głos zabrali także politycy PiS-u. Czy taka reakcja władz jest wystarczająca?

PAWEŁ KOWAL: Zakładam, że w sprawach formalno-prawnych osobom odpowiadającym za bezpieczeństwo publiczne rzeczywiście zapaliły się czerwone lampki. Ale polityczne reakcje na łamanie prawa i propagowanie elementów lub całej ideologii totalitarnej są niewystarczające. To są reakcje bagatelizujące albo rozwadniające problem. Bardzo dużo jest słów potępienia, ale w momencie kiedy pojawia się taki incydent, to reakcją powinno być jasne odniesienie do sytuacji bez budowania kontekstów. To jest w ogóle szerszy problem –

w Polsce politycy mają problem z potępianiem negatywnych zjawisk i stosują metodę rozwodnienia, dodając różne niekończące się konteksty.

Dlaczego tak się dzieje?
W Polsce powoli kształtuje się sytuacja, w której politycy prawicy są wobec ruchów skrajnych, nacjonalistycznych, a nawet faszystowskich w takiej pozycji jak kiedyś socjaliści wobec komunistów. Z jednej strony potępiają, ale mają też przekonanie, że istnieje wspólny zbiór wyborców i dlatego sprawy nie można postawić na ostrzu noża. Efekt jest taki, że powstaje społeczne wrażenie akceptacji takich działań. A

chodzi o to, aby odnieść się do czynów w sposób bezwzględnie jednoznaczny. Nie można robić sobie złudzeń.

A co może się stać w przypadku braku jednoznacznej reakcji polskich władz?
Musimy uświadomić sobie, że polityka jest też działaniem w sferze słów. Bardzo ważne jest to, jakich słów używają nie tylko politycy, ale także tzw. liderzy opinii. To oni kształtują myślenie innych osób i mają bardzo odpowiedzialną rolę w społeczeństwie. Szeroko pojęta polityka polega na podejmowaniu decyzji, a czasami na komentowaniu rzeczywistości.

Reklama

Trzeba jasno pokazać, co jest dobre, a co złe, co prowadzi do napięć, a co daje spokój społeczny. Ludzie muszą to wiedzieć.

To może w końcu np. ONR powinien zostać zdelegalizowany?
Powinien, ale nie podejmuję się wchodzenia w niuanse, na ile to w dzisiejszym stanie prawnym jest możliwe do zrobienia. Na pewno zapisy konstytucji zakazujące promocji faszyzmu, nazizmu i komunizmu powinny być przełożone na język dokumentów niższego rzędu i doprecyzowane tak, aby działały w praktyce. Przecież da się określić, co jest faszyzmem, nazizmem i komunizmem, bo wielu ludzi się tym zajmuje zawodowo.

Są już wnioski o delegalizację stowarzyszenia Duma i Nowoczesność. W tym przypadku chyba nie ma wątpliwości?
Nie jestem prawnikiem… Ale intuicyjnie wydaje mi się, że problem polega właśnie na tym, że zapisy konstytucji nie są w sposób klarowny przełożone na konkretne ustawy. Być może to rzeczywiście są trudne sprawy. Nie mówię oczywiście o sytuacjach, w których prokuratorzy wyraźnie wykazywali pobłażliwość. Takim osobom jak ja jest znacznie łatwiej taką sytuację ocenić. Ale

jeżeli przeszkodą są złe zapisy prawne, to może warto się tym zająć i od tego zacząć budować jedność narodową, o której głośno mówi premier Mateusz Morawiecki. Nie tylko opowiadać, co zawalili poprzednicy, ale usiąść do stołu i podpisać pakt polityczny “zero tolerancji”.

Prawicowi publicyści wyśmiewają reportaż. Na przykład Jacek Karnowski twierdzi, że był on ustawką i ma być próbą uderzenia w rząd. Przykre?
Niestety, z historii wiemy, że wszystkie totalitaryzmy zaczynały się od rzeczy, które miały małą skalę, ale dużą siłę rażenia. Ludzi, którzy świętują urodziny Adolfa Hitlera, może jest mało, ale już ludzi, którzy przyznają mu rację “w pewnych sprawach”, będzie więcej, a ludzi, którzy dopuszczają dyskusję na temat ludobójstwa, będzie jeszcze więcej.

Z faktu, że na makabrycznych urodzinach Hitlera było mało osób, nie można wyciągnąć wniosku, że zjawisko jest marginalne.

Tego rodzaju zjawiska występują często równolegle w kilku różnych natężeniach i razem mogą dawać ewentualną siłę, także wyborczą.


Zdjęcie główne: Paweł Kowal, Fot. Lukas Plewnia, licencja Creative Commons

Reklama